Rozdział Ósmy

72 13 6
                                    

 Może się wydawać, że moje życie wreszcie się w miarę unormowało. Na śmierć mamy patrzę z innej nieco perspektywy. Wierzę, że ciągle jest obok mnie, lub, że poszła do tego Nieba, w które tak bardzo wierzyła.   

Wieczorem postanawiam napisać do Patrycji. Przez ostatni czas nieco zaniedbałam się z esemesami do niej, więc pasowałoby to naprawić.

Ja: Jak tam mijają ci wakacje? :) 

Patrycja: Lubię jeść skarpetki.

Ten esemes sprawia, że krzywię się. Czyżby ktoś dorwał się do jej telefonu? Jeśli rzeczywiście tak, to kto to?

Ja: ???

Patrycja: Przepraszam, to nie ja to napisałam. Eh, to znowu ta siostra. 

Ja: A ona nie jest przypadkiem na obozie ze swoją drużyną piłkarską? Przecież już na początku wakacji miała na niego wyjechać, a z tego co wiem, wcale nie trwa on tak krótko. 

Wyczuwam, że śmierdzi tu kłamstwem... Dlaczego nie może po prostu powiedzieć, że napisała to jej jakaś nowa przyjaciółka, lub kumpela? Przecież ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby miała kogoś na moje miejsce, mimo, iż troszkę bolałoby mnie to. Powinna mieć kogoś, komu mogłaby się wygadać, zaprzyjaźnić się. 

Patrycja: No niestety nie pojechała... Jakiś tydzień temu zachorowała na świnkę i nie wygląda jakby miało jej się polepszyć. Dlatego też dobiera się do mojego telefonu, bo kompletnie jej się nudzi. 

Dlaczego dalej mnie okłamuje? Przecież to bzdury... 

Mimo to piszę:

Ja: Pozdrów ją ode mnie i powiedz, żeby wracała do zdrowia. 

Odpowiedzi już nie dostaję. A więc tak teraz będzie wyglądała nasza przyjaźń? 

                                                                    *                   *               *

  Kiedy wreszcie nadchodzi tak bardzo wyczekiwany przeze mnie dzień, nie mogę ukryć radości.  

Jestem już prawie gotowa. Jeszcze tylko umyję zęby... 

Przechodząc obok kuchni, słyszę rozmowę cioci z Robertem, która zwraca moją uwagę, gdyż słyszę swoje imię. 

  — No, wiesz... Może się wydać, że stan Julii idzie ku lepszemu. 

 — To chyba dobrze?— mówi zdziwiony.

 —  Właśnie, że nie.  To tylko pewien etap dążenia do depresji. Każda inna nastolatka po śmierci rodzica nie mogłaby się pogodzić z faktem jego utraty. Najprawdopodobniej wciąż byłaby zła na cały świat, pogrążona w żałobie... Po prostu nie mogłaby normalnie żyć. Julia podeszła do tej sprawy rzeczywiście bardzo poważnie, po kilku miesiącach pogodziła się z tym, co się stało, mimo, że często słyszę jak mówi "Gdyby mama mogła to zobaczyć", lub "Mama robiła to inaczej...". Emocje, które buzowały w niej po śmierci Ewy, ucichły. Julia zaczyna rozumieć, że nigdy już jej nie zobaczy, że to koniec.

  — Nie widzę w tym nic złego. O co ci chodzi?

 —  Ten rodzaj depresji pojawia się po ponad pół roku od śmierci bliskiej osoby, kiedy wypłakaliśmy już wszystkie łzy i emocje opadły. Niby wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale to jednak jest zmyłka. Później takie osoby najczęściej popadają w depresję, zamykają się w sobie....  Nie chcę, żeby to ją spotkało... 

  —  Skąd wiesz o tej depresji? Może zaczerpnęłaś wiedzę z błędnego źródła?

 —  Widziałam filmik, gdzie ksiądz prowadzący Hospicjum opowiadał o tej depresji. On ma z tym styczność bardzo często, więc na pewno mówił prawdę... 

Bilet do SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz