Rozdział IX

54 4 1
                                    

Minąwszy bramy zobaczyli toczące się swoim zwyczajnym rytmem życie. Gromady dzieci, mały rynek, zabiegane kobiety, a między nimi czujni strażnicy. Po chwili zaczęli skupiać na sobie coraz więcej ciekawskich par oczu, gdy zsiedli z koni zobaczyli zbliżającą się w ich stronę grupę wojowników z przywódcą na czele. Chloe przekazując konia Jonathanowi ruszyła im na przeciw. 
- Czego szukacie w naszych bramach i co wy za jedni? - usłyszała gruby głos postawnego mężczyzny.
- Pozwólcie nam się przedstawić i wszystko wyjaśnić. Jestem Chloe, wojowniczka rodu Akui. - skłoniła lekko głowę. - To Jonathan, mój towarzysz podróży. Moje królestwo zostało zaatakowane przez demony... Powrócił koszmar, o którym strach było śnić. Przybywamy z misją by prosić waszego króla o pomoc. Pozwólcie nam z nim pomówić. Przebyliśmy długą drogę i czasu jest coraz mniej.
Jakoś ciszej się zrobiło, dzieci już tak nie biegały. Ludzie stali i patrzyli a przywódca wojska szeptał coś do podwładnego. Chlo niemal słyszała jak przełyka ślinę, chciała odwrócić się do Jona by uzyskać trochę wsparcia, ale wtedy jej rozmówca zwrócił się do niej.
- Oddajcie konie pod naszą opiekę. Król przyjmie was po bankiecie na który możecie przyjść. Leon zaprowadzi was do gościnnej komnaty, odpocznijcie tam i przyodziejcie się z szacunkiem nim przed oblicze króla staniecie.
Usłyszawszy te słowa oboje odetchnęli z ulgą. Spokojnie udali się za owym Leonem, który był jednym z wojowników, niczym niewyróżniającym się mężczyzną. Komnata znajdowała się we wschodniej części pałacu na drugim piętrze, sala bankietowa była na pierwszym. Gdy zostali sami z wdzięcznością padli na wielkie łóżko i rozkoszowali się jego miękkością. Ciszę przerwał Jonathan.
- Co dalej? Jeśli król nam pomoże, to co zrobimy dalej?
Spojrzała na niego myśląc nad odpowiedzią. - Nie wiem... Król nam pomoże... Na pewno będzie wiedział z kim jeszcze możemy się zjednoczyć w walce.
- Na pewno masz rację. - ziewnął jednoznacznie i przewrócił się na bok by po chwili być już w głębokim śnie. Chlo chwilę go obserwowała, nie czuła potrzeby snu więc przykryła towarzysza. Już miała poczęstować się winem gdy rozległo się ciche puknięcie do drzwi. Podeszła je otworzyć i ujrzała drobną kobietę w średnim wieku trzymającą w rękach wystawne szaty.
- Witaj panienko. Poproszono byście je włożyli na bankiet z królem. Jeśli by źle leżały to proszę zadzwonić dzwoneczkiem na korytarzu, na pewno się zjawie. 
Nim zdążyła kobiecie podziękować, ta oddaliła się szybkim krokiem w głąb pałacu. Zamknęła więc drzwi i ułożyła trzymane szaty na fotelu. Dla Jonathana przygotowano typowy męski strój, pewnie większość uczestników bankietu będzie w podobnym. Dla niej przygotowano złotą suknię, niemal w kolorze jej włosów. Ciasny, sztywny gorset straszył swoją nową właścicielkę, ale piękne koronki przy talii skrojone jakby w głęboki uśmiech, zachęcały by chociaż przymierzyć. Chloe zerknęła na Jona, spał. Zabrała suknię za parawan i zaczęła się przebierać. Poczuła się nagle bardzo kobieco, lecz wiązanie gorsetu samej sobie okazało się być trudniejsze niż myślała. Wyszła zza parawanu i stojąc przodem do lustra próbowała odpowiednio go ścisnąć. Szelest wielu warstw materiału przebudził Jonathana. Usiadł powoli i nieśmiało zaczął się przypatrywać jak wielka, odważna wojowniczka toczy właśnie walkę swojego życia ze złotą suknią i najwyraźniej przegrywa. Kąciki jego ust lekko się uniosły, był to uroczy widok. Długie fale włosów opadały jej na plecy i plątały się we wstążkach. Wstał i podszedł do niej. Spojrzeniami spotkali się w odbiciu. Chwycił jej włosy w garść i przerzucił je do przodu, lekko sunąć dłonią po jej karku, poczuł jak jej ciało przeszedł dreszcz. Ujął w dłonie wstążki gorsetu i oczko po oczku ściągał je do siebie. Gdy skończył wykonał jeszcze dużą kokardę i podniósł wzrok do lustra. Chlo patrzyła na niego chwilę po czym odwróciła się. Stali blisko siebie, chyba zbyt blisko gdyż czuli wzajemnie swój oddech. Spojrzenie Jonathana przeszywało ją na wskroś, lustrował ją wnikliwie jakby patrzył pierwszy i zarazem ostatni raz. Uniósł dłoń i opuszkami palców chwycił jej policzek, Chloe wstrzymała oddech i wtedy ktoś znów zapukał do drzwi.
- Otworzę. - rzuciła krótko i szybko, chyba zbyt szybko, ruszyła by otworzyć. Za drzwiami stała ta sama kobieta, która przyniosła im stroje.

- O jak ładnie leży, no to świetnie. A panicz nieubrany? Szkoda czasu. Dajcie stopy, pomierzę was co by buty jakieś znaleźć. 
Za krótką chwilę kobieta przyniosła im pantofle i zniknęła w korytarzu jak poprzednio. Jon chwycił z fotela strój i udał się za parawan. Chlo usiadła przed lustrem i zaczęła uplatać włosy. Co prawda nie chciała ich wiązać, lecz potrzebowała zajęcia, żeby przetrawić sytuację sprzed chwili. Co to było? Wciąż czuła jego dłoń na swoim policzku. Może to przez leki? Na pewno źle to odebrała, przecież Jon miał swoją tajemniczą Nimfę. Odwróciła się, był cały czas za parawanem. Zabrała się za zmianę opatrunku.
- Pomóc Ci? - zapytał gdy skończył się przebierać. - Jak w ogóle się czujesz?
- Dobrze, poradzę sobie. - odpowiedziała udając skupienie by tylko nie spotkać się z jego wzrokiem. Dlaczego się tak peszyła? To nie było w jej stylu. Gdzie wyparowała cała pewność siebie?
- Co jest? - kucnął przy niej i zapytał. Gdy milczała westchnął tylko i zaczął zawijać bandaż. Choć robił to już któryś raz, dopiero teraz poczuła jak delikatnie jej dotyka. Widząc jej zaciśnięte wargi uśmiechnął się.
- Gotowe. - odezwał się dumnie. Wstał i podał jej rękę. Patrzyła na niego krótką chwilę.
- Chodźmy, pewnie już się zaczęło. Mamy do załatwienia ważną sprawę. - powiedziała na jednym wdechu i pospiesznie wstała w kierunku drzwi.
- Co Ty wyprawiasz, Chloe... - złapał ją i zatrzymał. Przysunął się powoli i stanowczym gestem zmusił ją do odwrócenia się w jego stronę.
- Co ja wyprawiam? 
- Obawiasz się czegoś? - uważnie się jej przyglądał. Lekko objął ją w talii, a drugą rękę wplótł w jej włosy. Ciasny gorset uniemożliwiał jej głębokie oddechy, a puls przyspieszał. Zorientowała się, że przylegają do siebie i wtedy poczuła ciepłe wargi Jona na swoich. Przycisnął ją do siebie, a ona oddała się temu pocałunkowi. Niewiele już myślała, na pewno nie o tym co właśnie się wydarzyło. Całowały ją pełne wargi, a trzymały silne ramiona. Zawrót głowy i motyle w brzuchu to jedyne co czuła. Kiedy odsunął się od niej i spojrzał na nią, Chlo stała ze spuszczoną głową, a jej biust unosił się wraz z każdym głębokim oddechem. Chwycił ją za dłonie i ucałował je z lekkim uśmiechem.
- Pięknie wyglądasz. Jak marzenie...

OBCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz