Rozdział Szósty

75 13 1
                                    

Dwa pierwsze miesiące pobytu u cioci dłużą się. Jest to najgorszy okres w moim życiu. W szkole nie rozmawiam z nikim oprócz Oli, która siada na każdej lekcji obok mnie w ławce. Przez ostatni czas zbliżyłyśmy się do siebie. Jak się okazało, nie jest taką jędzą, jaką zgrywała na początku naszej znajomości. Skrywa coś przede mną, a ja nie nalegam, aby mi wyjaśniła, o co chodzi. Uważa, że jeśli się dowiem, to zareaguję jak reszta. Nie chce mi uwierzyć, że ja wcale nie jestem "taka", że nie oceniam ludzi tylko dlatego, że różnią się czymś od innych. 

Rok szkolny kończę z całkiem dobrymi ocenami, co wywołuje u cioci ogromną dumę i podziw. 

  — To... fantastyczne, że masz takie oceny— mówi wpatrując się w świadectwo.— Jesteś naprawdę inteligenta! Kurczę, jestem z ciebie taka dumna! I z matematyki również masz piątkę! Ja nigdy nie miałam takich dobrych ocen z przedmiotów ścisłych. 

Wiem, że chce w tej chwili odegrać rolę mamy. Szkoda, że nie wie, iż mama tyle nie mówiła. Mama tylko oznajmiała, że idziemy do kina, lub fundowała nam inną atrakcję. To wystarczyło, abym wiedziała, że jest ze mnie zadowolona. 

Kiedy już wysłuchuję pochwał, idę do siebie do pokoju i czytam esemesy od Patrycji. 

Patrycja: Nie uwierzysz, jakie przeżywam piekło. Matka nie daje mi spokoju, że wyszła mi z niemieckiego na koniec dwója. No i z historii też zawaliłam, ale przecież to nie moja wina, że nie cierpię tego przeklętego języka, a do dat pamięci nie mam. Zresztą po co uczyć się niemieckiego?! Niemcy podczas wojny, zabijali w okrutny sposób naszych przodków!  

Ja: Uczymy się niemieckiego dlatego, że kiedyś możemy wyjechać tam w poszukiwaniu pracy, a byłoby kiepsko gdybyśmy nie potrafili się dogadać z Niemcami. 

Patrycja: A może ja nie chcę wyjechać za granicę? 
Dobra, nie chcę o tym gadać. Jak tam u ciebie?

Ja: Idę do przodu, bo stanie w miejscu jest bez sensu. Jest mi cholernie ciężko, ale próbuję normalnie żyć. Moja średnia na koniec to 4,75. Szkoda tylko, że nie pójdę z tej okazji z mamą do kina...

Wiadomość nadchodzi niemal natychmiast.

Patrycja: Przecież mieszkasz niedaleko miasta, a tam chyba jest kino? No i ciotka ci przecież może fundnąć. Chyba nie jest znowu taka biedna. 

Czym prędzej idę do cioci i mówię jej, co mam zamiar zrobić. Nie robi najmniejszego problemu. Wręcz przeciwnie, jest zadowolona, że chcę gdzieś wyjść. Sprawdza na swoim Notebooku rozkład filmów. W końcu decyduję się, że wybiorę film "Mały książę", którego można będzie oglądnąć w 3D. 

                                                               *                            *                      *

Kolejki są niemiłosierne. Nie ma się jednak co dziwić, skoro to ekranizacja jednej z najbardziej lubianych książek z dzieciństwa. Sama kiedyś byłam jej ogromną fanką, mimo, że wtedy jeszcze nie lubiłam czytać. 

Kiedy w końcu dostaję bilet i siadam na wyznaczonym miejscu, zastaje mnie niespodzianka. Dwa miejsca dalej siedzi Patryk! Mam nadzieję, że mnie nie rozpozna, choć jest to chyba niemożliwe. Czerwienię się cała, gdyż wciąż jest mi wstyd swojego zachowania sprzed dwóch miesięcy, kiedy uciekłam przed nim. 

Nagle mnie spostrzega i wpatruje się we mnie zaciekawiony. Staram się nie kierować na niego wzroku, ale ukradkiem widzę, że uśmiecha się. Drwi ze mnie? Myśli sobie, jaka to ze mnie wariatka? A może żałuje, że tu przyszedł i musi oglądać moją okropną twarz? 

  — Hej, Julianna!— słyszę i aż ciśnienie mi się podnosi. Mógł chociaż powiedzieć: Julka. Dobrze wie, że nie cierpię, gdy się tak do mnie zwraca. Może to część jego zemsty? 

 Staram się nie reagować, ale po chwili obracam zniecierpliwiona głowę i mierzę go wzrokiem. Pierwsze, co zauważam to te jego piękne, ciemne oczy, w których wręcz można utonąć z podziwu. Ma bardziej rozbawiony wyraz twarzy niż złośliwy. Tylko, co go tak śmieszy? 

  — Cześć— mówię, jeszcze bardziej się rumieniąc. Eh, te głupie wypieki... U niektórych dziewczyn wyglądają one uroczo, ale mi zupełnie szpecą twarz! Gdy jestem czerwona, przypominam małe dziecko, które się zmęczyło biegając za piłką. 

  — Mam nadzieję, że teraz nie uciekniesz— uśmiecha się i nachyla się w moją stronę, chcąc, abym to usłyszała. Osoba siedząca pomiędzy nami lekko się krzywi, ale Patryk nie zwraca na nią uwagi. 

  — Przepraszam, to było chamskie z mojej strony, ale byłam, i w zasadzie nadal jestem, w trudnej sytuacji — i chcąc go nieco wyprowadzić z równowagi, dodaję— Nie wiesz jednak, dlaczego, więc tego nie zrozumiesz. 

  — Wiem, dlaczego— mówi, bardziej nachylając się do mnie. 

  Zapada cisza. Czuję się dziwnie z myślą, że zna on moją przeszłość i wie o śmierci mamy. Jeszcze bardziej dziwne jest to, że w ogóle chce się ze mną zadawać. Wprawdzie, jest złośliwy, ale rozmawia ze mną jak z każdym innym człowiekiem i nie użala się nade mną. 

— Jak chcecie sobie tak gaworzyć, to radzę ci chłopcze zamienić się ze mną miejscem, bo nie mam ochoty na wysłuchiwanie waszych nudnych konwersacji— powiedział mężczyzna siedzący pomiędzy nami, bardziej zwracając się do Patryka, niż do mnie. Ten natychmiast się przesiada, nie spuszczając mnie z oczu. 

Nie rozmawiamy już więcej przed seansem. Światła gasną, a my zakładamy okulary. Myślami odpływam zupełnie gdzieś indziej. Zastanawiam się, dlaczego tak bardzo zależy mi na tym chłopaku, skoro nie zależy mi na nowych znajomych. 

W końcu kończą się reklamy, a zaczyna się film. W niektórych momentach płaczę, w niektórych uśmiecham się. Nie potrafię się nadziwić, jak wiele emocji wywołuje we mnie ten kochany "Mały Książę". 

Gdy film się kończy, wychodzę z kina i postanawiam, że wrócę do domu piechotą. Łudzę się, że Patryk podbiegnie do mnie i odprowadzi do domu, ale im jestem dalej od kina, tym moje nadzieje stają się bledsze.  W końcu decyduję się, że wrócę do domu autobusem. Niestety, Patryka i tam nie ma. A tak bardzo chciałabym z nim porozmawiać... Czuję, że doskonale mnie rozumie, mimo, iż nic o tym nie mówi. Tak, jakby sam wcześniej doznał tego co ja. 

Wracam do nowego domu i opadam na łóżko zrezygnowana. Chwytam do ręki gitarę i gram kilka dźwięków, które są niezwykle przyjemne dla moich uszu. Usypiają mnie i jestem już ledwie przytomna, za chwilę ogarnie mnie sen. Moją uwagę przykuwają jedynie jakieś odgłosy dochodzące z parteru. Jest to głos jakiegoś chłopaka, a może mężczyzny. Tylko kto to może być? I dlaczego się śmieje? Czemu o takiej późnej porze mamy gościa? Dlacz... — w tym momencie pochłania mnie beztroski sen i wszystkie problemy, strapienia czy wątpliwości wyparowują, znikają. 

______________________________________________________________

A więc mamy już szósty rozdział. Dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam do przeczytania tomiku wierszy 

Jak myślicie - kim jest ta osoba, którą było słychać z piętra niżej? :) 


Bilet do SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz