- Pan Itachi...
Zerwałem się z krzesła, słysząc jego imię.
- Co z moim bratem?! - krzyknąłem. Patrzyłem przerażony na kobietę.
- Proszę się uspokoić. Pański brat odzyskał przytomność...
Nie obchodziło mnie już co miała więcej do powiedzenia. Jeszcze mniej obchodziło mnie dokończenie obiadu. Czym prędzej pobiegłem w kierunku sali, w której leżał. Słyszałem jak Naruto i pielęgniarka krzyczą za mną moje imię. Wbiegłem do pomieszczenia, a za mną i blondyn. Stanąłem jak wryty i popatrzyłem na brata.
- Itachi... - szepnąłem. W oczach miałem łzy.
Coś jednak było nie tak. W ogóle nie zareagował na swoje imię. Patrzył na mnie obojętnym wzrokiem. Dlaczego miałem wrażenie, że mnie nie poznawał?
Chwilę później pojawiła się za nami pielęgniarka. Lekko dyszała. Obróciłem się w jej stronę.
- Co z nim? - spytałem. Niczego nie rozumiałem. Miał wypadek ale przecież to nie było nic poważnego.
- Miałam wam powiedzieć. Podczas wypadku doszło do poważniejszego urazu niż myśleliśmy. Okazało się, że został uszkodzony płat mózgu, który odpowiada za pamięć. Bardzo nam przykro.
Usiadłem koło Itachiego i próbowałem zacząć rozmowę.
- Hej, Itachi... - szepnąłem i uśmiechnąłem się lekko. Ręce mi się trzęsły.
- Cześć, em...
- Sasuke - mruknąłem. - Jestem twoim młodszym bratem. Zabiorę cie do domu.
- Ciesze się, że mam takiego przystojnego brata - odwzajemnił uśmiech. Wiedziałem, że był równie w niekomfortowej sytuacji co ja.
- On odzyska pamięć? - Naruto zwrócił się do młodej pielęgniarki. Zagryzłem wargę i razem z bratem zwróciliśmy na nich spojrzenia.
- Musicie porozmawiać z lekarzem. Nie wiem więcej, nie mam takich uprawnień - wyszła.
***tydzień później***
- Na prawdę nie można nic zrobić?
- Przykro mi. Może kiedyś odzyska pamięć, ale nie ma nic pewnego. Kiedy wróci w znajome strony może coś się zmieni. Powinnieście z nim rozmawiać, przypominać jakieś zdarzenia. Najlepsze będą zdjęcia.
- Rozumiem.
- Tu macie wypis dla Pana Uchihy - podała nam kartkę i resztę dokumentów. - Powodzenia życzę. Za dwa tygodnie proszę przyjść na badania kontrolne.
***godzinę później***
- Tu mieszkam?
- Wszyscy tu mieszkamy - odparłem. Spojrzałem na te same stare ściany. Westchąłem w duchu. Myślałem, że nic gorszego stać się nie może. A jednak.
- Ładnie tu. - Z zachwytem rozglądał się po salonie. Za nami do domu wszedł Naruto. Oboje nie mogliśmy się odnaleźć w tej sytuacji.
- Zaprowadzę cie do twojej sypialni - przytaknął. Zwrociłem twarz do blondyna. - Zaczniesz robić obiad? - Naruto pokiwał twierdząco i z lekkim uśmiechem ruszył do kuchni.
*ITACHI*
Sasuke zabrał mnie do "mojego" pokoju. Rozglądałem się dookoła w osłupieniu. Otoczenie wydawało mi się znajome ale jednocześnie obce.
- Em... - zacząłem, spoglądając na brata.
- Stało się coś? - spytał łagodnie. Właściwie to nie wiedziałem czy coś coś było nie tak. Ale czegoś mi brakowało.
- Gdzie są nasi rodzice? - spytałem, patrząc na zdjęcie, na którym znajdowaliśmy z parą ludzi, bardzo do nas podobni. Sasuke zagryzł wargę, po czym zblizył się do mnie i kładąc rękę na ramieniu powiedział:
- Nasi rodzice nieżyją. Zginęli w wypadku gdy miałem 7 lat...
Nie jestem pewien co wtedy poczułem. Pustkę? Chciałem sobie przypomnieć o wszystkim. Ale nie potrafiłem.
- Przepraszam.
- Za co przepraszasz? - wytarł sobie pojedynczą łzę.
- Nic nie pamiętam..
- To nie twoja wina. - Nastała chwila ciszy. Chwilę później usłyszeliśmy dźwięk talerza, który rozbił się na ziemi. - Lepiej chodźmy zanim Naruto spali kuchnie.
____________________
Jak nastroje po rozdziale? ;) Trochę smutny nastrój nie chce nas opuścić... :(
Do następnego kochani x
