Rozdział Dziewiąty

76 14 4
                                    

 — Skarbie, dlaczego jesteś cała mokra? Co się stało? Patryk nie odwiózł cię pod dom? — ciocia poszła do łazienki i przyniosła mi ręcznik. Była przerażona.

 — Odwiózł, odwiózł... Po prostu od basenu do samochodu był kawałek i zmoczyło nas trochę— kłamię, no bo przecież nie powiem, że spacerowaliśmy ścieżkami, a Patryk udawał, że zaraz wyzna mi miłość...

                                                                    *                            *                            

Przecieram zaspana oczy i spoglądam na zegarek. Ósma czterdzieści? Już? 

W kuchni zastaję ciocię przeglądającą gazetę dla kobiet. Obok niej siedzi Robert i przypatruje się jej. Można stanowczo stwierdzić, że ciocia bardzo mu się podoba. Widać to po tym, w jaki sposób na nią patrzy i jakim tonem do niej mówi. 

Ciekawe, czy jego też zostawi, gdy będzie chciał ślubu z nią? Czy i tym razem ucieknie przed miłością? W ogóle jej nie rozumiem. Skoro go kocha, nad czym się tu jeszcze zastanawiać? Czego się obawiać? Czy związek małżeński rzeczywiście jest taki straszny? Chyba nie, skoro tak wielu ludzi się mu poddaje.

  — Dzień dobry— mówię i siadam przy stole. Robert uśmiecha się do mnie, natomiast ciocia udaje, że mnie nie słyszy. Jem śniadanie i wypijam herbatę. 

  — Słyszałem, że ty już na randki chodzisz. 

— Ja? Nie... 

—   A kim jest ten chłopak, z którym wczoraj wsiadłaś do samochodu?

  — To tylko mój przyjaciel. Nikt więcej. I nie byłam z nim na randce, tylko na basenie, a to zasadnicza różnica.

— Przyjaciel... — roześmiał się— Każda dziewczyna tak  na początku mówi, a później... wiadomo. Zapamiętaj sobie jedno. Prędzej, czy później jeśli nie obie, to jedna strona poczuje coś więcej i  zapragnie miłości i wtedy to już nie będzie przyjaźń. Wtedy ta druga połówka, albo się wystraszy, albo również pokocha— mówi. 

Wiem, że ma na myśli mnie i Patryka. Nie wiem jednak, czy mówi prawdę. Czy tak rzeczywiście jest? I skąd on to w takim razie wie? Czyżby to on był kiedyś tą połówką, która się zakochała, a ta druga się wystraszyła? 

Co by było, gdyby to Patryk się we mnie zakochał? Co bym wtedy zrobiła? Nie mam pojęcia... Wprawdzie, wywołuje on we mnie wiele niezwykłych uczuć, ale na pewno go nie kocham... Co to , to nie ma mowy.

                                                               *                             *                             *

 Około południa ktoś dzwoni do drzwi. To Patryk? 

Zbiegam schodami i otwieram. Kogo zastaję? 

Przede mną stoją dziewczyny, które wczoraj poznałam. Kurdę, jak one miały na imię? Wiem, że rudowłosa to Iza. A ta czarna z kolczykiem przy oku? Jak jej tam było?

  — Hej, trochę się z Weroniką nudziłyśmy i stwierdziłyśmy, że pewnie ty robisz to samo. W sensie, że też się nudzisz... No i jesteśmy— uśmiechnęła się Iza.

— Cześć. Nie spodziewałam się, że przyjdziecie, ale to nie problem. Właściwie to cieszę się, że tu jesteście, bo już nie wiem, co z sobą począć. 

  — Wiemy, że jesteś tutaj trochę nieogarnięta co do terenów, więc postanowiłyśmy, że pokażemy ci kilka fajnych miejsc. 

  — Jest z wami Patryk?— wychyliłam głowę zza drzwi, ale nikogo nie ujrzałam.

Bilet do SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz