Rozdział 6

3.7K 160 17
                                    

Przed szkołą czekała na mnie ekipa powitalna w postaci Adriana i Daniela. Od kiedy oni się razem trzymali? W każdym razie pożegnałam się z tatą i poszłam w ich stronę.

— Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! — Ich piski raniły moje bębenki w uszach.

Śpiewali dosyć głośno, więc cały tłum zgromadzony dookoła przyłączył się do nich. Zawstydzona schowałam twarz w dłoniach. Niedługo potem skończyli swój występ, a ja wreszcie mogłam się odezwać.

— Dziękuję. Nie trzeba było. — W tym samym momencie Adrian chwycił mnie w ramiona i obrócił w powietrzu.

— Moja mała jest już taka duża i ma siedemnaście lat... Och, zaraz się rozpłaczę.

— Ej, no przestań. Ale i tak wielkie dzięki.

Zaraz potem życzenia złożył mi również Daniel.

— Może chodźmy już do szkoły, okej? Trochę tu zimno — powiedziałam, gdy moje ręce były już bardzo zmarznięte.

— Tak, oczywiście już idziemy księżniczko — oznajmił Adi.

Weszliśmy do szkoły, a chłopcy stanęli przede mną, zagradzając mi przy okazji drogę do szafki.

— O co wam chodzi? — spytałam zdezorientowana.

W tym momencie Adrian wyciągnął zza pleców małe pudełeczko z Kruka.

— To od nas dwóch. Złożyliśmy się na coś droższego — rzekł z ogromnym uśmiechem na twarzy.

— Nie trzeba było, ale dziękuję — odebrałam prezent od chłopaka i każdemu z osobna podziękowałam.

— No otwórz. Jestem ciekawy, czy ci się spodoba. — Daniel zaczął się niecierpliwić.

— Okej, okej. Już. — rozwiązałam wstążeczkę przy pudełku i otworzyłam je.

Moim oczom ukazała się piękna złota bransoletka. Niby prosta, ale przy tym bardzo urodziwa. Miała zawieszkę z koroną.

— Oh, jest przepiękna. Dziękuję wam.

Daniel wyciągnął biżuterię z pudełka i zwinnym ruchem zapiął ją na moim nadgarstku. Kurtkę i szal schowałam do szafki, a następnie całą trójką poszliśmy zgodnie w jedną stronę. Idziemy w stronę klasy. Ogółem w szkole uczyłam się dobrze. Byłam jedną z najlepszych w klasie, ale na głowę nie dałam sobie wejść. Konkursy omijałam szeroki łukiem, chyba że, były z polskiego, który ponad wszystko uwielbiałam. Nigdy nie musiałam się jakoś dużo uczyć. Zazwyczaj wystarczało mi zapamiętać to, co było na lekcji. Lekcje dłużyły mi się w nieskończoność. Chciałam już iść do domu i zacząć przygotowania do spotkania z Darkiem, z którym dzisiaj nie miałam żadnej lekcji.

Telefon w mojej kieszeni zawibrował. Miałam geografię, więc bez problemu wyciągnęłam telefon i odblokowałam go.

D♥: "Księżniczko, czy dzisiaj jest aktualne ? :*"

Gdy zobaczyłam wiadomość od Darka, mimowolnie się uśmiechnęłam.

— Iza, słucham — powiedziała do mnie nauczycielka, o której w ogóle zapomniałam.

— Mogłaby pani powtórzyć? — poprosiłam.

— Powiedz klasie, co cię tak bawi. — Cholera, zauważyła telefon. Musiałam jakoś improwizować. Myśl Walaszczyk, myśl!

— No bo wie pani, właśnie dostałam SMS-a od klasy, z którą miała pani poprzednio lekcje. Piszą, żeby przyglądnąć się pani od tyłu, bo odwiedziła panią ciocia z Ameryki. — Chyba przesadziłam, ale mogła nie pytać. Dostrzegam w oczach nauczycielki furię, a na jej policzkach czerwień, była bardzo zła.

— A idźcie mi w cholerę — krzyknęła i wybiegła z klasy. Pewnie do łazienki, by sprawdzić nieistniejącą plamę.

Klasa zaczęła się śmiać wniebogłosy. Daniel przybył mi piątkę. W tej chwili do klasy wszedł Darek.

— Dzień dobry — powiedziała chórem cała klasa, oprócz mnie. Ja patrzyłam na niego jak na jakąś zjawę.

— Właśnie przechodziłem i usłyszałem krzyk pani Musiak. Porozmawiałem z nią chwilę i zachowaliście się bardzo głupio. Walaszczyk ze mną. A reszta cisza, bo zobaczycie, na co mnie stać — zagroził, wskazując na mnie palcem.

— Dobrze panie profesorze — rzekłam z udawana pokorą.

Poszłam za nim, aż do jego klasy. Zaraz po tym, jak przekroczyłam próg sali, usłyszałam zamykane na klucz drzwi, a chwilę później zostałam przyparta do ściany. Napierał na mnie całym swoim ciałem, a ja czułam, jak w moim środku poruszają się motylki.

— Oj Iza, byłaś niegrzeczną dziewczynką. Co ja ma tu z tobą zrobić? — zapytał, przejeżdżając palcem po moim udzie zasłoniętym tylko rajstopami. Przeszedł przeze mnie przyjemny dreszcz. Wtedy naparł na mnie jeszcze bardziej.

— Ale panie profesorze, to pana wina. Odpisywałam tylko na pańskiego SMS-a.

— Och, naprawdę? W takim razie proszę o wybaczenie — mówił, udając, że przeprasza.

— Och, no nie wiem, nie wiem, a gdzie zadość uczynienie?

W tym momencie przywarł do mojej szyi, kierując się do ust. Dłonią gładził moje udo. Gdy dotarł do ust, ścisnął mój pośladek, przez co cicho jęknęłam w jego usta. Całował mnie zachłannie i namiętnie. Z oddaniem i pasją.

— Czy takie zadość uczynienie wystarczy? — spytał.

— Jeżeli zawsze będziesz mnie tak przepraszał, to grzesz więcej — powiedziałam.

Sama nie wierzyłam jak pewnie i prowokująco odzywałam się do mojego nauczyciela. A od niedawna chyba kogoś więcej. Darek znów zaczął mnie całować. Jeździł językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o wstęp do środka. Gdy lekko ją uchyliłam, wykorzystał swoją szansę, a nasze języki zaczęły zmysłowy taniec. Gdy się od siebie oderwaliśmy, on zabrał głos.

— Wracając do SMS-a, jaka jest odpowiedź?

W odpowiedzi przywarłam do jego ust. Wiedział, że oznacza to tak.

— Musisz ją przeprosić — zaczął. — Powiem, że wziąłem cię z klasy na rozmowę i musisz ją przeprosić.

— Okay — powiedziałam bez entuzjazmu.

— Dobrze, a więc chodźmy. Nacieszę się tobą wieczorem. Pamiętaj, będę o osiemnastej — mówiąc to, otworzył drzwi i puścił mnie przodem.

Rozdzieliliśmy się. Gdy doszłam do klasy, na krześle przy biurku siedziała pani Musiak.

— A ty diablico gdzie byłaś? - zapytała ze złością.

— Pan Bednarczyk zabrał mnie na rozmowę — odpowiedziałam obojętnie.

— I? — pytała dalej.

— I przepraszam. — Na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.

Usiadłam na swoim miejscu, a pani Musiak już się do mnie nie odezwała. Kolejna lekcja minęła szybko. O szesnastej byłam już w domu. Rozebrałam się i poszłam do kuchni. Wypiłam szklankę wody i postanowiłam nic nie jeść, aby mój brzuch dobrze wyglądał w sukience. A poza tym mieliśmy pójść na kolację.

Po czterdziestu minutach byłam wykąpana i pomalowana. Zrobiłam wieczorowy makijaż i na koniec pomalowałam usta czerwoną, matową pomadką. Włosy wysuszyłam i lekko zakręciłam przy użyciu szczotki i suszarki. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam bardzo dobrze. Jak nigdy. Usiadłam na łóżku jeszcze w szlafroku. Dochodziła godzina siedemnasta, więc miałam jeszcze godzinę. Oglądałam drugi raz prezenty urodzinowe i odkrywałam od nich metki. Założyłam czarną, koronkową bieliznę i do tego czarne pończochy. Włożyłam sukienkę od mamy i czerwone szpilki. Nie zrezygnowałam również z mojej nowej bransoletki, która połyskiwała na moim nadgarstku. Z dna szafy wyciągnęłam czarną kopertówkę i wsadziłam do niej pieniądze i telefon. Ubrana zeszłam na dół. W kuchni zostawiłam karteczkę do rodziców, że idę na imprezę do kolegi z Adrianem. Moi rodzice bardzo dobrze znali Adiego. Przyjaźniliśmy się od dawna. Byliśmy jak brat i siostra. Mój tata go nawet polubił. Powiedział, że jeżeli wychodzę z nim, to wie, że jestem bezpieczna. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał on i wyglądał rewelacyjnie. Miał na sobie czarną koszulę i spodnie.

Nauczyciel D.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz