...

11 3 2
                                    

Wiedziała, że podróż na pole bitwy nie potrwa długo.  Dzień chylił się ku zachodowi, miała być to już ostatnia noc przed walką. Każdy z nich potrzebował solidnego odpoczynku, jednak Chlo  czuła że nie będzie jej dane tej nocy zasnąć. Wciąż myślała o odpowiedzialności za losy świata, która ciążyła jej na duszy. Z jednej strony - wiedziała już jak się umiera. Śmierć jest spokojna, gdy stajesz z nią twarzą w twarz nie czujesz już strachu, nie czujesz już żalu, godzisz się z nią. Czy jeśli i tym razem umrze, bogini znów będzie na nią czekać? Czy spotka rodziców? A może jej dusza nie zazna wiecznego spokoju...
- Jesteś nieobecna, mogę Ci w czymś pomóc? - wyrwał ją z zamyślenia Jonathan w momencie gdy zastępy wojska dzieliły się w grupy. Mieli rozbijać obóz i przygotowywać posiłki.
- Nie, nie musisz. To znaczy, mam na myśli, że wszystko w porządku. - odpowiedziała próbując zachować swobodny ton. - A może mogę mieć do Ciebie prośbę. Moja rana potrzebuje nowego opatrunku.
- Jasne, chętnie się tym zajmę. Bardzo Ci dokucza?
Oh żebyś wiedział jak..., pomyślała.
- Jest znośna, ważne że jest sprawna. - uśmiechnęła się przekonująco i zaczęła wyciągać z toreb potrzebne rzeczy.
Kiedy nowe bandaże już uciskały jej ramię wraz z Johnem zaczęli rozpalać swoje ognisko, przy którym mieli spędzić najbliższe kilka godzin. Chloe poczuła ochotę na polowanie. Tak dawno tego nie robiła, a sprawiało jej to wiele przyjemności, polując czuła się odprężona i oderwana od rzeczywistego świata. Od świata tak mrocznego, jaki nie śnił się jej jeszcze jakiś czas temu. Mimo chęci, wyjęła z torby porcję surowej sarniny, którą dostali w zamku i umieściła ją nad ogniskiem.
Jonathan nie był zbyt rozmowny, była mu za to wdzięczna. Zostało przed nią ostatnie kilka godzin na przygotowanie się. Co jeszcze mogła zdziałać?  W myślach wróciła do niej przeszłość, przeszłość która została wymazana, a w miejsce której ma zostać nadpisana nowa. Wróciła myślami do dawnej siebie. Mrocznej Lady Vivianne. Dlaczego będąc po tamtej stronie mogła władać tak potężną mocą, a będąc tu gdzie jest teraz... Będąc tu może bronić się tylko mieczem i siłą własnych mięśni. Gdyby tak mogła na nowo posiąść tą moc, lecz zachować czysty umysł. Zagłębiając się we wspomnienia zaczęły wracać do niej przypadkowe strony z ksiąg. Największym problemem okazywała się być jej zatruta ręka. Truciznę w ryzach utrzymywały zioła, ale Chloe wiedziała, że to chwilowe. A gdyby tak pozbyć się problemu? Może gdyby pozbawiła się otrutej ręki to byłaby wolna od mrocznej strony siebie... Odrzuciła jednak od siebie ten pomysł. Była potrzebna na tej wojnie, sprawna i pełna sił.
Poczuła na włosach dłoń Johna. Kiedy uniosła wzrok zobaczyła jak jego myśli wędrują gdzieś ponad korony drzew, jakby szukał w gniazdach odpowiedzi. Oparła głowę o jego ramię i w ciszy zjedli ostatni posiłek. Miała tylko nadzieję, że nie jest to ostatni wspólny w ich życiu.
Zapadł zmrok. Z każdym kwadransem słychać było już coraz mniej szeptów, wojsko zasnęło. John mimo iż leżał koło niej nieruchomo od dłuższego czasu, to wiedziała że nie śpi. Czuwał. Nad nią. Jakby wiedział i bał się, że Chlo znów zniknie. Ale przecież ona nie mogła zniknąć, nie mogła popełnić tego błędu drugi raz, a on nie mógł wiedzieć.
Wtem nocną ciszę przerwał Król i Drake rozkazując by natychmiast zebrać bronie i czym prędzej powrócić do drogi. Chloe zerwała się na równe nogi, tak szybko? Wojsko ledwo usnęło. John mimo jej wcześniejszego wrażenia jednak spał, gdyż otwierał oczy powoli i przeciągle, jakby jeszcze nie rozumiał co się dzieje. Choć ogarnęło nią duże zdziwienie, dosiadła konia i ruszyła za armią, która tym razem narzuciła dość porywcze tempo, a raczej Król narzucił. Czuła z lasu nieprzyjemną aurę, jakby powietrze zgęstniało, żołnierze i konie byli głośno, lecz mimo to las i tak emanował dziwną ciszą. Jakby zastygło w nim życie. Wyrwana z zamyślenia została dopiero na widok tak dobrze znanej jej polany. Wojsko wpadło na nią bez zastanowienia i to wystarczyło, by demony wyfrunęły z każdej ze stron. Rozległy się krwawe odgłosy walki. Nie dostrzegła jednak innych wojsk, byli tylko oni. Mogła łatwo dostrzec jak armia Króla jest dziesiątkowana poprzez ataki ostrych szponów z góry, a mimo to była tak sparaliżowana, że nie mogła do nich dołączyć. Strach? Wzrok jej błądził po polanie, szukała nim nieświadomie tego, który to wszystko rozpoczął. Największego wroga. I go dostrzegła. Unosił się dużo wyżej niż jego wojska, obserwował wszystko z góry i też wydawał się jakby kogoś szukał. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Chloe ledwo ujrzała jak posyła jej szyderczy uśmiech, a następnie nurkuje w tłumie by po chwili wyłonić się z niego trzymając Jonathana. Unosili się tak oboje, John próbował się wyrwać, lecz Demon rozciął jego pierś jednym, potężnym ciosem... Z gardła Chlo wyrwał się niemy krzyk. Rozpacz jaka nią zawładnęła doprowadziła jej ciało do szaleństwa. Dziewczyna padła na kolana, zerwała z ramienia opatrunek i wracając pamięcią do mrocznych ksiąg zaczęła recytować na głos przeczytane w nich formuły, zaklęcia. Czas jakby zwalniał, trzepot skrzydeł był jakby coraz dalej. Chciała spróbować, chciała znów władać potężną mocą i zemścić się na demonach za wszystkie krzywdy. Za rodziców i za Johna. Nad polaną zebrały się czarne jak piekło chmury, z których raz po raz trzaskały błyskawice. Chloe wciąż recytowała, jak w transie, wiedziała że dobiega już końca. Czuła już jak ciało zaczyna przemianę. Poczuła rozrywający ból na plecach. Ból rozrywanej skóry, przez którą wydostały się potężne dwa, czarne skrzydła. Ona sama jakby traciła świadomość, już czuła jak upada na ziemię, lecz wtedy ktoś przytrzymał jej głowę. Gdy znów otworzyła oczy ujrzała tego, którym tak gardziła. Przecież był tylko marionetką w jej rękach. Jego rola w jej zwycięstwie już zmierzała ku końcowi, niedługo miała go zabić i sama zawładnąć tym światem.
- Witaj Lady Vivianne... Witaj ukochana, tęskniłem...

Chloe zerwała się przerażona i zalana potem. Jej ciężki oddech zbudził Jonathana.
- Co Ci jest? - potrząsnął nią za ramiona, lecz ta zdawała się być w głębokim szoku. - Chlo ocknij się, to był tylko zły sen. Słyszysz? Jestem tu. - próbował do niej dotrzeć i jednocześnie uspokoić. Przytulił jej głowię do swojej piersi.
- Jesteś tu. Żyjesz. - szepnęła i poczuła jak łzy płyną po jej policzkach. Nie mogła wyśnić gorszego koszmaru niż ten, w którym znowu staje się potworem. Na szczęście to był tylko sen, a przynajmniej tak chciała wtedy myśleć...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 18, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

OBCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz