Rozdział Piąty

71 14 4
                                    

Resztę dnia spędzam na rozmyślaniu o osobie, którą niedawno poznałam i o mamie. O tym jakie ogromne spotkało mnie nieszczęście, jak bardzo czuję się zagubiona. Dopiero, gdy do domu przychodzi ciocia, moje myśli wędrują w nieco innym kierunku i postanawiam z nią porozmawiać. 

  — Jaki jest wnuk tej starszej pani, z którą masz taki dobry kontakt?— nawiązuję, mając na myśli Patryka, którego poznałam kilka godzin temu.

— To miły chłopak..— mówi niepewnie nie mając pojęcia, skąd wiem o nim i o jego babci. 

Nie wiem, dlaczego o niego pytam. To tylko ktoś, kogo spotkałam przypadkowo i zamieniłam z nim kilka zdań. Może to dlatego, że zachowałam się w stosunku do niego niestosownie? 

  — Co do szkoły... Kiedy zamierzasz do niej pójść? Kontakt z rówieśnikami dobrze ci zrobi— zupełnie zmienia temat. 

 Wolałabym w ogóle się do niej nie wybierać. Między innymi, że będę tam nowa, a chyba każdy wie, jak traktowane są takie osoby. Nie zostanę zaakceptowana, to jest pewne. Zresztą po co mi nauka, skoro i tak nie będę potrafiła się skupić na lekcjach? Mówią, że nauka zapewnia lepszą przyszłość, ale przecież moja nie może być lepsza bez mamy. 

  — Nie mam pojęcia — wzdycham i ocieram łzy, które zebrały mi się w oczach. 

  — Wszystko będzie dobrze, zobaczysz— ciocia przybliża się do mnie i głaszcze mnie po głowie— Wszystko będzie dobrze...

                                                                              *                     *                    *

Przechodzę długim korytarzem, chcąc znaleźć się jak najszybciej na drugim jego końcu. Serce bije mi jak oszalałe. Uświadamiam sobie, że wybór, aby jednak tutaj przyjść był zły. Wolałabym się zaszyć w czterech ścianach nowego pokoju i znów wylać swój żal w poduszkę, ale nie mam wyjścia. Jeśli już tu przyszłam, to muszę wytrwać choć kilka lekcji. 

Wchodzę do łazienki i widzę niecodzienny widok. Przy ścianie stoi chłopak, który przyciska dziewczynę do ściany i namiętnie ją całuje. Jej to się najwidoczniej podoba, bo odwzajemnia tę czynność. 

Czuję się niezręcznie i nie mam pojęcia, co robić? Czy wejść do kabiny, czy też nie? A może powinnam stąd wyjść i udać się do innej łazienki? 

Nagle czuję czyiś dotyk na moim ramieniu. Ktoś przyciąga mnie do siebie, więc odruchowo zaczynam się wyrywać. Nie widzę twarzy tego chłopaka, ale czuję jak zajeżdża od niego tytoniem. Domyślam się, że to musi być przyjaciel tamtego "kochasia". 

  — Puść mnie!— uderzam go ręką w brzuch i uciekam z łazienki. Jestem przerażona. W mojej starej szkole nie było właściwie miejsca na take cyrki. Toaleta dla dziewcząt była tylko dla nas i chłopcy mieli tam zakaz wstępu. Nauczycielki solidnie pilnowały porządku, a nieproszeni goście w toaletach dziewcząt dostawali surowe kary. W tamtej szkole chodziło głównie o nasze bezpieczeństwo, prywatność, która nie mogła zostać naruszona. Nie było więc też miejsca na klepanie dziewczyn po tyłku, czy dotyk w niechcianych miejscach. 

Słyszę dzwonek oznajmujący, że już niestety czas udać się na lekcję. Odnajduję odpowiednią klasę i siadam w pierwszej ławce, która wręcz odstrasza resztę uczniów. Dla mnie pierwsza ławka jest wyłącznie miejscem, gdzie najlepiej słyszy i widzi się nauczyciela. Oni jednak mają inne rozumowanie. Dla nich ta ławka niczym nie różni się od krzesła inkwizytorskiego. Osoba, która zostanie skazana na tę torturę, nie może wykonywać takiej niezbędnej czynności jak... gadanie z kolegą obok i zaczepianie innych osób. No i trzeba w dodatku wszystko przepisywać z tablicy. Przecież to straszne! Istne piekło!

Rozpakowuję się i nie zważam na ciekawskie spojrzenia rówieśników, mimo iż zupełnie wyprowadza mnie to z równowagi. W pomieszczeniu z każdą chwilą przybywa uczniów, aż nagle ktoś siada obok mnie. Jest to niska szatynka z włosami po ramiona, brązowymi oczami i z niezbyt przyjaznym spojrzeniem. 

  — Nie, nie jestem kujonką, tylko pierwsza ławka jest jedynym miejscem, gdzie nie dolatują papierowe kulki ze śliną lub kawałeczki gumki do mazania— usprawiedliwia się przede mną, co mnie zupełnie dziwi. 

  — Nie musisz się tłumaczyć— wzruszam ramionami, bo rzeczywiście, jest  mi obojętne, dlaczego usiadła obok mnie. 

Kiedy do klasy wchodzi nauczycielka, muszę się przedstawić. To chyba najgorsze, co może być. Nie cierpię tego robić. Mówię jednak o sobie kilka zdań: skąd przyjechałam i jak się nazywam.

  — Co cię tu sprowadziło? Dlaczego się przeprowadziłaś?— pyta wścibska nauczycielka z uśmiechem na twarzy. Chyba próbuje być miła, ale nie wie, że trafiła w mój czuły punkt i niewiele brakuje, bym rozpłakała się przy całej klasie. Przy osobach, które nie mają bladego pojęcia, czym jest śmierć rodzica. 

  — Śmierć matki — mówię cicho i spuszczam głowę w dół. Nie mam ochoty na dalszą rozmowę. Wszyscy cichną. Widocznie robi się im żal tej sieroty, która przyszła do ich klasy i nie wie, co robić ze swoim życiem. Współczucie nie jest jednak najlepszym materiałem na zbudowanie przyjaźni, wręcz przeciwnie. Nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać ani uśmiechać się do mnie, nie mówiąc już o żartowaniu. Będą czuli dyskomfort w moim towarzystwie i z tego wszystkiego będę nie tylko sierotą, ale także samotnikiem bez przyjaciół. Świetnie...

  — Usiądź— mówi zmieszana wychowawczyni i w niej również budzi się ogromne współczucie, którego nie potrafi opanować. Nagle robi się troskliwa i chce, aby było mi tutaj jak najlepiej. Kto by pomyślał?— Co do książek przekażę ci, jakie musisz  zakupić. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, to masz mnie zawsze do dyspozycji. Zresztą, wydaje mi się, że koledzy i koleżanki z klasy również pomogą ci się tu zadomowić. No i ktoś musi cię oprowadzić po szkole. Ktoś by chciał...? O, ty Olu to zrobisz— wskazuje na moją sąsiadkę z ławki, nie pytając ją o zdanie. 

Spoglądam na nią. Gdzieś ta jej złośliwość ulotniła się, ale nadal miała na twarzy wymalowany grymas. 

Gdy w końcu lekcja dobiega końca, Ola niechętnie kroczy obok mnie przemierzając korytarz.

  — Słuchaj, bardzo ci współczuję, że jesteś w takiej sytuacji, jakiej jesteś. Nie miałam pojęcia, ale wiedz jedno - nie będę twoją przyjaciółką. Sama się z czasem do mnie zrazisz, gdy się dowiesz, jak cała reszta. 

  — Co mam się dowiedzieć?

— Nieważne. W każdym razie, oprowadzam cię tylko dlatego, że muszę. 

 Z jednej strony jestem zadowolona, że nie lituje się nade mną, z drugiej irytuje mnie jej zachowanie. O co jej chodzi? Dlaczego mam się do niej zrazić? I czego mam się dowiedzieć?

Ola pokazuje mi, gdzie jest stołówka, pokój nauczycielski i inne miejsca.

  — A ta łazienka?— wskazuję na drzwi WC, przez które wcześniej przeszłam.

 —  Tam się nie wchodzi. Tam jest jednym słowem - burdel.  Dosłownie burdel. 

Bilet do SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz