Siedziałem w szpitalu całą noc. Dziewczynę zabrano na salę, aby mógł obejrzeć ją lekarz. Nie ucierpiała jakoś mocno, a to tylko dzięki temu, że kierowca samochodu jechał ostrożnie. Gdyby jeździł jak większość ludzi to pewnie nie byłoby, co z niej zbierać.
Chwilę temu zadzwoniłem do Mona, ponieważ wypadałoby go powiadomić o zaistniałej sytuacji. Oczywiście nawrzeszczał na mnie i powiedział, że zaraz będą. Będą, czyli wszyscy zapakują się do auta i przyjadą tu szybciej niż karetka pogotowia na sygnale. Nagle na holu usłyszałem ożywione rozmowy moich przyjaciół. Zaraz się zacznie.- Ty!- krzyknął NamJoon i w mgnieniu oka znalazł się obok mnie. Nim się zorientowałem jego pięść wylądowała na mojej szczęce.- Jeśli to coś poważnego to na tym jednym uderzeniu się nie skończy- wysyczał.- W której sali leży?
- 23 czy coś- wzruszyłem ramionami.
- Nawet tego nie wiesz?!- odszedł kawałek i gdy tak chodził w tą i w tą mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
- Jak to się w ogóle stało?- zapytała Nabi.
- Mówiłem jej żeby nie uciekała jak ją puszczę to mnie nie posłuchała i bum- klasnąłem w dłonie dla lepszego efektu.- Tak więc to w sumie nie moja wina, że tu leży.
- Jak to nie twoja?!- Mon złapał mnie obiema dłońmi za koszulkę i pociągnął do góry tak, że musiałem stanąć na palcach by w ogóle dotykać ziemi.- To przez twój głupi zakład! Jesteś skończonym kretynem!- myślałem, że już da mi spokój, gdy zabrał ręce, ale właśnie wtedy dostałem pięścią w brzuch. Skuliłem się pod ścianą.
- NamJoon spokojnie- Suga chwycił go i odciągnął na bok.- Zaraz przyjdzie lekarz i wszystkiego się dowiemy.
Dwa blondaski usiadły na krzesełkach naprzeciwko mnie. Mon schował twarz w dłoniach, a YoonGi pocieszał go gadając jakieś bzdety. Nabi, Jin, Hobi i Kookie kręcili się jakby byli na karuzeli. A ja siedziałem z podkulonymi nogami pod tą białą, zimną ścianą. W sumie podłoga też do najcieplejszych nie należała.
- I co wiadomo już coś?- podniosłem głowę i ujrzałem Tae wychodzącego zza rogu. No ten to ma prędkość.
- Jeszcze nie- odpowiedział Jin.
- Gdzie KyungSoon?- zapytał zdziwiony Kookie.
- Zasnęła w samochodzie?- odparł niepewnie, na co młody spojrzał na niego podejrzliwie.
- Państwo wszyscy do pani Kim SunHi?- z sali obok wyszedł lekarz. Na oko, gdzieś tak około czterdziestki. Nie no nie okłamujmy się jakieś stare próchno. Czy on widzi coś przez te okulary, przecież to niemożliwe. Wielkie jak nakrętki od słoików, a grube niczym Wielki Mur Chiński.
- Tak- NamJoon omal się nie przewrócił podchodząc do mężczyzny.- Czy z moją siostrą wszystko w porządku?
- Tak. Nie straciła dużo krwi. Jest tylko poobijana i jak na razie śpi. Całe szczęście, że kierowca nie jechał szybko, bo wtedy nie byłoby już tak kolorowo.
- Mogę do niej wejść?
- Oczywiście tylko nie na długo- blondyn skinął głową i wtedy do sali ruszyła cała banda.- Tylko ten pan- wskazał na Mona, który już siedział przy łóżku SunHi. Reszta kiwnęła zrezygnowana i zajęli swoje poprzednie miejsca.
- To ja będę już leciał- oznajmiłem i skierowałem się w stronę wyjścia z oddziału, jednak jak zwykle, ktoś musiał mnie zatrzymać.
- Hola, hola!- Jin. No kurde też się uczepił.- Siadaj i opowiadaj o tym waszym mądrym zakładzie- przy słowie „mądrym" zrobił cudzysłów w powietrzu. Cóż za śmieszek.
- Ale co mam opowiadać? Zakład jak zakład- wzruszyłem ramionami i znów spróbowałem wstać, jednak teraz przede mną wyrósł Tae z kulą.
- Siadaj na dupie i gadaj wszystko, bo inaczej porozmawiamy!- spojrzałem na niego przerażony i zająłem wcześniejsze miejsce.
- No, więc to tak właściwie to założyliśmy się zanim tu przyjechaliśmy.
- Mów dalej- ponaglał mnie Jin.
- Miałem wyrwać jakąś dziewczynę, a że ona była pod ręką to pomyślałem czemu by nie.
- O co się założyliście?- Suga spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Przez miesiąc nosi koszulkę z napisem „Kocham Jimina"- zadowolony założyłem ręce pod głowę.
- Ty idioto!- no i dostałem w łeb.
- Za co to?- pomasowałem sobie moją biedną główkę. Czy dzisiaj jest dzień bicia Jimina Parka?
- I tak nosi tą koszulkę!- krzyknął Tae.
- Nieprawda!- uniósł się oburzony HoSeok.
- A w czym ostatnio, żeś w restauracji siedział?- zapytał go Suga.
- To było dawno!
- Ledwie z 2 dni.
- No przecież mówię!
Matko, z kim ja się zadaję. W myślach przybiłbym sobie w łeb, ale już na dzisiaj limit uderzeń został wyczerpany.
Po paru minutach z sali dziewczyny wyszedł NamJoon. Przeszedł nie zwracając na mnie w ogóle uwagi.
- Kookie mogę dzisiaj przespać się u was?- zapytał.
- Jasne.
- Przecież śpisz u mnie- no nie przesadzajmy, że przez jeden niefortunny wypadek on zacznie się obrażać jak mała dziewczynka.
- Już nie- odwrócił się do mnie plecami.- Idziemy już?- wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i ruszyliśmy do wyjścia.
- To co idziemy na tą herbatkę?- zagadał Suga do NaBin.
- Pewnie.
- Ale mieliśmy iść do kina- wtrącił się SeokJin.
- Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć, że umówiłam się już z YoonGim.
-Ale...- nie zdążył dokończyć, bo podbiegł do niego wesoły Hobi.
- Ja dotrzymam ci towarzystwa. Możemy iść na tą nową bajkę, na którą obiecałeś mnie zabrać jeszcze w Seulu- chwycił go pod rękę i zaciągnął do wyjścia.
Zaśmiałem się pod nosem i wyszedłem zaraz za nimi.
- Ej mogę jechać z wami?- zapytałem Junga, który właśnie zapinał pasy.
- Nie!- krzyknął.- Gaz do dechy hyung!- no i tyle ich widziałem. Idioci.
CZYTASZ
Gacie Jina °bts°✔
FanficKiedy to chłopcy wraz ze swoimi siostrami wyjeżdżają na wakacje do rodzinnego miasta Jungkooka i Jimna. Piękna pogoda oraz młodzieńcze hormony sprzyjają zawiązaniu się nowym przyjaźniom. Opowiadanie pisane z trzech perspektyw: Taehyung, Yoongi, Jim...