Chapter 2

629 41 5
                                    

Selena's POV

Siedziałam tam. W cichym, białym pokoju przez jakieś 10 minut. Kiedy się stąd wydostanę? Kiedy moi rodzice zaczną mnie szukać? I czy w ogóle zaczną mnie szukać? Może powiedzą "Nie ma jej mamy jeden problem z głowy YAY!" Mogłam sobie wyobrazić twarz mojej mamy, gdy dowiaduje się że nigdy nie wrócę do domu.

Prawdopodobnie będzie zadowolona, że będzie mieć mniej stresu w życiu. Tak dokładnie to się stanie.
Niespodziewanie pewna myśl pojawiła się w mojej głowie. Co jeśli ten kretyn mnie zabije? Co jeśli zrobi okropne rzeczy takie jak robią faceci dziewczynom takim jak ja? O boże. Fala zdenerwowania przeszła przez moje ciało. To się nie może stać.
Muszę się stąd wydostać. Tylko najpierw muszę wymyśleć jak.

Drzwi zaskrzypiały, otworzyły się i do środka weszło troje chłopaków. Pierwszy był wysoki z brązowymi włosami i niebieskimi oczami. Drugi miał ciemne blond włosy i brązowe włosy. A trzeci to ten idiota co zmusił mnie żebym go pocałowała.

- Cześć Leila - chłopak z niebieskimi oczami odezwał się do mnie

- Mam na imię Selena - powiedziałam z sarkazmem.

- Woah ktoś tu jest sarkastyczny

- Czy możecie mnie wypuścić? Czemu tu jestem? - powiedziałam ignorując jego słowa

- Nie możemy piękna, jesteś teraz z nami - powiedział ten, z którym się całowałam

- Prawda, że jest seksowna?- wyszeptał do pozostałych, a ja zaczęłam się rumienić.

Inni mu przytaknęli. - Co jeśli ja ją chce, Justin? To ja ją znalazłem - chłopak z niebieskimi oczami się odezwał.

Wtedy się zorientowałam, że ten od całowania ma na imię Justin.

- Czy ja wyglądam jakby mnie to obchodziło Jason? Ona jest moja. - powiedział dźgając go palcem w klatkę piersiową.

- Ja ją znalazłem, JA ją zatrzymam. - Brandon odpowiedział powtarzając jego gest.

- Ona jest Justina, Brandon. - powiedział najwyższy.

- Przepraszam. - powiedziałam przerywając ich konwersacje, od razu na mnie spojrzeli. -Więc JA jestem niczyja.

- Zadziorna podoba mi się. - powiedział Justin przygryzając wargę.

- Spierdalaj. - odparłam wkurzona.

- Posłuchaj suko chcesz wyjść z tych lin, skończ z pieprzonym językiem. - poinformował mnie zniżając się do mojego poziomu.

- Ty przeklinasz

- Tyle, że JA akurat mogę, jestem Justin Bieber i robię to co mi się kurwa podoba.

Pozostali opuścili pokój zostawiając nas samych. Nie, nie zostawiajcie nas. Wywróciłam oczami, ale się nie odezwałam. Nie ma żadnego sensu w kłóceniu się z nim, bo jasne jest że mnie nie wypuści.

- Proszę wypuść mnie, zrobię wszystko. - powiedziałam cicho ale głos i tak zaczął się łamać.

- Przepraszam kochanie, ale nie dam ci opuścić tego domu beze mnie.

- Więc co? Będziesz mnie tu trzymał związaną już na zawsze?

- O więc chcesz się pozbyć lin? - powiedział krzyżując ręce na piersi.

- No brawo! To rani moje nadgarstki i jest bardzo nie wygodnie.

Myślał nad tym. Mogłam to stwierdzić po wyrazie jego twarzy.

- Zdejmę te liny jednak jeśli będziesz czegoś próbować skrzywdzę Cię - zagroził.

Wiedziałam też, że mówił serio. Uderzył mnie wtedy. Więc mogę sobie wyobrazić, co może zrobić gorszego.

Pokiwałam głową na znak że rozumiem, uśmiechnął się. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo gorący był. Stanął za krzesłem i już po chwili moje ramiona były wolne następnie kostki. Wstałam w głębokiej radości, że nie jestem już przywiązana do tego głupiego krzesła.

- Więc kochanie odkąd Cię rozwiązałem, mam kilka pomysłów co możemy robić. - powiedział pocierając ręce.

Popatrzyłam się na niego ze zdziwieniem, jednak zostałam popchnięta na łóżko, a on trzymał moje nadgarstki i zmuszał do całowania. Próbowałam się poruszyć jednak był za silny.

Trzymał mnie i leżał na mnie, gdy jego usta przeniosły się na moją szyję. Przyssał się do niej i wymamrotał tylko coś co brzmiało jak - Przestań się ruszać.

- Co ty robisz?! Puść mnie Justin! - nie posłuchał, lekko ugryzł wybrane miejsce co spowodowało mój mały jęk na co on się zaśmiał i spojrzał na mnie.

- Podobało Ci się shawty, prawda? - uśmiechnął się, pokręciłam głową, że nie.

- Co mi zrobiłeś? - powiedziałam pocierając obolałą szyję.

- Malinkę... Oh będę miał z tobą tyle zabawy. - odpowiedział zachrypniętym głosem, ciągle był nade mną, opierał się rękami między moją głową.

- Co kur... Co jest z Tobą nie tak??

- Kochanie wiele rzeczy jest ze mną ,,nie tak". Ja po prostu lubię się zabawić. Czy to przestępstwo?

- Zabawianie się to dla Ciebie zmuszanie dziewczyn do całowania się z tobą?

Pokiwał głową na tak wywracając oczami.

- Jesteś chory.

- Chory znaczy, że seksowny?

- Nie .

- Wiesz ja myślę, że ty jesteś seksowna. - powiedział patrząc mi w oczy, ja jednak wtedy odwróciłam głowę.

Poczułam, że zaczynam się czerwienić i Justin zaczął się śmiać.

- Justin! Jakiś gość chce z Tobą rozmawiać przez telefon, powiedział że nie ma na dzisiaj pieniędzy. - jeden z chłopaków krzyknął zza drzwi.

Jego ręce zacisnęły się w pięści.

- Żartujesz kurwa, prawda?

- Nie, nie żartuję powiedział coś o jego dzieciaku, że idzie do szkoły i nie ma teraz wystarczająco pieniędzy.

- Wyjmij mój pistolet zaraz zejdę - krzyknął.

- Ten skurwiel myśli, że może płacić kiedy chce. co?- wymamrotał - Będę niedługo z powrotem. - trzasnął drzwiami.

Nie jest tylko porywaczem. Jest też zabójcą. Muszę się stąd wydostać.

As long as you love me // bieber (tłumaczenie) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz