Kolejne godziny mijały. Liczyłam sekundy zerkając na zegarek co pięć minut.
Nigdy nie wybacze sobię tego, że jej nie uratowałam.Gdybym jej pomogła, nie zapomniała o niej, nie kłóciła się z nią.
Nie walczyłaby teraz o życie.
Jeżeli ona umrzę, to Josh też. Tylko Josha sama zabije.Poczułam kogoś dłoń na ramieniu.
- Wszystko dobrze? - Armin spojrzał na mnie. Widać było w jego oczach smutek, współczucie, zmartwienie.
Pomyśłałam chwilę po czym złapałam go gwałtownie za rękaw.
- Nie - podniosłam na niego wzrok. Teraz miejsce smutku zajął gniew. - Mówiłeś że ją wtedy widziałeś! Okłamałeś mnie!
- Ja, ja.. przepraszam Ros ! - krzyknął.
- Nie wybacze Ci tego. - Spojrzałam na niego. - Ty, to przez Ciebie ona tu jest! - krzyknęłam głośniej, a u oczach chłopaka momentalnie pojawiły się łzy.
- Ros! - Samuel gwałtownie wstał z miejsca. - Chyba troszkę przesadzasz!
Zaczęłam płakać.
- Przepraszam, wiecie że ona jest dla mnie ważna. - spojrzałam na Samuela.
Chłopak podszedł bliżej i przytulił mnie.
- Kocham Cię Ros. - oparłam głowę na jego ramieniu. Wtedy nie doszło do mnie do powiedział. Brzmiało to jak słowa pocieszenia.
*
Następne godziny mijały. Usypiałam.
Armin przyniósł mi i Samuelowi, oraz sobie czekoladę oraz jakiś tani sok.
- Ros. Jedź do domu i się prześpij i umyj. - powiedział stanowczo Armin.
- Po pierwsze nie, po drugie nie, po trzecie goń się.
- Ros! - Samuel skarcił mnie wzrokiem.
- Przepraszam! - nie umiałam opanować emocji. Moja ręka - bolała.
Za chwilę z sali obok wyszedł lekarz.
Szturchnęłam Armina w ramię. Przecież, on podal się za jej brata.
Armin podbiegł do lekarza. Wymienili ze sobą pare zdań, po czym wrócił do nas.
- Clarie.. - wziął głęboki wdech. - umarła.