11. Teraz znowu wszyscy wiedzą, ze jesteś tylko moja.

186 17 3
                                    

Kilka następnych tygodni minęło nad wyraz dobrze. Rodzice Andrzeja nie odzywali się do niego od czasu naszej wizyty w Warszawie. Wiedziałam, że tak łatwo nie odpuszczą. Miałam jednak nadzieję, że pogodzą się z tym wszystkim ze względu na swojego syna. Co do mnie sytuacja przedstawiała się dobrze. Nie miałam już mdłości, nie kręciło mi się w głowie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że zachowywałam się jak normalna zdrowa kobieta. Kłos z czasem pogodził się z tym w jakiej sytuacji jest Andrzej. Powiedział mi na osobności, że dla niego najważniejsze jest szczęście jego przyjaciela. Jeżeli oznacza to bycie ze mną, opiekę mną, a później z czasem także i dzieckiem to on mu w tym pomoże bo w końcu od tego są przyjaciele. Zrobiło mi się cieplej na sercu kiedy to powiedział, bo wiedziałam, że po mojej śmierci Andrzej będzie mógł liczyć na pomoc swojego największego przyjaciela. Co tydzień robiłam regularne badania i wszystko było w porządku do czasu...

-Andrzej pośpiesz się bo za chwilę spóźnię się do szpitala.

-Dobrze wiesz, że i tak zaczekają na ciebie.

-Tak, ale ty też dobrze wiesz, że nienawidzę się spóźniać. Więc rusz te swoje seksowne cztery litery i się pośpiesz bo inaczej jadę autobusem.

-Chyba żartujesz. Myślisz, że pozwoliłbym ci jechać samej? Nie ma mowy. Daj mi pięć minut i ani sekundy dłużej.

Pół godziny później parkowaliśmy już samochód na szpitalnym parkingu.

-Denerwujesz się – stwierdził Andrzej.

-Tak, z każdą kolejną wizytą tutaj denerwuję się coraz bardziej. Dobrze wiem, ze nadejdzie ten dzień kiedy nie wszystko będzie niestety w porządku.

-Pamiętaj, że obojętnie co by się nie działo zawsze jestem przy tobie.

Jak zwykle to bywa po badaniach byłam skrajnie wymęczona. Nie miałam dosłownie na nic siły. Gdybym mogła bardzo chętnie położyłabym się na środku szpitalnego korytarza i po prostu położyła spać. Kiedy mieliśmy już opuszczać szpital drogę zastąpiła nam jedna z pielęgniarek.

-Pani Joasia prosi państwa do swojego gabinetu – spojrzałam ze strachem w oczach na Andrzeja, on uścisnął delikatnie moją rękę i zaczął prowadzić w kierunku gabinetu mojej pani ginekolog. Kiedy znaleźliśmy się tuż przed gabinetem Andrzej przystanął na chwilę i spojrzał mi głęboko w oczy – na pewno wszystko będzie dobrze tylko się tak nie denerwuj – potem zapukał do drzwi, a kiedy usłyszeliśmy proszę niepewnie przekroczyliśmy próg.

-Proszę niech państwo usiądą – wskazała dwa krzesła.

-Czy coś się stało – pierwszy odezwał się Andrzej.

-Wyniki badań nie są już tak dobre jak na początku. Nie są też jakoś strasznie złe, wolałabym jednak żeby została pani na kilka dni w szpitalu. Upewnimy się, że na pewno wszystko w porządku.

-Oczywiście. Jeśli tylko to konieczne to zostanę. Najważniejsze żeby wszystko było w porządku z dzieckiem.

Pół godziny później leżałam już na łóżku w jednej ze szpitalnych sal.

-Andrzej mogę mieć do ciebie prośbę?

-Proś o co tylko chcesz.

-Możesz pojechać do domu po kilka rzeczy dla mnie.

-Oczywiście – uśmiechnął się.

-W mojej torebce jest notes i długopis. Podaj mi je, zapiszę ci co masz przywieźć bo nie wierzę, że wszystko zapamiętasz.

-Mam nadzieję, że nie będę musiał przywieźć tutaj całego domu.

-Chcesz oberwać?

-Dobrze wiem, że nic mi nie zrobisz.

Doświadczeni przez los...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz