Rozdział Siódmy

63 11 1
                                    

Budzę się, przecieram oczy i zaspana schodzę na dół. W kuchni zastaje mnie niespodzianka. Jakiś obcy facet stoi w kuchni i robi kanapki. Przecieram więc jeszcze raz oczy, myśląc, że może to sen. 

Kim jest ten mężczyzna? A jeśli to złodziej? Nie... Złodziej robiłby kanapki? 

  —Dzień dobry— mówię, a "obcy" podnosi głowę i uśmiecha się. 

  — Dzień dobry! Domyślam się, że ty jesteś Julka? Pasuje, żebym się przedstawił, więc ja jestem Robert. Mów mi po imieniu. Broń Boże per pan. 

Mężczyzna ma czarne, gdzieniegdzie posiwiałe włosy, ciemne oczy i całkiem przyjazny uśmieszek. Jest wysoki i najprawdopodobniej zapomniał się ogolić, bo jego twarz pokrywają krótkie włoski. 

Do kuchni wchodzi ciocia, która nie zauważa mnie i pierwszą rzeczą, jaką robi to przytula Roberta i całuje w policzek, po czym mnie zauważa i lekko się rumieni. 

 —Julciu, to jest Robert, mój... partner. 

  — Za niedługo narzeczony— puszcza do mnie oko, a ciocia naburmusza się. 

— Mamy dużo czasu... 

— Wiem, skarbie— mówi cichutko i obejmuje ciocię w pasie, po czym całuje ją w szyję. 

Nie cierpię takich chwil, kiedy ktoś się całuje, a ja się temu wszystkiego przyglądam. Są one takie niezręczne i powodują dyskomfort. 

Na szczęście nadchodzi wybawienie. Słyszę czyjeś krzyki dochodzące z zewnątrz. Czym prędzej wychodzę z domu i zauważam... Patryka. Co on tu robi o siódmej rano? 

  — Cześć... — staram się mówić tak, żeby nie usłyszał w moim głosie podniecenia. 

  — Mam coś dla ciebie. Wczoraj w kinie, gdy skończył się seans, znalazłem na twoim siedzeniu to— powiedział wskazując na mój ukochany wisiorek, który dostałam na czternaste urodziny od mamy. Nie rozstawałam się z nim ani na chwilę, dlatego zrobiło mi się słabo, kiedy powiedział mi, że go zgubiłam. To najpiękniejsza pamiątka po mamie. 

  — Dziękuję— wyciągnęłam po niego dłoń, ale Patryk roześmiał się i schował go do kieszeni.

Co on wyprawia? Dlaczego go sobie zabrał?

— Oddam ci pod jednym warunkiem. 

— Jakim?

— Musisz mnie pocałować. 

Zastygłam. Czy on zwariował? Ja mam go pocałować? Jest miły, sympatyczny, ale przecież nawet nie jestem w nim zakochana! Mimo, że ma w sobie to coś, to nie darzę go żadnym wspaniałym uczuciem. Co on sobie w ogóle wyobraża? Ale... z drugiej strony, ten łańcuszek jest dla mnie bardzo ważny...

  — Ale teraz?— pytam, przegryzając wargę. Nie mogę tego zrobić zaraz przed domem ciotki! Nikt nie powinien tego zobaczyć. 

  — Ej, ale ja żartowałem— roześmiał się chłopak— Wzięłaś to na poważnie? 

 Czuję, jak zaczynają mnie piec policzki. Ośmieszył mnie. Zrobił ze mnie idiotkę! 

  — Miałem zamiar ci go oddać, ale skoro rzeczywiście chcesz mnie pocałować, to pasuje mi taki układ. Jeśli będziesz gotowa, dasz mi znać, a ja oddam ci łańcuszek— tym razem, mimo iż mówił to rozbawionym tonem, nie żartował. Na jego twarzy gościł za to łobuzerski uśmieszek, który muszę przyznać, był uroczy. 

Oddaj mi draniu ten łańcuszek! W życiu cię nie pocałuję, wybij to sobie z głowy! 

 Nie potrafiłam  niestety wykrztusić z siebie ani słowa.  W co ja się głupia wpakowałam? Nigdy nie odzyskam tego pamiątkowego przedmiotu. 

Patryk zaczyna się ode mnie oddalać, więc podbiegam do niego i zdenerwowana mówię:

  — Nie rób sobie ze mnie jaj. Ten wisiorek jest dla mnie ważniejszy, niż cokolwiek innego. Nie mam zielonego pojęcia, jak wiele dla mnie znaczy! Oddaj mi go, proszę— wyciągam w jego stronę dłoń.

— Ależ ja traktuję cię całkiem poważnie, a skoro tyle znaczy dla ciebie ten wisiorek to tym lepiej. 

— Jak to: lepiej? 

— Mam pewność, że na pewno mnie pocałujesz— uśmiecha się szelmowsko. 

— Widzę, że bardzo ci na tym zależy—zauważam i uśmiecham się tryumfalnie. Czyżbym zgadła, że mu się podobam? 

  — Droga Julianno, niczego bardziej nie pragnę, niż tego, żebyś mnie pocałowała —mówi, ale nie na poważnie. Jego pozytywny nastrój poprawia i mi humor, mimo, że odebrał mi łańcuszek.

  — Oddaj mi to! — śmieję się i próbuję dosięgnąć jego ręki, którą uniósł. Tak naprawdę, jest ode mnie zaledwie kilka centymetrów wyższy i gdybym się postarała, to mogłabym odzyskać pamiątkę pamiątkę, ale nie mam ochoty na tego typu zabawę.

  — Masz cudowną piżamkę! — nabija się ze mnie, spoglądając na moją szarą nocną koszulę w misie. Dopiero wtedy przypominam sobie, że jestem w piżamie. Ale wstyd! 

— To ja już pójdę. No i tak pomyślałem... że może byś... mo-mogła, ten... pójść ze mną na basen w piątek? Oczywiście, mam na myśli odkryty. P-przy okazji poznałabyś kilku moich znajomych. Jestem pewny, że polubiłabyś ich— mówi zdenerwowany, jąkając się.

Zupełnie zaskakuje mnie tą propozycją. Pierwsze nie chce oddać mi wisiorka, bawi się ze mną w kotka i myszkę, a potem zaprasza na basen?

  — Chcesz żebym cię tam pocałowała? 

Patryk nagle zaczyna się śmiać. Widocznie rozśmieszył go ten kiepski żart. 

  — Masz ciekawe poczucie humoru. A więc przyjdziesz?

 — Jeszcze nie wi...

  — Świetnie! Więc jesteśmy umówieni!— nie daje mi dokończyć, po czym odchodzi uśmiechnięty.  

   ---------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziś rozdział trochę krótki. Zapraszam do komentowania, gwiazdkowania, a także dodania tej książki do BIBLIOTEKI, aby nie przegapić następnych rozdziałów :) 

Pozdrawiam

Bilet do SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz