#2

195K 9.9K 3.5K
                                    


Archer faktycznie miał rację, ponieważ , mój pokój znajduje się obok jego. Ten fakt nie był uspokajający. Jego słowa dały mi jasno do zrozumienia, że nie chce mnie tu widzieć. Kto wie co wpadnie mu do głowy. Trzymałam w ręce klucz, i zastanawiałam się co zobaczę za tymi drzwiami. Chodź miałam delikatne wyobrażenie, nie wiedziałam do końca, jak to wyjdzie. Sama wybrałam meble i farby o kolorze limonkowym i białym, ale musiałam zobaczyć to na żywo, aby się przekonać. Po paru minutach gapienia się w drzwi, otworzyłam je.  Pomieszczenie, które dawniej było prywatnym gabinetem pani Hale,  nie należało do dużych, ale mi to wystarczyło. Przeciwległa ściana, składała się odsuwanych szklanych drzwi, przez które można było dostać się na balkon. Po lewej, znajdowało się duże białe łóżko a naprzeciwko nich, pod ścianą rząd biało-limonkowych szafek, w których będę mogła trzymać dosłownie wszystko! Mała garderoba miała swoje miejsce niedaleko drzwi. Całkiem miło i przytulnie. 

-I jak ci się podoba?- obok mnie w momencie znalazła się Katty, trzymająca oburącz kartonowe pudełko. Jedno z moich oczywiście.

-Tak jak sobie wymarzyłam.- odpowiedziałam. Mój wzrok powędrował na lampkę nocną, która wydawała się bardzo delikatna.

-Mój wujek się postarał.- zachichotała- Pilnowałam wszystkiego osobiście.- podeszła parę kroków do przodu i odłożyła katon na podłogę- To co? Wnosimy trochę Reed do tego pomieszczenia?


***


Rozpakowywanie, przekładanie, układanie i rozmieszczanie wszystkich moich rzeczy, zajęło nam bardzo dużo czasu. W międzyczasie rudowłosa opowiadała mi o szkole, swoich znajomych, ciekawych miejscach w mieście i ludziach, których warto unikać. Zadawała setki pytań, dotyczących absolutnie każdego tematu.  Kiedy skończyłyśmy, postanowiłyśmy zejść do kuchni aby coś przekąsić.

-Masz ochotę na coś specjalnego?- zapytała Kat 

-Nie chyba nie.- przeskakiwałam co dwa schodki, aż w końcu znalazłam się w kuchni.- Myślę, że kanapki mi wystarczą.
W pomieszczaniu była już moja matka oraz Adam. Popijali kawę, z identycznych kubków rozmawiając o czymś beztrosko.

-Gdzie Archer?- usłyszałam pytanie osiemnastolatki

-Nie wiem.- wzruszył ramionami jego ojciec.

Odniosłam wrażenie, że taka sytuacja jest częsta. Nie wyobrażam sobie nie powiedzieć mamie gdzie idę i z kim, tak samo jak nie wyobrażam sobie braku zainteresowania z jej strony, tym gdzie mogłabym być.  Widocznie tutaj, to normalka.
Rudowłosa przeszła obok mnie i otworzyła lodówkę, lustrując jej zawartość. Zerknęłam jej przez ramię, szukając czegoś dla siebie.

-To się często zdarza?- zapytałam, kiedy sięgała po sałatę

-Co takiego?- wyciągała coraz to różniejsze produkty i odstawiała na wyspę kuchenną. 

-Że Archera nie ma w domu i nikt nie wie, gdzie się podziewa.- trochę dziwnie było zadawać pytania na jego temat, ale gryzła mnie ciekawość.
-On jest jak kot. Ma swoje drogi i kryjówki, które należą tylko do niego.- zaśmiała się, zresztą jak zwykle- Uwierz mi, nie ma szans żeby cokolwiek złego się mu stało.  Co najwyżej, on zrobi krzywdę komuś.

Wzdrygnęłam się, przypominając sobie jego wcześniejszą groźbę. 

-Ohh... nie martw się.- zaniepokoiła się, moją reakcją- Więcej gada niż robi. Jak w końcu się przyzwyczai do ciebie i twojej mamy, nie będzie tak źle.

Uśmiechnęłam się blado.

-Zawsze taki był?- usłyszałam swoje pytanie. Zaczęłam płukać warzywa i kroić je.

-Nie. W dzieciństwie prawie cały czas bawiliśmy się razem. Było całkiem zabawnie.- oblizała palec, na którym znalazła się odrobina sosu do kanapek-Kiedyś, kiedy byłam bardzo smutna przebrał się w moją sukienkę i paradował w koronie po pokoju, żeby poprawić mi humor. Nawet tak śmiesznie tańczył i śpiewał. Okropnie fałszował, tak nawiasem mówiąc.

Choć zostałam obdarzona wybujałą wyobraźnią, nie potrafię wyobrazić sobie takiej sytuacji. Nie w jego przypadku.

-I pomogło?

-A żebyś wiedziała!- jej dźwięczny śmiech uniósł się echem po kuchni. Ona cały czas była wesoła i nie wiem jak ona to robi.- Wszystko zmieniło się kiedy ciocia zachorowała i zmarła. Stał się..inny.- popatrzyła na stos kanapek i przygryzła wargę- Ale to dobry chłopak. Jeśli ktoś jest dobry z natury, to już zawsze taki będzie, nawet jeśli zamaskuje to seriami złośliwych uwag. komentarzy i furii. 
Nie odezwałam się. Zaczęłam jeść kolorowe arcydzieło. Po chwili zaczęłam wypytywać Katty o nauczycieli ze szkoły, więc dziewczyna rozgadała się, jak to ma w zwyczaju.


Po późnej kolacji, Kat pojechała do domu a ja wzięłam długi i relaksujący prysznic. Zapach lawendy, podziałał kojąco. Kiedy wyszłam z łazienki, przebrana w piżamę było już grubo po drugiej w nocy. Czułam się sennie, więc myślałam tylko o tym by się położyć. Ale kiedy już to zrobiłam, sen wcale nie nadchodził. Może to przez nowe miejsce, a może przez wrażenia ostatniego tygodnia. Sama nie wiem, ale wierciłam się na łóżko bardzo długo, rozmyślając nad wieloma rzeczami. Kiedy mój zegarek wskazywał 4:12 na podjeździe rozbłysły reflektory samochodowe. Czyżby mój uroczy przyrodni braciszek wrócił do domu? Po paru minutach usłyszałam jak wchodzi do domu. Nie czułam się komfortowo, wiedząc że w każdej chwili może tu przyjść i udusić mnie poduszką. Potrząsnęłam głową, odrzucając tą myśl. Kiedy wchodził po schodach na górę, podniosłam się do pozycji siedzącej. W pewnym momencie kroki ucichły i to pod moimi drzwiami. Nie podoba mi się to! Po paru długich chwilach, w końcu odszedł i z hukiem zatrzasną drzwi do swojego pokoju.  Zachowuje się jak pięciolatek, który w każdej chwili może cię zabić wykonując jeden cios.

===
Hejka ;)

Jeśli tu jesteś, zostaw po sobie jakiś ślad. 
Na razie te rozdziały nie są takie fascynujące, ale spokojnie, wszystko w swoim czasie ^^
Pozdrawiam ;3





Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz