- Co do cholery?! - krzyknął jeden z mężczyzn stojących za drzwiami. Wparowali jednocześnie do środka. Mężczyzna, któremu Chloe połamała nos zdołał się wyprostować i odciągając dłoń pełną krwi od twarzy, spojrzał na dziewczynę z niezadowoleniem i zdziwieniem. Ta przybrała waleczną pozycję i zmierzyła swoich przeciwników. Mieli przy sobie jakąś broń, ale ubrani byli cywilnie.
- Pożałujecie, że ze mną zadarliście. - skwitowała krótko i zwinnym krokiem pokonała odległość ich dzielącą. Miała tą przewagę, że zaatakowała pierwsza i wykorzystała element zaskoczenia. Wybijając się do góry, z impetem kopnęła będącego najbliżej w żuchwę. Mężczyzna ze złamanym nosem przyjął cios z pięści prosto w brzuch, trzeci z nich już chwytał za miecz, lecz wtem ktoś jeszcze wparował do chaty.
- Czyście poszaleli?! - niska, pulchna kobieta zaparła ręce na biodrach i wprawiła w szelest bransolety zdobiące jej nadgarstki. Włosy miała związane chustą, w pasie przepasana była fartuszkiem. Wiek wskazywał, że należała już do starszego pokolenia. - Jak wy wyglądacie. Jonathan doprowadź się do porządku, a Ty dziecko chodź ze mną. Szkoda patrzeć jak te niedorajdy robią sobie krzywdę. - machnęła na Chloe dłonią, a ta rozejrzała się po mężczyznach i podeszła do kobiety. Obie wyszły na podwórze. Dopiero teraz dziewczyna dostrzegła, że na zewnątrz zebrało się sporo widowni, szczególnie w postaci dzieci. Gromada maluchów w różnym wieku chichotała nieopodal, spuszczając wzrok raz po raz. Pulchna kobieta odgoniła ciekawskich i poprowadziła dziewczynę w kierunku kolejnej chatki, tej jednak zagrodzonej. Kiedy do niej weszły przywitał je zapach suszonych ziół. W niewielkim kotle coś bulgotało, ale mimo to można było poczuć przyjemny chłód, zdecydowaną ulgę w porównaniu z temperaturą na dworze. Chloe niepewnie się rozglądnęła, dostrzegła na posłaniu jej broń i pospiesznie do niej podeszła. Zaczęła przymocowywać do siebie sztylety, gdy kobieta się odezwała.
- Tu Ci to żelastwo potrzebne nie będzie. Jestem Meredit, a tamta banda to nasi mężczyźni. Może i siłą to ich przodkowie obdarzyli, ale krzty rozumu pod tymi czuprynami nie ma. - serdecznie się zaśmiała i pokręciła głową. Mieszając w garze, świdrowała wzrokiem łuczniczkę. - Wiem kim jesteś kochane dziecko. Musisz wybaczyć naszej wiosce za to powitanie. Od napadu na wasz zamek, niektórzy w każdym przechodniu widzą wroga.
Dziewczynę zdziwiły te słowa. Jak tamta mogła wiedzieć kim jest i skąd jest? Przeczesała dłonią włosy i westchnęła.
- Byłam w podróży, gdy natknęłam się na was. Kierowałam się do zamku Denaiów... Chciałam prosić was o życzliwość, jestem od rana w drodze, a raczej byłam. - gdy kończyła zdanie rozległo się pukanie do drzwi. Meredit zaprosiła gościa, krótkim "wejść" i w drzwiach stanął młody mężczyzna ze spuchniętym nosem, pierwsza ofiara Chloe. Dziewczyna lekko się wzdrygnęła i przez chwilę nawet żałowała chłopaka, ale szybko przegoniła wyrzuty wspominając to jak oni potraktowali ją.
- Nie chciałem przeszkadzać, ale Meredit bez Ciebie się nie obejdzie. - wskazał palcem na twarz.
- Cóż za nowość Jonathanie. Wyglądasz wyjątkowo paskudnie, ale pokaż to. No złamany, kość trzeba Ci nastawić, chyba że z tym garbem chcesz zostać. - i zanim dokończyła myśl znów zagruchotały kości. Chłopak pisnął i ugiął się w pasie, ale po chwili grymas z twarzy zniknął. Kobieta podała mu w kubku jakiś ziołowy napar i kazała mu wypić "byle szybko i żeby głowy nie zawracał". Podszedł do krzesła stojącego obok Chloe i usiadł na nim wykorzystując dobry punkt by się jej przyjrzeć. Ona również zerkała na niego z ukosa. Na początku wydał się jej młodszy na tle pozostałej, brodatej dwójki, lecz teraz dojrzała jednodniowy zarost, cienką bliznę na policzku, szerokie ramiona. Był dobrze zbudowany, jak większość wojowników z zamku jej Króla. Wysoki i młody, ale niewątpliwie mężczyzna. Gdyby nie siny nos można by go uznać również za dość urokliwego. Miał ciemną opaleniznę i kudłate, czarne, krótkie włosy, regularne rysy szczęki, pełne wargi. Był kontrastem Chlo. Ona była filigranową kobietą, lecz wysportowaną. Jasnoblond włosy opadały jej falami na plecy i ramiona, były dość długie. Skóra mimo słońca nie złapała koloru, jedynie duże usta rozświetlały jej buzię swoim różem. Ręce zdobione miała tatuażami wyrażającymi cztery żywioły, życie i duszę.
- Szedł z Tobą ktoś jeszcze? Szukałaś pozostałych? Też próbowałem, ale to niebezpieczne w pojedynkę. - przerwał milczenie Jonathan. Znał ją? On też?
- A kim Ty jesteś, że szukałeś ocalałych mojego rodu? - kąśliwie mu odpowiedziała.
- Twojego? Od kiedy szanowna łuczniczko masz go na własność... - odpowiedział z uśmiechem, jakby niewzruszony jej tonem. Więc on był z jej miasta? Czyli nie tylko ona ocalała. Wydawał się być odprężony. Szybko zapomniał o wydarzeniach sprzed godziny.
- Widziałeś innych? Byli z Tobą? Komuś jeszcze udało się uciec?
- Niestety nie wiem. Przebywałem daleko poza miastem, gdy was zaatakowano. Król wysłał mnie w jednej sprawie. Bardzo żałuję, że nie zdołałem pomóc. Do samego zamku nie dotarłem, w drodze powrotnej kilka tych poczwar mnie wytropiło i musiałem uciekać. Udało mi się ich zgubić, ale siebie również. Krążąc tak dotarłem do tej wioski... No mnie przyjęto milej. - puścił oczko do Chloe. Opróżnił dużym łykiem resztę z kubka i podziękował serdecznie starszej kobiecie. - Powinnaś spróbować napojów Meredit. To najlepsza zielarka pod słońcem. Trupa by na nogi postawiła. - wyraźnie wiedział jak wprawić kobietę w zadowolenie. Był ujmujący na swój sposób.
- Jonathan, jesteś niepoprawny. - zmierzwiła mu włosy zielarka. - A Ty dziecko odpocznij. Przed dalszą drogą będziesz czuła się lepiej. Prześpij się tu, zaparzę Ci melisy. Masz tu koc, a Ty uciekaj. Nic tu po Tobie. Lepiej przekaż tamtej dwójce, żeby mi z oczu schodzili. Kto to widział tak kobietę traktować.
Jonathan posłusznie wyszedł, skinął jedynie głową na pożegnanie. Chloe ułożyła się wygodnie i nakryła kocem. Nim porwał ją sen poczuła jeszcze kojący zapach melisy i pozwoliła sobie odpocząć.
CZYTASZ
OBCA
FantasyChloe, silna wojowniczka rodu Akui. Młoda kobieta, osamotniona na starcie dorosłego życia. Brutalnie odebrano jej szczęście. Czy prowadzona przez duchowych opiekunów zdoła stawić czoła demonom przeszłości? Czy będzie potrzebowała bliskości Jonathana...