Nowe, starte życie

33 2 0
                                    

Dziś jest ten dzień, dzień w którym zacznę wszystko od nowa. Właśnie przyjechaliśmy na lotnisko: ja, Anna, Marek, Amelka i Kamila. Nadal nie odzywałam się do moich NIBY rodziców. Mimo naszej relacji uparli się aby mnie odwieźć na lotnisko. Kierowaliśmy się w stronę odprawy, ale było jeszcze sporo czasu do odlotu. Usiedliśmy na krzesłach. Pogadałam jeszcze z dziewczynami, gdy nagle po całym lotnisku rozległ się głos kobiety... "Pasażerowie do Londynu proszeni do odprawy". To właśnie tam miałam mieć przesiadkę do mojego nowego życia. Czyli najpierw Londyn potem LA.
-Czas na mnie- powiedziłam wstając z krzesła. Przytuliłam Kamilę na pożegnanie.
-Będę tęsknić... pisz, dzwoń dawaj jakiś znak życia i pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć.- Po jej oczach zleciało kilka bezbronnych łez.
- Dziękuje, też będę za tobą tęsknić Kami. Jesteś najlepszą przyjaciółka na świecie. Bardzo Cię kocham.- wydusiłam patrząc w te szare oczy.

Gdy już oderwałam się od Kamili na szyję rzuciła mi się Amelka.
-Wiem, że nie miałyśmy dobrych relacji, ale bardzo Cię kocham, pamiętaj zawsze będziesz moją siostrą.- Bardzo mnie wzruszyły słowa Amelki.
-Kiedy ty tak wydoroślałaś?- Spojrzałam na blondynkę wzruszającą ramionami.- Będę tęsknić za Tobą i będzie mi brakować tego dogadywania. Bardzo Cię kocham, pamietaj, że zawsze będę przy tobie nawet jesli bedziemy na dwóch różnych końcach świata. Dzwoń jak będziesz potrzebować pomocy, rad od starszej siostry.- Nie mogłam wytrzymać z oczu uroniłam mi się jedna łza, którą szybko wydarłam. Nagle usłyszałam męski głos.
-Z nami się nie pożegnasz?- spojrzałam na Marka. Podeszłam do jego i Anny.
-Dowidzenia- wykrztusiłam z trudem.
- Mimo wszystko pamiętaj, że zawsze możesz tu wrócić i zawsze będziemy cie kochać.- Powiedziała Anna. Złapała moją ręke i wręczyła mi coś.
-Co to?- zapytałam
-Miałaś to przy sobie, gdy do nas trafiłaś- odpowiedział Marek.
-To jest opaska na rączkę dziecka w szpitalu.-dodała Anna.

Spojrzałam na przedmiot, który dostałam. Potem mój wzrok zwrócił się w stronę małżeństwa, które mnie wychowało.
-Dziękuje- powiedziałam z żalem, ponieważ nie wiedziałam całej prawdy, którą jeszcze ukrywali. Tyle pytań chodziło mi jeszcze po głowie. A najbardziej zastanawiało mnie 'Kto mnie im oddał?' nie wiedziałam czy zrobiła to moja mama czy może tata, którego imienia nadal nie znam. A może ktoś inny...
-Czas na mnie- powiedziałam i ruszyłam do odprawy. Odwróciłam się ostatni raz do najbliższych mówiąc sobie.- Czas zacząć nowe, stare życie.

***

Jestem już w Londynie. Lot minął bardzo szybko. Przez cały ten czas wpatrywałam się w opaskę, na której pisało "Anastasia, 09.11.1998r." I jeszcze jakaś nazwa. Chyba to była nazwa szpitala. Tak właśnie minęło te kilka godzin lotu.

Teraz tylko muszę udać się do kolejnej odprawy. Odebrałam moją czarną walizkę i ruszyłam przed siebie. Nadal wpatrując się na opaskę z moją datą urodzenia i imieniem.

Szłam przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Moje oczy nadal przykuwała ta malutka opaska. Nagle uderzyłam w coś twardego. Poczułam, że na kogoś wpadłam i to spowodowało mój upadek.
-Jak idziesz?!- krzyknął męski glos. Uniosłam wzrok delikatnie w górę. Moim oczą ukazał się chlopak, wysoki chłopak. Miał brązowe włosy. Mój wzrok przemierzył go z gory, na dół. Miał na sobie czarne spodnie i białą koszulkę z krótkim rękawkiem. Z prawego rękawa wychodziły tatuaże, które miał na całej ręce. Chłopak był szeroki w barach. Po jego ramionach i twardej klacie, na którą wpadłam można było stwierdzić, że nie jest mu obca siłownia. Moje nie dyskretne przypatrywanie się i analizowanie wygladu chlopaka przerwał jago głos.- Widzę, że ani chodzić, ani mówić Cię nie nauczyli.- powiedział z uśmiechem na twarzy... Na pewno zauważył jak mu sie przyglądam i to spowodowało ten chytry uśmieszek.
-To, ty nie patrzysz jak chodzisz...trzymając tego swojego IPhon'a i SMS'ując- powiedziałam spoglądając na telefon, który leżał na ziemi ekranem w stronę podłogi. Było mi to obojętne czy szybka pękła. Albo Nie wolałam żeby na niej pojawiły się pęknięcia tworzące pajęczynę.

-Widzę, że jednak umiesz mówić- Powiedział podnosząc telefon, na którym pojawiło się kilka dużych zarysowań. On jednak się tym nie przejął.
-A ja widzę, że nie wiesz co to kultura.- Podniosłam się na nogi i otrzepałam tył spodni.
-Pyskata, lubię takie, ale nie rób sobie nadziei- parsknął, spoglądając swoimi niebieskimi oczami w moje.
-Pff... Do głowy by mi nigdy nie przyszło zwracać uwagę na takiego chama.
-Tak, to dlatego tak mi się uwarznie przyglądałaś. A mój widok doprowadził Cię do spotkania z podłogą- zaśmiał się pokazując przy tym swoje białe zęby.
-Nie mam czasu na rozmowy z takim dupkiem jak ty.- spojrzałam na uśmiech, który nadal widniał na jego twarzy i w dodatku stał się jeszcze większy. Gdyby nie to, że zaraz odlatuje mój samolot, nie dałabym mu tego zwycięstwa w naszej kłótni. Podniosłam torebkę i walizkę, która się przewróciła. Ruszyłam w kierunku odprawy ciągnąc za sobą bagaż.

Siedzialam już w samolocie rozmyślając.
-Co za niewychowany dupek- pomyślałam.- Rodzice mogli go chociaż kultury nauczyć. STOOP! Dlaczego ja o nim wogóle myślę?-zadałam sobie sama pytanie....
Mam ważniejsze sprawy na głowie.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Akcja dopiero się rozkręca. Mam kolejne 808 słów. Wiem, że jak na romans to ten początek nie bardzo pasował, ale nie chciałam pisać o szkołę. Uważam, że jest już takich dużo opowiadań (książek). A kolejnym powodem takiego początku było to, że bardzo kocham tajemnice, zagadki i tego typu sprawy... Może to trochę wiąże się z moimi marzeniami z dzieciństwa... haha ☺

Odnaleźć życie(zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz