pet shop [malum]

563 41 5
                                    

Na zewnątrz szalała okropna wichura, szarpiąc każdą nie wytrzymałą rzecz, którą napotkała. Różne kartki, gazety, liście i śmieci tańczyły na wietrze, jeszcze bardziej utrudniając widoczność, która spowodowana była tak mocną ulewą. Wiatr szarpał delikatny daszek, zamontowany nad sklepem ze zwierzętami, w którym przebywał Calum.

Chłopak chodził od klatki do klatki, próbując uspokoić przestraszone psy i koty. Wszystkie szczekały, piszczały i miałczały, jeszcze bardziej wzmagając hałas, co doprowadzało osiemnastolatka do białej gorączki.

- Spokojnie, malutki - mówił do kundelka, który "przytulał się" do jego nogi, głaskąc go.

Nagle po pomieszaniu rozniósł się ogromny huk, a wszelkie dźwięki z zewnątrz wzrosły na sile. Calum podskoczył, odwracając się i zauważył, że jedno okno było otworzone na oścież. Podbiegł tam szybko i, z niemałym trudem, zamknął je na nowo. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu czegoś czym mógłby zabarakadować okna i drzwi. Podszedł do dużej szafy, stojącej przy tej samej ścianie i użył całej swojej siły, by przesunąć ją pod okiennice. Kiedy mu się udało pośpiesznie podszedł do drzwi, chcąc sprawdzić ich wytrzymałość.

Bez większego celu wyjrzał przez małe okienko w nich i wytrzeszczył oczy, widząc jakąś osobę, siedzącą na ławce przed sklepem. Przez deszcz widział bardzo niewyraźnie, jednak kiedy zobaczył jak wiatr szarpie tym człowiekiem na wszystkie strony, otworzył drzwi, nie mogąc go tam tak zostawić.

- Hej! Hej, ty! - krzyczał, jednak nadaremno. Grzmoty, nadchodzącej burzy, krople uderzające o beton oraz świst szalonego wiatru skutecznie go zagłuszały.

Podjął szybką decyzję i wybiegł z budynku. Niemal natychmiast został powalony na ziemię, przez siłę z jaką uderzyła w niego fala powietrza. Wstał i teraz bardziej ostrożnie doszedł do chłopaka.

Kolorowo włosy chłopak rozpaczliwie próbował utrzymać się na ławce. Jego palce mocno zaciskały się na poręczach, podczas gdy wichura miotała nim jak szmacianą lalką. Po jego policzkach spływały łzy zmieszane z kroplami deszczu. Tak bardzo żałował, że uparł się na to wyjście i nie posłuchał swojej mamy, która ostrzegała go przed złymi prognozami. Po jego głowie chodziły najczarniejsze scenariusze. Bał się, że już nigdy jej nie zobaczy, że nigdy nie powie jej jak bardzo ją kocha.

- Chodź! - usłyszał głośny krzyk, na co jego głowa poderwała się do góry. Nie zdążył zareagować, ponieważ nieznajomy chwycił go mocno za rękę i zaczął ciągnąć w jakimś kierunku.

Chłopak, nie opierając się podążał za brunetem. W końcu doszli pod jakiś budynek, nieznajomy otworzył drzwi i wepchnął go do środka, wchodząc zaraz po nim. Zielono włosy oparł się o ladę, ciężko oddychając i zaczął rozglądać się po miejscu, do którego trafił. Od razu usłyszał szczekanie i skomlenie zwierząt, znajdujących się w całym pomieszczeniu, więc domyślił się, że znajduje się w schronisku.

Michael spojrzał na zamykającego drzwi chłopaka. Oboje byli przemoknięci od stóp do głów, jednak kiedy zielonooki wyglądał zapewne jak mokry szczur, tamten drugi wyglądał całkiem gorąco.

- Co ci odbiło, żeby w taką pogodę przebywać na zewnątrz?! - spytał brunet, z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.

- M-mieszkam za daleko i.. nie miałem gdzie pójść - zająknął się, czując się niekomfortowo, gdy tamten tak na niego patrzył.

Calum był wzburzony i chciał dodać coś jeszcze o tym jak głupie to było z jego strony, kiedy zobaczył jak z oka niższego chłopaka wypływa samotna kropla wody. Mogła być ona pozostałością deszczu, owszem, jednak jemu wyglądało to na coś innego, więc postanowił pozostawić tamten temat.

one shots | 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz