Wojna, początek.

30 3 3
                                    


Gdy zwolniła uścisk, ujrzała pod swoimi nogami martwe truchło, które wyglądało jakby ktoś wyssał z niego życie. Mechanicznie oblizała wargę, był na niej słodko mdły smak. Czy tym miała teraz się żywić? Była zdumiona, że życie można zmaterializować, że można je fizycznie poczuć, że można się nim nasycić. Pochłonięta kontemplacją nie zauważyła, że drugi wartownik zbiegł, a w oddali przedzierał się oddalający się krzyk jakiejś pokojówki.
- Jesteś... - usłyszała za sobą. To był Nicholas. Ujrzała go z promiennym uśmiechem, jakby nie wzruszał go widok trupa pod jej stopami. Wyciągnęła dłoń w jego stronę i pozwoliła się ucałować. - Miałem wrażenie jakbyś zniknęła na całą wieczność. Wyglądasz kwitnąco.
- O wieczność dopiero będę walczyć. - wyszeptała zalotnie i zachichotała demonowi do ucha. Przestała nad tym panować, całe jej ciało zachowywało się tak, aby przyciągać potencjalne ofiary. - Nie najadłam się. - dodała skrzywiona i rozejrzała się wokół. Nie bacząc już na Nicholasa, udała się żwawym krokiem w stronę dobiegających głosów. Już na samą myśl przygryzała dolną wargę.
Demon niespiesznie udał się za swoją Lady, krył głęboko w sobie przerażenie jakie przyniosła ze sobą zmiana Vivianne. Nie wiedział jaką potęgą mogła się stać, ona sama jeszcze tego nie wiedziała. Dwie przypadkowo spotkane osoby skończyły swój żywot jak ich poprzednik, u stóp nowej królowej. Teraz dopiero poczuła ulgę, skurcz, który trzymał w ryzach wnętrzności w końcu się poluźnił. Skóra się napięła, witalność powróciła. Usta błyszczały od słodko mdłej mazi.
- Jesteśmy gotowi mój drogi. Nadszedł czas, w którym możemy podjąć walkę. - kąciki jej ust wolno rozchodziły się ku górze, wyglądała niebezpiecznie, bardzo zwierzęco, była jak nieokiełznany żywioł.
W zamku zwołano zebranie. Wieści o morderstwach królowej rozbiegły się błyskawicznie. Najsilniejsi wojownicy obawiali się spotkania z nią twarzą w twarz, jednocześnie obawiali się konsekwencji za nieobecność. Wszyscy pospiesznie schodzili się na główny plac, nie było wśród nich odważnego, który szepnąłby choć jedno słowo. Nicholas i jego dwóch przybocznych demonów obserwowali miejsce zgromadzenia stojąc na uboczu. Król rozmyślał nad opatrznością piekieł, wierzył że obecność jego najwspanialszej jest sowitą nagrodą za cierpliwość.
Lady Vivianne sfrunęła z samego szczytu jednej z wieży. Poruszała się z prędkością nieosiągalną dla innych demonów, mrugnięcie powieki wystarczyło żeby nie zauważyć kiedy lądowała. Patrzyła na swój lud bez wyrazu.
- Piekło się odrodzi! - krzyknęła z pełnym przekonaniem. Biesiadujące na drzewach kruki poderwały się pospiesznie do lotu i uciekły ku niebu. - Zaprowadzę was do nowego królestwa. - Chwyciła w garść trochę ziemi i ceremonialnie pokazała tłumowi. - Każdy skrawek, każda garść tej marnej ziemi będzie nasza.
Zdumione demony milczały, część wstrzymywała oddech.
Vivianne uniosła się w górę, rozłożyła ramiona na boki. Ziemia zatrzęsła się jakby miała się rozstąpić i zaprosić demonice do piekielnych czeluści, gdzie jej miejsce. Zerwała się wichura, błyskawice trzaskały wszędzie wokół. Wtedy ciało kobiety zapłonęło. Ogień otulał każdą jej część. Kilkunastu zgromadzonych padło na kolana, a z gardła królowej wydobył się głos...
- Jestem końcem nad końce, czeluścią najciemniejszą, ogniem najgorętszym, lawą niespokojną. - tylko Nicholas zdołał ustać, obserwował jak ludzie i demony poddają się jej. Nie mógł uwierzyć w to wszystko. Czyim głosem przemawiała Vivianne? Jakiego potwora wpuściła do swojego ciała? Zaczynał czuć obawę o siebie.
- Jestem zagładą i mrokiem, a wy zostaliście wybrani. Poprowadzę was do tego, co od zawsze należy się nam! Odbierzemy pisane nam królestwo, a każdy kto stanie nam na drodze będzie skazany na wieczną mękę. - klasnęła w dłonie i mroczna poświata opadła na jej lud. Żywioły wciąż niszczyły okolice, tylko płomienie ją otaczające powoli gasły a jej oczy były bardziej obecne.
- Dzielę się z wami moją mocą. - przekrzykiwała hulający wiatr. - Wasze skrzydła już nigdy was nie zawiodą. Biegnijcie po bronie, dzień sądu właśnie nadszedł!
Armia uzbrojonych i natchnionych demonów ruszyła na bój. Część biegła, część leciała, Nicholas i Lady Vivianne górowali nad nimi dzierżąc w dłoniach potężne miecze. Świat spowijał się mrokiem z każdym pokonywanym metrem. Prowadziła ich na wojnę z konkretnym wrogiem...


OBCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz