Wynoś się...

16 3 0
                                    

   Obudziły mnie blaski słońca bestialsko wpuszczone do pokoju przez odsłonięte zasłony. Ku mojemu zdziwieniu Alla nie było obok mnie. Ostrożnie rozejrzałam się po pokoju. Otworzyłam okno wpuszczając trochę świeżego, leśnego powietrza do środka. Słyszałam śpiew ptaków i czułam woń przepięknie pachnących wiosennych kwiatów. Może ten dzień nie będzie aż taki zły?
  Powoli zeszłam po krętych schodach i weszłam do jasnego salonu. Było tu pięknie. Przez okna przebijały się promienie słoneczne a zielony już las patrzył na domek ze wszystkich stron. Ciekawe gdzie ja tak w ogóle jestem...mniejsza o to Ważne, że na ten moment nie muszę spać przemoknięta w lesie.
   Rozmyślałam tak gdy zobaczyłam Alla stojącego i smażącego naleśniki. W sumie to po tych kilku dniach mogę stwierdzić dwie rzeczy  - był przystojny i dokładnie nie taki jak myślałam. Rozejrzałam się po kuchni. Podeszłam do lodówki. Było na niej pełno zdjęć rodzinnych chaotycznie poprzyczepianych kolorowymi magnesami. Na jednym z nich widać było Alla, prawdopodobnie jego rodziców i małą dziewczynkę - pewnie jego siostrę. Następne ukazywało parę starszych osób, kolejne Alla z jakąś uśmiechniętą i piękną dziewczyną...może to jego dziewczyna? Pytanie tylko czy to ona ma na imię Nadia , czy All znalazł już nową dziewczynę. Było tam jeszcze kilka fotografii lecz oderwałam od nich wzrok, gdy usłyszałam wesoły głos chłopaka.
- Proszę bardzo. O to najlepsze naleśniki w tym lesie !
- A czy w tym lesie  ktoś jeszcze robi naleśniki ? - zapytałam uśmiechając się.
- Nie wiem aczkolwiek moja młodsza siostra tak mówi za każdym razem, gdy je przyrządzam- odpowiedział śmiejąc się.
- Ile ma lat?
- Całe siedem, prawie osiem. Tak zawsze każe mi odpowiadać.
- A ty ile masz lat All?
- Mam 17 lat...All? Czemu mówisz na mnie All?
NO i wpadłam...teraz uzna mnie za wariatkę i każe mi się leczyć, albo co gorsze pomyśli, że go nie lubię skoro nie chcę nawet mówić do niego po imieniu...ach...
- Bo nie poznałam i nie chcę poznać twojego imienia. Nienawidzę imion dlatego staram się nazywać ludzi tak jak do nich pasuje.
- Cóż...to dość...zakręcone- powiedział ze zdziwionym wyrazem twarzy....
- Jeśli to troszkę za dużo to mogę już iść...- Patrzyłam w jego oczy, on sam wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał a one...wyrażały tyle emocji. Z pewnością najlepszy matematyk nie zdołałby ich policzyć. Jeszcze raz oglądam się na idealnie urządzony salon i łazienkę, w pamięci odtwarzam jego pokój. Zawsze będę sobie wyobrażać ten dom gdy będę nocować w lesie, w opuszczonych ruderach czy obskurnych motelach. Jedyne co muszę zrobić to dokładnie zapamiętać każdy centymetr tego pięknego domu. Nad czym on się tak długo zastanawia? Przecież to raptem wyrzucenie jakiejś bezdomnej i bezużytecznej dziewczyny za drzwi.
- Rozumiem cię. Bardzo dziękuję za okazaną mi pomoc...- zaczęłam

- Czemu chcesz odejść? - w tym momencie zaskoczył mnie tak bardzo, że zaczęłam się zastanawiać czy dobrze usłyszałam pytanie.
- Myślałam, że nie chcesz bym została...
On chyba zignorował moje pytanie i przytulił mnie mocno. Przyznam, że czułam się w tamtej chwil strasznie niezręcznie.
Po zjedzeniu naleśników...które nie były może tak idealne jak to opisywał chłopak, postanowiliśmy trochę poleżeć i nic nie robić. Nadal jednak nie mogłam się odprężyć przez jedną rzecz...
- Mieszkasz z rodzicami i z siostrą prawda?
- Prawda...-powiedział z zaniepokojonym wzrokiem.
- A co będzie jak oni przyjadą do domu...?

BezdusznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz