- Dzień dobry- przywitałem się, gdy pan Jeon otworzył mi drzwi. Popatrzył na mnie wzrokiem wypranym z jakichkolwiek emocji, po czym zatrzasnął mi je przed nosem. Fakt mówiłem, że już tu więcej nie przyjdę. To idę. Odwróciłem się na pięcie, żeby odejść, jednak wtedy usłyszałem krzyk KyungSoon.
- Tato mówiłam ci, żebyś nie otwierał tych drzwi!- szczęk zamka.- Tae!- momentalnie poczułem ręce oplatające mnie w talii. Mimowolnie się uśmiechnąłem.- Nie wygłupiaj się. Chodź na obiad- splotła ze sobą nasz palce i uśmiechnięta pociągnęła mnie z powrotem w stronę domu.
- Nie wiem, czy to był dobry pomysł- zacząłem panikować. Zatrzymałem się przed wejściem.- Wiesz jak skończyła się moja ostatnia rozmowa z twoim ojcem.
- Przeszłości nie zmienimy, ale nad przyszłością możemy jeszcze popracować. Przecież nie będziecie drzeć ze sobą kotów przez kolejne parę lat.
- Parę lat?- zapytałem zdenerwowany.
- Emm... To znaczy... Przez tyle ile będziemy razem- dokończyła cicho.- A teraz już chodź- wciągnęła mnie do środka. Chyba znowu coś zepsułem.
- Przepraszam- szepnąłem wprost do jej ucha zanim przekroczyliśmy próg
Kookie już siedział przy stole wraz ze swoim tatą. Uśmiechnął się, gdy nas zauważył. Natomiast jego ojciec nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. No dobra. Skoro tak, to ja też będę go ignorował.
- O już jesteście!- dobiegł nas uradowany głos pani Jeon.- Wchodźcie już wszystko podałam.
Zająłem miejsce obok KyungSoon, a jej mama usiadła naprzeciw swojego męża.
- Smacznego- powiedziała i wszyscy jak na zawołanie zajęli się jedzeniem.
Czułem się niezręcznie, ponieważ wiedziałem że pan HyeSung mnie obserwuje. Spojrzałem na niego ukradkiem i wtedy tylko upewniłem się w moich podejrzeniach. Przyłapany na tym szybko odwrócił wzrok, a ja mogłem już w spokoju zjeść.
- TaeHyung skąd tak właściwie jesteś?- zagadnęła starsza kobieta. Może tylko dlatego, żeby rozładować jakoś tą napiętą atmosferę.
- Z Daegu, ale od 17 lat mieszkam w Seulu- uśmiechnąłem się odkładając pałeczki.
- Jesteś w wieku KyungSoon, prawda?- oho odezwał się pan i władca wszechświata.
- Tak proszę pana- wysiliłem się na poważny ton.
- Masz jakieś plany na przyszłość?
- Oczywiście, że mam. Zawsze marzyłem o tym, aby zamiatać chodniki w stolicy- uśmiechnąłem się szeroko. Kookie oraz Soon powstrzymywali się od śmiechu, a kąciki ust ich mamy podniosły się do góry.
- I tak chcesz zarobić na swoją rodzinę?- powiedział dając nacisk na dwa ostatnie słowa.
- Przecież będę miał żonę ona też będzie pracować, więc nie widzę problemu- wzruszyłem lekceważąco ramionami. Gdyby ludzie byli lokomotywami z uszu pana Jeona już dawno leciałaby para. Jednak w XXI wieku to jeszcze niemożliwe.
- To mężczyzna powinien zapewnić swojej rodzinie dobry byt- chyba zaczął się denerwować, bo na twarzy jest już czerwony jak pomidor.
- No, ale przecież nie porzucę swoich marzeń, żeby zarabiać na jej zachcianki- wyrzuciłem ręce w górę, a wszyscy oprócz tego zrzędliwego dziada wybuchnęli śmiechem.
- YeonRin zawołaj mnie jak ten prostak wyjdzie z mojego domu!- wstał od stołu głośno szorując krzesłem po podłodze. Obrzucił mnie jeszcze nienawistnym spojrzeniem i z dumnie uniesioną głową wszedł schodami na górę. 1:0 dla TaeHyunga!
- Jeszcze nigdy się tak nie uśmiałam- odezwała się pani Jeon.- Musisz częściej nas odwiedzać. Oczywiście jeśli będziesz chciał.
- Na pewno jeszcze nie raz wpadnę- powiedziałem to zerkając na KyungSoon. Wiem, że nie chciała dać po sobie poznać, jak bardzo ucieszyła się na wypowiedziane przeze mnie słowa. Jednak, kiedy spojrzała w moje oczy zauważyłem w nich iskierki szczęścia.
- Hyung, może zostaniesz jeszcze na deser?- zapytał pokrótce JungKook.
- Jasne młody.
- Więc idźcie na kanapę, a ja zaraz przyniosę ciasto- uśmiechnięta mama rodzeństwa wyszła z salonu, a my w międzyczasie zajęliśmy się oglądaniem telewizji.
Po zjedzonym cieście musiałem już zbierać się do domu. Podziękowałem za mile spędzony czas i kiedy po raz setny zapewniłem panią YeonRin, że za niedługo znowu wpadnę mogłem spokojnie wyjść. Ubierając buty KyungSoon przyglądała mi się z wielkim uśmiechem.
- A ty co taka zadowolona?- zapytałem wstając.
- Cieszę się, że nie uciekłeś stąd z krzykiem- zaśmiała się cicho.
- Gdzie ja bym uciekł? Jestem mężczyzną- uderzyłem się dumnie w pierś.- A gdzie piesek?
- Nabi i Suga zabrali go na spacer.
- To wyjaśniałoby dlaczego jest tu tak pusto- szturchnąłem ją w ramię, ponieważ odpłynęła gdzieś myślami.- Wróć do mnie- pomachałem jej ręką przed oczami. Zamrugała szybko i spojrzała na mnie.- Gdzie odpłynęłaś?
- Po prostu już stęskniłam się za tym małym urwisem.
- Jak go nazwałaś?- ciekawiło mnie to, bo przecież pies nie może pozostać bezimienny.
- Nie nazwałam go jeszcze. Mieliśmy zrobić to wspólnie- no teraz to mnie zaskoczyła. Myślałem, że już o tym zapomniała i sama wybrała dla niego jakieś imię.
- Pomyślimy jutro- puściłem do niej oczko.- A teraz chyba muszę już iść.
- No dobra skoro tak, to pa- oplotła mnie ramionami w pasie. Westchnąłem i odwzajemniłem jej gest. Zaraz potem schyliłem się i wtuliłem twarz w zagłębienie jej szyi.- Dziękuję Tae.
- Za co?- zapytałem nieznacznie się odsuwając.
- Za to, że dałeś nam szansę- spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się do niej i cmoknąłem ją w policzek, po czym odsunąłem się.
- Muszę już iść. Obiecałem Hobiemu, że obejrzymy razem jakiś film- dziewczyna po raz kolejny tego dnia zaśmiała się.
- Idź już, jeśli twój przyjaciel jest ważniejszy od twojej dziewczyny- pacnęła mnie w ramię nadal chichocząc.
- Obiecuję, że ci to wynagrodzę- mrugnąłem do niej i wyszedłem z domu.
- Tylko uważaj na siebie!- krzyknęła.
- Tak jest mamo!- odwróciłem się jeszcze i pomachałem do niej.
Ci idioci mieli jednak rację. Warto było się postarać. Chociażby dlatego, że teraz oboje jesteśmy o wiele szczęśliwsi.
Zbędny ten rozdział, jednak brakowało mi znowu takiego mini przerywnika :)
CZYTASZ
Gacie Jina °bts°✔
FanfictionKiedy to chłopcy wraz ze swoimi siostrami wyjeżdżają na wakacje do rodzinnego miasta Jungkooka i Jimna. Piękna pogoda oraz młodzieńcze hormony sprzyjają zawiązaniu się nowym przyjaźniom. Opowiadanie pisane z trzech perspektyw: Taehyung, Yoongi, Jim...