Scott, sam

482 39 9
                                    

 " I broke something I'll never get, I'll never get back
Brought me to my knees
A head like steel and a soul of gold
And a heart that's made of glass"

Popatrzyłem pytająco na kierowcę, kiedy zatrzymał się przy dużym, częściowo przeszklonym, nowoczesnym budynku. Przed nim widniał nieduży, metalowy płot z bramką z czytnikiem linii papilarnych i małą klawiaturą do wprowadzania kodu. Dookoła apartamentowca widać było wielki, zielony ogród. W połączeniu z dzisiejszą dobrą pogodą dawało to piękny widok. Zerknąłem na kartkę, którą ściskałem w dłoni przez całą drogę. Tak, adres się zgadzał.

- Dziękuję za podwózkę - powiedziałem z uśmiechem do jak zwykle niewzruszonego niczym kierowcy - Czy mój ojciec...?

- Ta, zapłacił już - odparł znudzonym tonem - Kazał też przekazać, że reszta pańskich rzeczy czeka w mieszkaniu.

- Jasne, jeszcze raz dzięki - odpowiedziałem i wysiadłem z auta niosąc równocześnie wszystkie torby, które wiozłem ze sobą. Nigdy nie przepadałem za tym kierowcą, muszę pogadać o tym z ojcem.

Stanąłem przed bramką zastanawiając się, co mam wprowadzić w miejscu na kod. Pełen zwątpienia przyłożyłem swój palec wskazujący do czytnika. Oczywiście nie pasował. Już miałem zrezygnować, ale przypomniał mi się stary film detektywistyczny, w którym zagrali moi rodzice kiedy byli jeszcze bardzo młodzi. Ich pierwszy wspólny film, jak wspominają. Oglądamy go co roku na święta. Coś jak Kevin Sam W Domu  , tylko nieco więcej zabijania. Chociaż tak szczerze, to nie pamiętam kiedy ostatnio spędziłem boże narodzenie z mamą. Chyba trzy lata temu?

-Nie mogę zidentyfikować, tych odcisków, Carl. To niemożliwe, przecież mamy go w naszej bazie! 

- Anabelle, pomyśl trochę. Odciski którego palca sprawdzałaś?

- Oba wskazujące, tak jak mnie uczyli.

- To źle cię nauczyli, Anabelle. Najważniejszy jest palec serdeczny. Na ten znak, będziesz przecież nosić pierścionek ode mnie, kiedy się pobierzemy.

Uśmiechnąłem się na wspomnienie tej kiczowatej sceny. Nigdy tak na prawdę nie lubiliśmy filmu, ale z sentymentu pamiętaliśmy o nim co roku. Coś jednak nauczyła mnie ta głupawa scenka.

Przyłożyłem palec serdeczny do czytnika. Zamknięcie chwilę zabrzęczało, po czym bramka otworzyła się wpuszczając mnie do środka. Udało się.

Przeszedłem wzdłuż betonowej ścieżki ciągnąc nadal za sobą walizkę, która obijała się o nią kołami. Otworzyłem, tym razem już zwyczajnym kluczem, drzwi i wszedłem do środka apartamentowca. Zobaczyłem dwa, jasne korytarze prowadzące w przeciwne strony. Czyli jedno mieszkanie zajmuje pół mieszkania, ciekawie. Tylko które jest moje? Spojrzałem po raz drugi na kartkę. Apartament B. Ruszyłem w stronę wysokich, metalowych drzwi z napisem oznaczającym, że to miejsce zamieszkuje S.Hoying. Jakby na to nie patrzeć, musiało  chodzić o mnie. Postawiłem rzeczy na ziemi i męczyłem się chwilę z nowoczesnym, a jednak zupełnie innym niż w moim poprzednim domu, zamkiem. W końcu udało mi się go otworzyć i oto ukazało mi się moje mieszkanie.

Trudno powiedzieć na to mieszkanie, bardziej apartament, a może nawet dom! Sufit był bardzo wysoki, a wszystkie ściany białe. Zaraz przy drzwiach wejściowych mieścił się duży hall, a obok przestrzenna kuchnia z długim blatem. Za nią stała kanapa rozpoczynająca salon, w którym na ścianie wisiał gigantyczny plazmowy telewizor, pod nim kilka konsoli, a obok dwa gigantyczne głośniki. Wszystko to przystrojone było wielkimi, zielonymi roślinami w białych, futurystycznych doniczkach o różnych kształtach. Niedaleko salonu, zamiast ściany widniało ogromne okno, aż do sufitu z widokiem na basen i ogród. Do góry prowadziły podświetlane, przezroczyste schody. To miejsce wyglądało... niesamowicie.

scomiche. PrzeciwieństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz