Egzekucja

208 18 4
                                    

Była 11.30, ja, Ed i May ruszyliśmy w stronę miejsca egzekucji. Na ulicach wszyscy przechodnie rozmawiali o karze śmierci, dla Lena Yang'a. Len został skazany na zasztyletowanie. Około godziny 11.50 byliśmy na miejscu. Wiele osób czekało już, by zobaczyć egzekucję. Po dziesięciu minutach, pojawił się Len, powoli idący w stronę miejsca jego kary. Od wszystkich stron był otoczony strażą. Miał na sobie kajdanki, jego wrok był wbity w ziemię. Na jego twarzy było widać strach, ale przede wszystkim gniew. Gdy dotarł na miejsce, większość strażników się rozeszło, pozostało tylko dwóch, trzymali oni długie ostrza. To nimi miał być wykonany wyrok.
Po kilku minutach, przed placem egzekucyjnym pojawił się Lin, razem z żoną. Jechali w czymś podobnym do karocy, ale w stylu Xing. Lin wysiadł i skierował się w stronę Lena, klęczoncego przed strażnikami. Lin podszedł do skazańca, powiedział mu coś i odszedł.
- Ostatnie słowo? - spytał jeden ze strażników.
- Popełniłeś błąd, mój kochany przyrodni bracie. - rzekł Len kierując wzrok w stronę Lina.
- To najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć. - oznajmił Lin, spoglądając na skazańca.
Strażnicy podnieśli ostrza i skierowali je na Lena. W jednej chwili wbili ostrza w jego ciało. Po wyciągnięciu, z ran zaczęła wpływać krew. Cesarz nawet nie spojrzał na przyrodniczego brata, gdy ten umierał na oczach całej stolicy. Ostatnimi siłami Len wykrztusił z siebie słowa: "Nienawidzę cię", po czym opadł na ziemię.

Spojrzałem na May, ze smutkiem patrzyła na zmarłego brata. Co jak co, ale byli ze sobą spokrewnieni. Ed nie wyglądał na smutnego, czy wesołego, miał normalny, jak na niego, wyraz twarzy. Ciało Lena zostało przyniesione na jakiś wóz. Większość ludzi zaczęła się rozchodzić. My, jednak zostaliśmy, ponieważ chcieliśmy porozmawiać z Linem. Próbowaliśmy się do niego zbliżyć, ale za każdym razem straż nas zatrzymywała, a cesarz nawet się do nas nie odwrócił. Lin wrócił do karocy, z przygnębionym wyrazem twarzy. Tian także nie wyglądała na szczęśliwą. Para cesarska powoli skierowała się w stronę pałacu.

Wróciliśmy do naszych pokoi w pałacu. Zostaliśmy zaproszeni na obiad. Uczta była obfita w różne dania. Wszyscy goście rozmawiali.
- Co to za mięso? - spytał Ed próbując jednej z potraw.
- To? Ach, to jest danie z mięsa z psa. - odpowiedziała mi May
Ed dziwne spojrzał na potrawę.
- Muszę iść za potrzebą! - rzekł szybko, po czym udał się jak najszybciej do łazienki.
Ze śmiechu omal nie wyplułem herbaty, którą właśnie piłem.
Lin widząc całą sytuację nawet się nie zaśmiał, co mnie zdziwiło, bo myślałem, że ze śmiechu spadnie z krzesła. On jednak tylko wpatrywał się w całą sytuację z przygnębiającą miną.

Jak obiecałam, dziś pojawił się nowy rozdział, mam nadzieję, że się podobał.

Fullmetal Alchemist - Dalsza podróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz