Rozdział Czternasty

49 5 1
                                    

Tamtej nocy nie potrafiłam już zasnąć. Moczyłam poduszkę łzami, myślałam o swoim marnym życiu. Dlaczego nikt wcześniej mi tego nie powiedział? Wszyscy tylko - Nie martw się, kochanie. Życie toczy się dalej. Jesteś wspaniała, masz przed sobą wiele wspaniałych chwil. - Gówno prawda! Nie jestem nic warta. Jaka wspaniała przyszłość? Wystarczy na mnie popatrzeć. Wyglądam jak ostatnia ofiara. 

Rano ktoś zaczął dzwonić do drzwi. 

  – Ciociu, jeżeli to ktoś do mnie, to powiedz, że nie ma mnie w domu. 

  – Coś się stało? Pokłóciłaś się z kimś?

 – Nie, to nie tak... To za bardzo skomplikowane, nie będę ci teraz wyjaśniać. Zresztą, wcale nie mam na to ochoty. Po prostu powiedz mu, że nie ma mnie w domu. 

Siedząc w kuchni i pijąc gorące kakao, słyszę zdenerwowany głos Patryka. Naprawdę wiele kosztowało mnie to, żeby nie zerwać się z krzesła, rzucić mu na szyję i wypłakać. W końcu ciocia zamknęła drzwi i podeszła do mnie.

  – Co jest, młoda? Przecież Patryk to naprawdę sympatyczny chłopak. Czymś zawinił? 

  – Nieważne –  burknęłam zła. Wcale nie miałam ochoty na beznadziejne zwierzenia ciotce, która nic nie zrozumie. No bo co może zrozumieć? Jest zbyt zajęta swoimi sprawami, żeby przejmować się moimi.  

  – Chyba ważne! Siedzisz zła, prawie się nie odzywasz, kazałaś mi skłamać, że nie ma cię w domu, masz podkrążone oczy, co znaczy, że zamiast spać, beczałaś i jesteś w kiepskim humorze. Martwię się o ciebie. 

– Nie jesteś moją matką, więc jej nie udawaj i nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy! Martwisz się o mnie? Niepotrzebnie! Poradzę sobie sama, do jasnej cholery! – wstałam i wychodząc z kuchni trzasnęłam drzwiami. Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Usiadłam pod drzwiami i zaczęłam odliczać sekundy. Za chwile ciotka zacznie walić w drzwi niczym potwór, który chce się dostać do mojego pokoju i zniszczyć mnie.- Dziesięć, dziewięć... trzy, dwa, JEDEN.

Puka do drzwi. 

– Po prostu chcę ci pomóc. Nie bądź taka dla mnie. 

– Błagam, zostaw mnie samą – zaczynam szlochać i kulę się. Mam dość. Moje życie jest popierdzielone. Czy naprawdę nie mogę już nikogo kochać, bo okazuje się, że to jest "złe"? Bo ranię kogoś drugiego? Bo nie zasługuję na tę miłość? 

                                        *                                        *                                        *

Cały tydzień spędzam płacząc w pokoju. Ciocia podsuwa mi jedzenie pod drzwi, żebym nie zdechła z głodu. Co dzień Patryk puka do naszych drzwi. Tym razem nie słyszy tego głupiego kłamstwa "Nie ma jej w domu", tylko po prostu "Nie chce nikogo widzieć". Mój telefon non stop wibruje. Wysłał mi chyba z pięćdziesiąt wiadomości z zapytaniem, co się stało, dlaczego nie chcę go widzieć. Ja nie odezwałam się ani słowem.

Nikomu nie mogłam się zwierzyć. Patrycja milczała, a o Izie nie było mowy, bo po pierwsze- była zajęta swoim Wiktorkiem, po drugie - Jak mogłam powiedzieć, że odbiłam chłopaka jej najlepszej przyjaciółce? Że ją skrzywdziłam, nie zdając sobie z tego sprawy. No i w dodatku rozwaliłam jej nos. Na pewno by mnie za to pochwaliła... Nie byłam też pewna, czy Weronika już jej wszystkiego nie powiedziała. Jeżeli tak, to pewnie opowiedziała o tym, stawiając mnie w najgorszym świetle. Super... 

Gdyby mama nie umarła, wszystko byłoby inne. Nie musiałabym się przeprowadzać, żyłabym w swoim uroczym miasteczku, wdychając w drodze do szkoły zapach pieczonych bułeczek, słuchając mojej niewygadanej przyjaciółki i nudno, ale beztrosko przeżyłabym swoją młodość. A tak? Co z tego, że poznałam tak kochanego chłopaka, skoro nie mogę z nim być? 

Będzie mu lepiej z Weroniką. Od początku powinnam brać ją pod uwagę, przecież wiedziałam, że się w nim podkochuje. Jestem potworem. Jak ona musi się czuć? 

Mama by mnie zrozumiała, ona jedyna potrafiła to zrobić. Nigdy nie potępiała, zawsze wysłuchiwała i starała się rozwiązać problem. Mówiła, że problemy są po to, by je rozwiązywać, a nie składać, aż uzbiera się ich na tyle, że nie będziemy w stanie ich udźwignąć. Gdyby ona tu przy mnie była, moje życie nie stanęłoby do góry nogami. Być może w tej chwili piłybyśmy gorącą herbatę i zajadałybyśmy sernika na zimno, śmiejąc się z całego świata. Być może...

Tak bardzo chciałabym, aby ona była tutaj obok mnie... 

Jej nieobecność boli mnie aż nazbyt. Zamiast blednąć, upomina i daje się we znaki coraz bardziej, pogrążając mnie w depresji. Czy to jest normalne? Czy nie powinno być odwrotnie? Czy nie powinno wszystko iść ku lepszemu?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 26, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bilet do SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz