Czas nie leczy ran :(

18 2 0
                                    

Około  156 tygodni...1095 dni...26280 godzin...1576800 minut...94608000 sekund...po prostu 3 lata - tyle potrzebowałam by w jednej sekundzie dowiedzieć się jak bardzo za nim tęskniłam...jak bardzo chciałam go zobaczyć, utonąć w jego oczach. Stałam tam w deszczu przy oknie wyglądającym na kuchnię Alla. On krzątał się po salonie najwyraźniej szukając czegoś pośród wielu czasopism i podśpiewując jakąś wesołą piosenkę pod nosem. Kąciki moich ust lekko uniosły się. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak on wydoroślał przez te 3 lata. Na jego twarzy widać było kilkudniowy zarost, a biały T-shirt idealnie opinał jego mięśnie. Wydawał się też trochę wyższy niż ostatnim razem gdy go widziałam.
Wpatrywałam się w niego tak bezczelnie, pamiętałam o tym co mi zrobił, więc trzymałam się tak jakby na dystans. Czułam jednak, że gdybym tylko zdobyła się na odrobinę odwagi to nawet ta szyba ozdobiona nalepkami w kształcie śnieżynek by mnie nie powstrzymała. Swoją drogą śnieżynki wpasowywały się w klimat jaki teraz panował. W tym roku zima jest dłuższa niż w poprzednich latach. Sama przyzwyczaiłam się do mrozu. Dzięki kasie, którą All mi zostawił zaopatrzyłam się nawet w zimową kurtkę.
W czasie gdy ja nadal wpatrywałam się w niego zdążył już wybrać odpowiednie kolorowe czasopismo ze stosiku i odłożyć je na bok. Teraz zmierzał do kuchni przemierzając korytarz dzielący kuchnię i salon swoim luźnym krokiem. Nagle staje. Jego szare dresy już nie poruszają się wraz z ruchem jego ciała...teraz tylko wiszą na nim bezwładnie. Ale zaraz...czemu on stanął?- zadawałam sobie to pytanie na które i tak doskonale znałam odpowiedź. W jednej chwili nasze oczy się spotkały...trwaliśmy tak chwilę aż nagle jednym gwałtownym ruchem All odwrócił się i szarpnął za drzwi na dwór. Ja nie mogłam się z nim spotkać...po prostu to jeszcze nie na to czas. Ostatni raz spojrzałam na jego sylwetkę w oddali i uciekłam w stronę drzew.
ALL
Ja ją widziałem, to na pewno była ona. Choć światło na jej oczy obserwujące mnie zza szyby rzucała tylko mała lampka która stała na blacie w kuchni, byłem pewien, że zauważyłem moją Śnieżkę. W tym momencie nie liczyło się nic. Odwróciłem się, złapałem latarkę i otworzyłem drzwi, które z powodu przymrozku stawiły lekki opór. Wybiegłem na białą od śniegu werandę i świecąc latarką we wszystkie strony próbowałem ją odnaleźć. Obiegłem dom i znalazłem się w miejscu gdzie przed chwilą stała ona. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam nie było. Ale jak to jest możliwe? Przecież ona nie zapadła się pod ziemię. Śnieg spadający na ziemię zakrył wszystkie ślady więc teraz nie mogłem nawet pomarzyć o poszukiwaniach. A może jej wcale tu nie było? Minęły trzy lata odkąd jej nie widziałem. Po co miałaby tu przychodzić? Jestem idiotą, mam przywidzenia i do tego nie potrafię już myśleć logicznie...świetnie...lepiej być nie mogło.
Zrezygnowany wróciłem do domu znów siłując się z drzwiami. Odkąd powiedziałem rodzicom o tym co się stało wszystko się psuło. Razem stwierdzili, że moja siostrzyczka nie powinna mieć ze mną kontaktu, więc wysłali ją do szkoły z internatem. Oni wyjechali do ciepłych krajów twierdząc, że przydałaby im się wcześniejsza emerytura więc byłem w tym domu sam jak palec. Chociaż gdy patrzeć na to z innej perspektywy palec ma obok siebie inne palce, przyjaciół a ja? Wyzbyłem się wszystkich, bo na to właśnie zasługuję, na samotność. Widuję się z ludźmi tylko gdy od czasu do czasu robię im zdjęcia na imprezach miastowych do tygodnika,lub gdy są klientami sklepu z artykułami budowlanymi, którego jestem skromnym właścicielem. Przez te lata sporo się zmieniło - pomyślałem i zamknąłem oczy pogrążając się w kojącym śnie.

BezdusznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz