c.d. rozdziału I

107 9 0
                                    

Gdy dobiegali do bram zamku widzieli strażników na murach. Większość z łukami gotowymi do strzału. Czujnie obserwowali otoczenie i reagowali na każdy ruch. Jakiś głos krzyknął by unieść wrota i cała czwórka mogła swobodnie wejść na zamek. Król ich oczekiwał. Zniecierpliwiony wyszedł im na przeciw.
- Panie, moja matka miała racje. - odparła bez ogródek Chloe. Dało się słyszeć kilka przerażonych westchnięć. Ruch w miasteczku się wzmożył, kobiety z dziećmi na rękach kierowały się pospiesznie do swych chat. 
- Znaleźliśmy ślad dwie godziny drogi na wschód. Nie wiemy ile ich było, ale ślad był świeży. Niezaprzeczalnie ktoś z nich dziś kręcił się w okolicy. - dodał jeden z tropicieli jak gdyby niewzruszony otaczającą go paniką. Rany ludu były zbyt świeże, niezabliźnione. Czy dadzą radę znów stanąć do walki?
- Jeden ślad? - odparł Król. - To niedorzeczne. Żaden demon samotnie nie zapuściłby się tak niebezpiecznie blisko naszych ziem. 
- Masz racje, Panie. - pokiwała głową Chloe, która składała w całość elementy układanki. - To był test. Sprawdzali nas, sprawdzali na ile jesteśmy przygotowani. Obawiam się, że odkryliśmy karty, teraz kimkolwiek są, wiedzą ile nas jest. Uderzą jeśli jest ich więcej...
- A jeśli jest ich mniej to uderzą z opóźnieniem. - dokończył za nią jeden z tropicieli.
Król pogładził swój szorstki zarost i oddalił się do swoich komnat. Trudne zadanie przed nim postawiono, sam nie wiedział jak mu sprostać.
Chlo podziękowała tropicielom za pomoc i pobiegła niespiesznie do swoich rodziców. Matka jej ważyła w garze jakiś napar, odmawiała przy tym modły do Świętych Duchów. Dziewczyna wiedziała, żeby jej nie przeszkadzać. Ojca znalazła za chatą, pielęgnował konie. Ciepło się uśmiechnął na widok swojej córki. Był już starcem, znacznie przewyższał matkę wiekiem, ale mimo to tężyzna jego ciała była imponująca. W czasie wojny był zbiegiem z więzienia dla prawdomównych, tak nazywali je wyzwoleńcy. Kiedyś rządy nie były sprawiedliwe. Przemierzając kraje dotarł aż na te ziemie. Król dał mu dom, a on dodatkowe siły w walce z demonami. Swą żonę i Chloe poznał przypadkiem, gdy dziewczyna wstępowała w szeregi wojska. Biologicznego ojca nie znała, zmarł nim się urodziła, lecz zaakceptowała wolę matki z czasem przekonując się, że mężczyzna ten zasługuje na szacunek i pokochała go.
- Nie martw się dziecko. Nie w wojsku leży siła, lecz w naszych uczuciach. Póki twe serce kocha, póty zło nie zwyciężyło. - otoczył dziewczynę ramieniem i pogładził po złotych włosach. Bał się. Nie o siebie, i tak był już na ostatniej prostej swego życia, lecz właśnie o nią. O dzielną, młodą kobietę, której przypisano ważne zadanie. Sama Chloe jeszcze nie była tego świadoma. Nie była jeszcze świadoma wielu rzeczy, które przesądzą nad jej losem.


OBCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz