lie [lashton] 2/3

658 57 6
                                    

Ostatnie trzy dni spędziłem na leżeniu w domu pod warstwą grubych koców i ignorowaniu Ashtona, który wydzwaniał do mnie przez cały ten czas.

W pewnym momencie ktoś zapukał w drzwi do mojego pokoju, które po chwili otworzyły się, ukazując postać mojej mamy.

- Kochanie, ktoś do ciebie - poinformowała z małym uśmiechem.

- Kto? - spytałem, nie mając ochoty na żadne kontakty z ludźmi.

- Mówił, że ma na imię Ashton - powiedziała, przez co moje serce przyspieszyło bicie.

- Nie ma mnie w domu - odpowiedziałem obojętnie i odwróciłem głowę w drugą stronę.

Mama wyszła z pokoju i zeszła na dół. Po krótkiej chwili usłyszałem podniesiony głos mojej rodzicielki i drugi, należący do blondyna. Następnie do moich uszu dotarły głośne kroki, wskazujące na to, że ktoś wchodził do góry i to raczej na pewno nie była mama. Odwróciłem się w przeciwną stronę od drzwi, po czym zamknąłem oczy, z zamiarem udawania snu. Usłyszawszy dźwięk otwieranych drzwi moje serce prawie stanęło.

- Luke, wiem, że nie śpisz - powiedział, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo tęskniłem za jego głosem. - Proszę, porozmawiaj ze mną.

Nie odpowiedziałem, mając nadzieję, że uwierzy w mój sen i sobie pójdzie.

Nadzieja matką głupich.

Poczułem jak materac obok mnie ugina się lekko pod jego ciężarem.

- Lukey, proszę.. - zaczął, ale gdy tylko poczułem jego rękę na swoich plecach, wyskoczyłem z łóżka jak poparzony.

- Po pierwsze, nie dotykaj mnie - wskazałem na niego palcem, zaciskając mocno szczękę. - Po drugie, nigdy więcej nie mów na mnie "Lukey", a po trzecie, nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

Mówiąc to nawet na niego nie patrzyłem. To byłoby zbyt bolesne.

Chłopak ani razu mi nie przerwał, a kiedy przez kilka kolejnych chwil również się nie odzywał, uniosłem wzrok, by w końcu na niego spojrzeć. Kiedy to zrobiłem moje serce stanęło po raz kolejny, ale tym razem zdawało się nie ruszać na nowo. Te piękne oczy, teraz pełne bólu wpatrywały się we mnie błagającym spojrzeniem. Wyglądał okropnie, był bledszy niż zwykle i miał bardziej wyraźne wory pod oczami. Tylko dlaczego wyglądał jakby to on cierpiał, kiedy to ja zostałem zdradzony?

- P-proszę - wyjąkał, a jego oczy zaszły łzami.

Ten widok dosłownie łamał mi serce, chciałem go przytulić, zrobić cokolwiek by poczuł się lepiej, by nie płakał z mojego powodu. Ale wtedy uświadamiałem sobie, że nie powinno mi być go żal. Nie powinno, a jednak było i nie mogłem tego powstrzymać.

- N-nie wiem co się stało, dlaczego jesteś na mnie zły? Co ja zrobiłem? L-luke, ja naprawdę nie mam pojecia.. - postanowiłem przerwać jego marne tłumaczenia zanim zacznę płakać i wyminąłem go, podchodząc do drzwi.

- Myślę, że powinieneś już iść - starałem się wypowiedzieć te słowa stanowczo, ale jak zwykle nic nie było po mojej myśli, ponieważ mój głos załamał się na końcu. Przełknąłem gulę w gardle i z całych sił próbowałem powstrzymać łzy, które uparcie chciały wydostać się spod moich powiek.

- Ale..

- Wyjdź, Ashton - otworzyłem drzwi na oścież, nie podnosząc wzroku na blondyna.

Po chwili, która zdawała się trwać wiecznie, w końcu ruszył w stronę drzwi i posyłając mi ostanie smutne spojrzenie, wyszedł z pomieszczenia.

Zatrzasnąłem za nim drzwi, a po moich policzkach natychmiast zaczęły spływać wszystkie żale ostatnich dni.

Pomimo wszystko ja wciąż go kocham.

a.n

To jeszcze nie koniec ♥

one shots | 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz