Rozdział 5

18 0 0
                                    

Siedziałem z Revy na kanapie oglądając film. Jakaś komedia. Nie potrafiłem się na nim skupić. Ciągle wracałem myślami do dzisiejszego rana. Złość całkiem już ze mnie wyparowała.

- Nico... - Revy oderwała wzrok od telewizora i spojrzała na mnie. – Powiesz mi w końcu?

Eh... Revy wciąż niedawała mi spokoju. Bardzo chciała wiedzieć, co stało się z mamą Kiry. Pogłaskałem Revy po plecach.

- Zapomniałaś, co ci wcześniej mówiłem? – westchnąłem.

- Tak, wiem, że obiecałeś, ale... - Revy zmarszczyła brwi. – To nie tylko ciekawość. Dziś Kira był strasznie ponury, w ogóle z nami nie rozmawiał, a teraz gdzieś zniknął. Martwię się.

Wróciłem spojrzeniem na telewizor. Kira zawsze się tak zachowywał pod koniec czerwca. Jego rodzice zawsze brali w tedy wolne i wyjeżdżali gdzieś całą czwórką na wakacje. Jednak później wszystko się zmieniło...

Dawniej radosne dni przemieniły się w bolesne wspomnienie.

Ponownie spojrzałem na Revy.

- Kilka lat temu mama Kiry wyszła z domu i już nigdy nie wróciła. – odpowiedziałem cicho. – Właśnie dziś wypada rocznica. Kira nigdzie nie zniknął, pewnie jest na lotnisku.

Revy posmutniała. Zrobiło jej się go żal.

- Co może robić cały dzień na lotnisku? – spytała po chwili milczenia. Czułem, że Revy nagle zaczęła patrzeć na Kirę innym spojrzeniem.

- Czeka na ojca. – odpowiedziałem. – Wciąż liczy, że jego ojciec w końcu weźmie się w garść i wróci do domu.

Revy spuściła wzrok. Z pewnością nie tego się spodziewała.

- Dlaczego? – jej głos był cichy. – Co się stało?

Westchnąłem.

- Nikt tego nie wie. – wciąż głaskałem Revy. Dobrze pamiętałem tamten czas. To jak wszyscy się martwili... Mamę Kiry znali wszyscy w okolicy, była bardzo lubianą osobą. – Nie zostawiła po sobie żadnego listu, ani wiadomości. Nie wiadomo, czy w ogóle żyje, a może umarła..

Revy nic już nie powiedziała. Wtuliła się w moje ramię.

- W tamtym okresie obydwoje mieliśmy problemy w rodzinie... - uśmiechnąłem się, przypominając sobie pierwsze słowa, jakie Kira do mnie powiedział: „Ty nie masz taty, a ja mamy. Może zrobimy tak, żeby nasi rodzice wzięli ślub?" – Może to właśnie był powód, który zbliżył nas do siebie...

Revy wciąż milczała. Sięgnęła po pilota i wyłączyła telewizor.

- Nie mogę oglądać wesołych rzeczy w takiej chwili. – odpowiedziała cicho na moje pytające spojrzenie.

Delikatnie złapałem ją za brodę i uniosłem jej twarz, by na mnie spojrzała. Miała zaczerwienione oczy.

- Hej... - pogłaskałem ją po policzku. – Nie ma sensu się smucić...

Pociągnęła nosem.

- Czuję się jak idiotka... - wyszeptała. Patrzyłem na nią zaskoczony. Co jej przyszło do głowy? – Narzekałam na swoje dzieciństwo, cały czas myślałam, że to ja miałam najgorzej. A wychodzi zupełnie na odwrót.

- To wcale nie tak. – przytuliłem ją do siebie. – Wcale nie jesteś idiotką... Każde z nas przeżyło swoją własną tragedię, nie ma czegoś takiego jak złe i gorsze dzieciństwo. Twoje problemy są tak samo smutne jak moje i Kiry.

NiReOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz