Lodowata woda spłynęła po mojej głowie i karku. Poderwałam się z łóżka piszcząc w niebo głosy, usłyszałam śmiechu obok siebie i zorientowałam się że to była jakże oryginalna zemsta Harrego i Louisa. Zmierzyłam ich wzrokiem i postanowiłam nie komentować ich zachowania, złapałam z szafy ubrania na dzisiaj i ruszyłam do łazienki która okazała się być zajeta. Po chwili wyszedł z niej Niall, który gdy mnie zobaczył tylko pokręcił głową.
- Harry i Louise? - spytał blondyn, na co tylko kiwnęłam głową i od razu weszlam do łazienki.
Po 30 minutach wyszłam ogarnięta i ubrana w podparte, czarne rurki i białą bokserkę. Poszłam do kuchni gdzie na stoliku były kanapki i karteczka "EMI poszlismy na spotkanie z menagerem, wychodzimy do centrum handlowego o 11.30. Smacznego xx". Zrobilam sobie kawę i ze smakiem zjadłam przygotowany posiłek. Punkt 11.30 zjawiłam się w holu na dole gdzie reszta na mnie juz czekała, plan był taki ze chłopcy będą podpisywać plyty, a ja z Mel i Lou - ich stylistyki - pójdziemy na zakupowe szaleństwo dla siebie i zespolu. Centrum było zatłoczone fankami One Direction przez główną alejkę prawie nie dało się przebić, jednak gdy udało nam się przedrzeć przez stado nastolatek z ulgą ruszyłyśmy szukać ciuchów. Najpierw obkupiłyśmy chłopakow, a potem ruszyłyśmy na nasze małe szaleństwo. Lou i Mel to świetne dziewczyny, pomagały mi wybrać ciuchy dopasowane do mojej figury. Kupiłam dwa luźne topy, jasne jeansy, ciepłą bluzę i piękną bordową sukienkę sięgającą do połowy uda, odcinającą się w talii. Całe zakupy zajęły nam ponad trzy godziny, ochroniarz zaprowadził nas do samochodów i wsiadłam do tego którym przyjechałam, po chwili dołączyli do mnie chłopaki i pojechaliśmy na arene. Jak zwykle zaczęli od próby dźwięku, a potem poszli się przygotowywać. Ja zaczęłam się wyglupiać i nagrywać chłopaków którzy to podchwycili i popisywali się przed obiektywem. Dziś podczas koncertu miałam stać z Mel pod samą sceną i mogłam wiec zobaczyć całe show z perspektywy fanek. Życzyłyśmy chłopakom powodzenia i ruszyłysmy na swoje miejsca. Punkt 20.00 pojawiło się intro i tuż po nim zespół wbiegł na scene i zaczeli śpiewać "clouds" piosenkę od której zaczynali każdy swój koncert. Juz rozpoznaje większość ich piosenek i mam swoich faworytow, gdy zabrzmiało "Litlle things", światła przygasły, a cała widownia rozbłysła lampami z komórek. Razem z Mel bujałyśmy się razem z melodią, śpiewając pod nosem słowa piosenki. Przy solówce Nialla zabrzmiały piski i krzyki z czego zaśmiałam się i spojrzałam na blondyna który również zaczął się śmiać. Koncert zakończył się chwile po 22.00, weszlam do ich garderoby i okazało się że jeszcze mają koło 5 spotkań z gankami. Położyłam się na wygodnej kanapie w kącie garderoby i przygladałam się piszczącym i szlochającym dziewczynom, niektóre dość dziwnie mi się przyglądały. Do hotelu dotarliśmy dopiero koło północy, opadlam na kanapę wzdychajac dość głośno.
- Jutro po koncercie robimy wypad do klubu. - zarządził Hazza.
- Jestem za! - krzyknął Lou.
- Chłopaki? Emi? - spojrzał na nas Harry.
- Czemu nie. - wyruszyłam ramionami, a Niall i Liam przytaknęli.
- To ustalone. - mój kuzyn klasnął w dłonie i wyszedł z salonu.
Przeciągnęłam się i czekając na wolną łazienkę włączyłam telewizor, akurat leciała powtórka jakiegoś serialu z którego prawie nic nie zrozumiałam.
***
- Emi, emi wstawaj. - usłyszałam głos przy moim uchu.
- Jeszcze 5 minut mamo. - mruknęłam.
- Mamą Twoją nie jestem i pięciu minut też Ci nie dam. - powiedział dobitnie męski głos.
- Ugh. - wydałam z siebie dziwny dźwięk i nakryłam się kołdrą.
![](https://img.wattpad.com/cover/61750650-288-k327618.jpg)
CZYTASZ
Smile of fate || N.H.
FanficEmi to niespełna 18-letnia dziewczyna która właśnie skończyła szkołę średnią i pragnie wyjechać na studia za granicę. Ze względu na to że poszła wcześniej do szkoły postanawia zrobić sobie rok przerwy przed studiami i doszlifować język angielski. Pe...