W samochodzie panowała głucha cisza. Prowadził ten cały Diego, który kojarzy mi się z kubkiem kawy. W przodzie siedzi Matt, który z zaciętą miną patrzy w boczne lusterko. Oddycha głęboko, więc pewnie odczuwa jeszcze skutki walki. Archer usiadł przy oknie, ciągnąc mnie uprzednio za sobą i posadził na swoich kolanach. Wytarł krew ciemnym materiałem i rzucił pod nogi. Obok siedział nieznany mi chłopak, a reszta jechała parę metrów za nami w drugim samochodzie. Nikt się nie odezwał, nikt nic nie mówił. Jedyny słyszalny odgłos to silnik. Potem dojeżdżamy do mieszkania chłopaków i Matt wystrzela z samochodu jak z procy. Zanim w zdezorientowaniu udaje mi się stanąć na podjeździe, z garażu wyjeżdża jego samochód a on sam siedzi za kierownicą.
-A temu co?- pyta jeden z chłopaków. Ma lekki zarost i włosy w nieładzie.
To pierwsze słowa jakie słyszę od pół godziny.-Daj mu spokój- mówi Diego, zatrzaskując drzwi samochodu. Kładzie ręce na biodrach.
Rozchodzimy się. A przynajmniej mój przyszły przyrodni brat, ciągnie mnie za sobą do środka. Jest dziwnie spokojny, nic nie mówi. Tam, w piwnicy kiedy wpadłam mu w ramiona, przycisnął swoje usta do moich z cichym westchnięciem ulgi. I to wszystko. Czyżby to było wszystko, na co go stać? Weszłam do jego pokoju, a on zaraz za mną. Pachniało tu nim. Wciągnęłam ten zapach, pozwalając by rozszedł się po moim ciele. Zaczęłam czuć się bezpieczniej.
-Reed..-zaczął. Jego głos był mocno zachrypnięty, więc odkaszlnął.Obróciłam się lekko, patrząc na niego, starając się opanować drżenie brody. Podszedł do mnie, badając mnie spojrzeniem. Rana pod jego okiem, wciąż była zaczerwieniona i błyszczała. Oblizałam spierzchnięte usta.
Objął mnie, gwałtownie przyciskając do siebie.
-Kurwa, tak cholernie bałem się, że cię stracę.
Jego głos wyrażał to, z jak wielką ulgą wypowiedział to zdanie. Jego dłoń głaskała moje włosy z taką czułością, że praktycznie przestałam czuć grunt pod nogami.
-T-to było...straszne- pociągnęłam nosem. Zacisnęłam powieki, spod których uciekały łzy. Ścisnęłam materiał jego bluzy, kiedy jego usta dotknęły czubka mojej głowy.-Nigdy więcej, nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić, skarbie. Nigdy więcej- przysięga, delikatnie kołysząc nas na boki.
***
Zmyłam z siebie brud, jaki odcisnęło na mnie to wszystko. Rany na nadgarstkach szczypały, kiedy mydliłam całe ciało. Wciąż czułam obrzydliwe dłonie Evana na ciele i jego paskudny oddech na szyi. Nie miałam już czym płakać, więc tylko poruszałam ramionami oddychając nierówno. Potem wytarłam się śnieżnobiałym ręcznikiem i nałożyłam ubranie, które przygotował mi Archer. Z mojej torby, którą znaleźli chłopaki, wyciągnął ciemnie legginsy na wf a do kompletu podarował mi swoją czarną koszulkę. Omijałam lustro, które pokazywało jak bardzo rozbita byłam. Podkrążone oczy, zaczerwieniony nos i pręgę na policzku. Napadło mnie wspomnienie, pochylonego napastnika i jego wzrok wyrażający pożądanie. Złapałam się umywalki, aby nie stracić równowagi. To było okropne. Kiedy już się opanowałam wyszłam z łazienki a Archer siedział dokładnie tak, jak go zostawiłam. Podniósł na mnie wzrok, kiedy zbliżałam się do łóżka. Z moich mokrych włosów, spadały krople wody. Chłopak kiwnął do mnie, a ja zrozumiałam co mam zrobić. Usiadłam mu na kolanach, chcąc wtopić się w niego. Objął mnie delikatnie, kiedy ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.-Wiem, że to trudne ale muszę z tobą porozmawiać, okej?
Poruszyłam się niespokojnie, nie odzywając się.
-Lepiej, żebyś powiedziała to mi, niż któremukolwiek z chłopaków- stwierdził.- Prawda?
Pokiwałam lekko głową, ignorując fakt, że zostawiam na jego koszulce mokre ślady.
CZYTASZ
Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]
Teen FictionPREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia ukochanej mamy, bez wahania więc zgadza się na przeprowadzkę do domu przyszłego ojczyma. Adam Hale jest dobrym człowiekiem, dlatego dziewczyna...