8. Wszystko jest w genach.

4.9K 170 9
                                    

Kolejny dzień wyglądał podobnie, próba, przygotowania i koncert. Od razu po powrocie do hotelu zabraliśmy walizki i ruszyliśmy na lotnisko z którego wylatywaliśmy do Melbourne gdzie chłopcy mieli dwa kolejne koncerty. Lot był krótki bo trwał ok. 1,5 godziny więc nie opłacało się iść spać, siedziałam obok Nialla który dał mi jedną ze swoich słuchawek i słuchaliśmy razem muzyki przez całą podróż. Dotarliśmy do hotelu i udaliśmy się całą piątką na ostatnie piętro gdzie mieliśmy wspólny apartament. Wzięłam prysznic, życzyłam chłopakom dobrej nocy i poszłam spać.

Wstałam jako pierwsza, a przynajmniej tak mi się wydaje. Postanowiłam zrobić śniadanie dla wszystkich bo w apartamencie była normalna kuchnia, pokroiłam cebulę oraz kiełbasę, podsmażyłam je na patelni i wbiłam jajka robiąc ogromną porcje jajecznicy.

- Jeezuu! Harry czuję Twoją popisową jajecznicę z drugiego końca apartamentu. - usłyszałam Nialla i odwróciłam się w stronę drzwi, przez futrynę przeszedł blondyn który był w samych bokserkach, a jego włosy były potargane we wszystkie strony - Ooo hej Emi. - powiedział zdziwiony.

- Hej Niall. - uśmiechnęłam się i zachichotałam.

- To ja może umm pójdę się ubrać i wrócę Ci pomóc. - powiedział lekko speszony i wyszedł.

Wyłączyłam gaz pod patelnią i wyłożyłam talerze na wysepkę kuchenną, po chwili wrócił Niall, a ja poprosiłam go żeby obudził resztę. Rozłożyłam jajecznicę na talerze, postawiłam kubki, dzbanek z kawą i herbatą oraz pieczywo na środku wysepki, chłopcy jak na zawołanie weszli do kuchni zajmując miejsca na stołkach.

- Ta jajecznica jest tak dobra jak ta Harrego. - powiedział Lou z pełnymi ustami.

- A to jest wyczyn. - dodał Liam.

- Dlatego rano jak poczułem zapach, byłem pewny że to Harry robi śniadanie. - zaśmiał się Niall.

- Wszystko jest w genach. - skomentował Harry wypinając pierś.

I w takiej oto atmosferze zjedliśmy śniadanie, dzisiaj miał być dzień na odpoczywanie więc mieliśmy na krok nie ruszać się z hotelu, więc postanowiłam się ubrać typowo wygodnie. Wciągnęłam na nogi czarne legginsy, a przez głowę przeciągnęłam luźną miętową koszulkę opadającą z jednego ramienia, włosy związałam w kitkę i nawet nie nałożyłam grama makijażu. Zadzwoniłam do mamy, a potem do Leny opowiadając im co się działo w ostatnich dniach. Dodałam na instagram zdjęcie z wczorajszego koncertu chłopaków i postanowiłam dołączyć do nich w salonie. Lou i Niall grali w fifę na PS, Liam rozmawiał z kimś przez telefon, a Harry siedział i starał się zdenerwować Lou który i tak był wkurzony bo przegrywał jednym, przepraszam już dwoma golami z blondynem. 

- Harry do cholery, przez Ciebie blondi mnie ogrywa. - wydarł się Lou, a ja zaśmiałam się na przezwisko jakiego użył w stosunku do Nialla.

- Nudzi mi się Wy gracie, Liam gada przez telefon. - jęknął Hazz.

- O patrz Emi przyszła, poróbcie coś razem. - prychnął Lou.

Usiadłam koło kuzyna oddzielając go od Lou, rozmawialiśmy o wszystkim i niczym doslownie, potem dołączył do nas Liam. Zaczęłam bawić się telefonem i robić nam selfie, w końcu Niall i Lou kończyli grać i dołączyli do naszych wygłupów, miałam mnóstwo zdjęć z chłopakami. Koło godziny 15.00 postanowiliśmy zjeść obiad który zamówiliśmy do naszego pokoju, złapałam swoją porcję spaghetti a la carbonara i ze smakiem zjadłam. Po obiedzie Harry i Lou poszli do sklepu co coś na deser, Liam gdzieś zniknął, a ja i Niall siedzieliśmy na kanapie oglądając telewizję.

- Nudzę się. - jęknął blondyn.

- Ja też, ale nie marudzę. - zaśmiałam się.

- Zróbmy jakiś kawał reszcie. Cokoolwiek. - zaproponował.

Smile of fate || N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz