9.

1K 98 23
                                    

Elo xDD oficjalnie odwieszam ff! Kto się cieszy?!;)

Milej lektury kochani x

W szpitalu dostałem jakiegoś napadu paniki. Nie potrafiłem myśleć. W koło tylko powtarzałem na głos, że Itachiemu nic nie będzie. Probowałem w to uwierzyć. Gdyby nie Naruto chyba całkiem straciłbym głowę.

W recepcji pielęgniarka udzieliła nam informacji gdzie znajduje się mój brat. Pokój 312. Bałem się otworzyć drzwi. Blondyn chciał zrobić to za mnie, co byłoby dużym ułatwiem. Jednak kiedy sięgał klamki usłyszałem ten sam głos co przez telefon.

- Uchiha Sasuke? - odezwała się kobieta w białym fartuchu. Była zgrabną brunetką niewiele niższą ode mnie.

- T-tak. Pani...? - zajakąkałem się. Z tego wszystkiego zapomniałem jak się nazywała.

- Jestem Jessica Anderson. Będę się opiekować pańskim bratem przez parę dni - odparła szybko. Wyciągnęła w moją stronę dłoń. Odwzajemniłem czynność.

- P-parę dni? Pani Dr. Co z moim bratem? Będzie żył, prawda? - prawie płakałem. Widziałem jak cierpiał Naru gdy okazało się, że Jiraiya nie żyje. A co ja bym zrobił jeśli by zabrakło Itachiego? Odchodziłem od zmysłów.

- Proszę się uspokoić. Pański brat nie znajduje się w stanie krytycznym. Ma liczne stłuczenia, siniaki i zlamaną prawą ręke i lewą nogę. Nie wiemy kiedy odzyska przytomność ale na pewno będzie żył - uśmiechnęła się ciepło. Chciałbym też się uśmiechnąć.

- M-możemy do niego wejść?

- Pan tak, ale... - spojrzała na blondyna. - Pan też z rodziny?

- To mój chłopak - odparłem bez zastanowienia, na co blondyn się zarumienił.

- Rozumiem - zaśmiała się łagodnie. Nie było w tym nic drwiącego. - Tylko nie na długo. Pacjent musi odpocząć.

Uzumaki złapał mnie za rękę w pocieszającym geście.

- Chodź. Wszystko będzie dobrze - pocałował mnie delikatnie w usta. Pokiwałem głową na zgodę i weszliśmy do sali, w której leżał Itachi.

Wchodząc do sali na pewno byłem blady jak ściany szpitalne. Zagryzłem nerwowo wargę kiedy mój wzrok spoczął na starszym bracie. Przełknąłem głośno ślinę. Blondyn cały czas trzymał mnie za rękę. Podeszliśmy do jego łóżka. Usadowiwszy się na krześle złapałem nieprzytomnego mężczyznę. Drugą ręką otarłem łzy z oczu. Uzumaki stanął tuż za mną i położył mi dłonie na ramiona.

***jakiś czas później***

- Musisz coś zjeść... - blondyn od godziny próbował namówić mnie na jakikolwiek posiłek. Nie miałem ochoty nic jeść. Znowu.

Znowu, ponieważ jestem prawie w tym samym humorze kiedy to Naruto leżał w szpitalu. Byłem przerażony. Cały czas powtarzałem sobie, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Gdybym myslał inaczej chyba bym zwariował.

- Nie jestem głodny - odparłem, nie odrywając wzroku od Itachiego. - Jak chcesz to idź sam. Ja zostaję.

- Nie możesz siedzieć tu do końca życia. Nic się nie stanie jak na chwile pójdziesz się najeść...

- Nie! - wstałem gwałtownie z krzesła.- W każdej chwili może coś się stać! Nie mogę wyjść i udawać, że nic się nie dzieje!

- Nikt tego od ciebie nie wymaga! Ale musisz jeść, bo możesz zasłabnąc... Myślisz, że wtedy mu pomożesz?!

Cholera! Miał rację. Musiałem być w pełni sił kiedy Itachi się obudzi. Zgodziłem się na udanie się do szpitalnej stołowki aby jeść obiad. Zaraz potem miałem wrócić do pokoju Itachiego.

Byliśmy w połowie posiłku. Rozmawialiśmy o blachych sprawach żebym mógł chociaż chwile odpocząć. Nie czułem się z tym dobrze.

Nagle w stołówce pojawiła się szczupła pielęgniarka.

- Pan Itachi...

_________________

Ciąg dalszy w następnym rozdziale! XD

Jak myślicie co pielęgniarka chciała przekazać biednemu Sasuke? ;C

Zapraszam na "Team7", "Naznaczony" oraz "Fri&Zone"! ;D

Do następnego kochani x

Gwiazdkujcie i komentujcie, buziaki ^_*

SasuNaru2 - Together ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz