Po krótkiej przemowie Nicholasa zapadła cisza, a gdy Lady Vivianne ruszyła do wyjścia z sali, wszyscy zebrani oddali jej niski pokłon. W jej ślady ruszył również ich król. Zrównał się ze swoją boginią i pełen podziwu próbował zebrać słowa. Marzył o niej na jawie. Krocząc w milczeniu znaleźli się w sypialni.
- Musisz mi pomóc. - odezwała się w końcu i jednocześnie wyrwała Nicholasa z zadumy.
- Co tylko sobie życzysz. - ucałował jej dłonie.
- Musisz pomóc mi przygotować plan. Chcę przejąć okoliczne królestwa, chcę zbudować dla nas imperium. - obdarzała go lekkim uśmiechem, widząc jego maślane oczy jedynie upewniała się w przekonaniu, że teraz zrobi dla niej wszystko. Był dla niej pionkiem w grze, którą zaczęła rozgrywać. Odkąd jej krew została zatruta, aż do przemiany, utraciła całkowity kontakt z drugą stroną. Kiedyś czuła opiekę bogini nad sobą, czuła wsparcie zmarłych rodziców, teraz nie czuła nic, nie pamiętała już o krzywdach, których doświadczyła. Przepełniały ją złe moce, serce stało się nieczułe. Nie zastanawiała się nawet nad tym skąd w niej taki dar. W głowie jedynie krążyły myśli podpowiadające, że musi ten dar rozwijać, musi znaleźć starożytne księgi, musi nauczyć się kontrolować słabsze istoty. To pozwoli jej zdobyć władzę.
- Zrobimy to kochana Vivianne, zdobędziemy ten świat, zawładniemy tym marnym stworzeniem, które go zamieszkuje.
- Wskaż mi proszę twe zbiory ksiąg. Chciałabym je przejrzeć.
- Chodźmy. - odrzekł krótko i oboje udali się do podziemnych komnat, gdzie Nicholas trzymał swoje najcenniejsze egzemplarze.
Wodziła dłońmi po zakurzonych grzbietach opasłych tomów i mogłaby przysiąc, że czuła mrowienie na opuszkach.
- Każ wartownikom zanieść je wszystkie do mojej komnaty. - zniecierpliwiona poruszyła nieznacznie skrzydłami. - Potrzebuję teraz czasu. Jeśli ktoś mi przeszkodzi gotowa będę pozbawić go głowy. - posłała Nicholasowi znaczące spojrzenie. Osobiście wolałaby go jeszcze jakiś czas utrzymać przy życiu, ale bez niego też by się obyła.
Demon tylko skinął na jej rozkaz i stojąc wśród pustych już półek obserwował jak jego ukochana odchodzi. Czuł, że niedługo wydarzy się coś wielkiego, coś, na co tak długo czekał.
Vivianne tymczasem gnała czym prędzej do komnaty, tak pożądała ukrytej w księgach wiedzy, że czuła jak pulsują jej skronie.
Uspokoiła emocje dopiero gdy zatrzasnęła za sobą potężne drzwi. Chwyciła najbliżej leżący egzemplarz, przysunęła świecznik i łapiąc za skórzaną oprawę, otworzyła wnętrze księgi. Zaczęła chłonąć jej treść, czytała o potężnych mocach, o demonicznych władcach, czytała zaklęcia i opisy rytuałów. Niespodziewanie jej ciałem wstrząsnął dreszcz, jakby uderzył w nią piorun, oczy zaszły mgłą, sparaliżowana uniosła się pod sufit. Nie mogła się poruszyć, ale umysł pozostawał wciąż przytomny. Ból rozchodził się stopniowo, zaczęło się od stóp. Niemy krzyk wyrwał się z jej gardła gdy mistyczne tatuaże zaczęły zdobić jej ciało... od wewnątrz. Czuła jak skomplikowane wzory wiją się wokół jej kończyn. Miała wrażenie jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. Nie wie ile czasu trwała przemiana... Nie wie jak długo modliła się o swój koniec... Gdy opadła na posadzkę nie czuła kompletnie nic. Ból minął, umysł już nie cierpiał, czuła się lekko jak nigdy wcześniej. Kiedy omiotła spojrzeniem komnatę nie mogła uwierzyć, że przeczytała wszystkie księgi. Kiedy? Jak potężne i mroczne są to moce?
Patrząc w lustro nie dostrzegła w sobie żadnych zmian. Może to wszystko było tylko snem? Długim, realistycznym, bolesnym snem...?
Zastanawiała się nad tym dopóki nie poczuła sycącego głodu, który palił ją od wewnątrz.
Wychodząc na korytarz zastała na nim wartowników, którzy zapewne z polecenia Nicholasa pilnowali jej komnaty. Oczy jej pociemniały a zwierzęcy instynkt zlokalizował ofiarę. Chwyciła stojącego obok demona za kark, przyciągnęła do siebie i zaczęła ucztę...
CZYTASZ
OBCA
FantasyChloe, silna wojowniczka rodu Akui. Młoda kobieta, osamotniona na starcie dorosłego życia. Brutalnie odebrano jej szczęście. Czy prowadzona przez duchowych opiekunów zdoła stawić czoła demonom przeszłości? Czy będzie potrzebowała bliskości Jonathana...