1.

2.3K 218 75
                                    

*dwa lata później*

Życie płata nam rożne figle. Zawsze zastanawiałem się dlaczego niewinni muszą doświadczać największego cierpienia. Nienawidzę uczucia kiedy czyjś szczery uśmiech zamienia się w płacz i ból.

Minęły już dwa lata odkąd Naruto prawie wykrwawił się na śmierć. Odwiedzałem go codziennie w nadziei, że któregoś dnia otworzy oczy.

Tak, Naruto nadal nie odzyskał przytomniści. Lekarze są bezradni. Ja tym bardziej. Przy życiu trzyma mnie tylko myśl, że obudzi się wreszcie z tego koszmaru.

Może gdybym trzymał się od niego z daleka to przeze mnie tyle by nie cierpiał. Żył by sobie szczęśliwie. Może znalazłby sobie jakąś dziewczynę, ułożyłby sobie życie na spokojnie.

Na wszystko było już za późno. Jedyne co mogłem teraz robić to czekać i patrzeć na jego śpiącą, spokojną twarz.

Sobota. Kolejna sobota, którą spędzałem przy szpitalnym łóżku Naruto. Ze łzami w oczach patrzyłem na niego i głaskając go po włosach szeptałem do niego.

- Naru... Obudź się kochanie. Smutno tu bez ciebie... - urwałem. Wziąłem głęboki wdech. Po policzku spłynęła mi jedna, samotna łezka. Złapałem jego dłoń w swoją. - Tęsknię za tobą. Wróć do mnie...

Nagle w pomieszczeniu pojawił się lekarz z pielęgniarkami. Nie odwróciłem się nawet. Od dwóch lat byłem przykuty do jego łóżka i nie miałem zamiaru zostwiać jeśli nie jest to konieczne. A prawie w ogóle nie było konieczne.

- Nie potrzebnie Pan tu siedzi... On się może nigdy nie obudzić. - Wtedy pomyślałem, że zaraz wybuchnę. Jak on śmiał?!

- Nie! On wróci... Wróci do mnie...

- On nie... - zaczął.spojrzałem na niego gniewinie i zamilkł. I dobrze. Gotów byłem zrobić mu krzywdę. Jestem przekonany, że Naruto przedzej czy później wróci do nas i będziemy szczęśliwi.

- Jeśli tylko to ma pan do powiedzenia to proszę zostawić nas samych - fuknąłem.

- Dobrze, panie Uchiha... - bąknął cicho. Chwilę jeszcze patrzył na mnie i blondyna ale po chwili odszedł razem z pielęgniarkami.

*godzinę później*

Prawie przysypiałem na krześle. Siedziałem zgięty. Głowę i ręce miałem ułożone na materacu, na wysokości dłoni Uzumakiego. Głowę miałem zwróconą w stronę jego. Patrzyłem sppkojnie na jego twarz. Miałem lekko przymknięte oczy. Jedną dłonią trzymałem jego rękę.

Będę na niego czekał ile się da. Choćbym miał czekać całe życie. Przynajmniej tyle mogłem dla niego zrobić. Czekać. Czekać przy nim. Być pełnym nadzieji, która prawie każdy próbował mi odebrać. Oprócz Itachiego.

Jedynie Itachi mnie rozumiał. Wspierał. Pomagał. Jako jedyny wierzył, że Naruto napewno się obudzi. Cieszyłem się z takiego brata chociaż wiedziałem, że nie do końca był zadowolony, że jestem gejem. Cóż przynajmniej to akceptował.

Kiedy tak leżałem nagle zachciało mi się znowu płakać. Cicho szlochałem. Nie potrafiłem się wyciszyć. Zamknąłem oczy.

Nie wiem ile płakałem ale kiedy poczułem czyjąś dłoń natychmiast zerwałem się zszokowany na równe nogi.

Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie czyja to była ręka. Nie mogłem w to uwierzyć. Myślałem, że to jakiś głupi sen. Że zaraz się obudzę i wszystko zniknie. Zamrugałem kilka razy. Uszczypnąłem się nawet w ramię. Na co usłyszałem stłumiony śmiech. Wiedziałem do kogo należy.

Patrzyłem prosto w jego błękitne oczy, które były zeszklone od łez. Moje rownież. To był Naruto...

___________________

Coś same smutne rozdziały mi wychodzą... XD zdarza się ale kiedyś musi być lepiej. ;3

Co myślicie o nagłym powrocie do żywych? XD Przesadzone? XD Na prawdę ciekawi mnie wasze zdanie... :D

20 gwiazdek = następny rozdział (+ jak uda mi się napisać xD)

Gwiazdkujcie i komentujcie kochani x

Do następnego x

20 gwiazdek = następny rozdział ;3

SasuNaru2 - Together ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz