Minął już dobre trzy miesiące, od całej sprawy z Tylerem, a prawie pięć odkąd Mitch się wprowadził. Niedługo będzie pół roku i szczerze mówiąc, czasem w to nie wierzę.
Dużo się zmieniło. Nie jakoś drastycznie; to są małe zmiany, ledwo zauważalne. Szczegóły, o których nikt nie ma pojęcia, ale kiedy potem patrzysz wstecz uświadamiasz sobie - o, to się zmieniło. Tak właśnie jest teraz. Straciłem kontakt z rodzicami, ale nawet o tym nie wiedziałem. Po prostu telefon przestał dzwonić, wieści nadchodzić. Tylko z tabloidów wiem, że jeszcze żyją. Matka skoczyła właśnie pracę nad tym serialem o jakimśtam wzgórzu. Ojciec właśnie ma zdjęcia do nowego odcinka House Of Cards i jeśli wierzyć plotkom, wzbogacił się dzięki reklamie pistacji którą nagrał miesiąc temu. Wiem że żyją też dlatego, że co miesiąc na moje konto wpływają pokaźne sumy (pewnie też dzięki pistacjom). Tamashi zaczął znikać co wieczór, ale dopiero jakiś tydzień temu zorientowaliśmy się, że ma dziewczynę. Co prawda kiedy spytaliśmy się o nią zrobił się cały czerwony i tylko coś wymamrotał, ale to Tamashi. On zawsze coś ukrywa.
No i Mitch. Tak... tu też trochę się zmieniło. Nagle trzymanie się za ręce przestało być dziwne, a oglądanie filmu przytuleni razem stało się tradycją. Zniknął płacz, opuchnięte oczy rano i bandaże na rękach, a ja wreszcie zobaczyłem uśmiech na jego twarzy i słyszałem jego śmiech o wiele częściej. Zaczął nawet sam wychodzić (najczęściej do starbucksa rano, gingerbread frappuccino dla mnie i karmelowe latte z bitą śmietaną dla niego), nie boi już się ludzi, a jego brat zniknął. Wszystko zaczęło się układać...
- Scooott! - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hmmm? - wychyliłem się, żeby zobaczyć, o co chodzi, a chwilę później kubek, który trzymałem przed sekundą w ręce znalazł się na podłodze.
- Co myślisz? - spytał, przejeżdżając dłonią po nowej fryzurze. A właściwie jej braku. Miał kompletnie łysą głowę, nie została najmniejsza kępka jego kruczoczarnych włosów.
-...dlaczego? - tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
- Było mi gorąco - wzruszył ramionami.
- Co? - odpowiedziałem zdezorientowany. Jest zima. Połowa grudnia.
- Jesus, chciałem zmienić fryzurę - zaśmiał się - Sarkazm Scotty, sarkazm.
Machnąłem ręką słysząc moje znienawidzone przezwisko.
- Skoro tak chcesz - powiedziałem tylko - to twoje włosy.
Uśmiechnął się szeroko i objął ramionami.
- Czuję się o wiele lepiej bez nich, wiesz? - stwierdził, po czym zbiegł na dół, żeby pochwalić się Tamashiemu.
Chwilę później usłyszałem krzyk, co najprawdopodobniej było jego reakcją, po czym poszedłem z powrotem do sypialni. Tak, dużo się zmieniło.
Niecałe pół godziny później Mitch wszedł do mojego pokoju bez pukania i usiadł na łóżku. Podniosłem się na łokciu i posłałem mu pytające spojrzenie.
- Nudzi mi się - wymamrotał.
- Co? - nie usłyszałem za pierwszym razem.
- Nudzi mi się! - powiedział głośniej - I to bardzo. Idźmy gdzieś. Zróbmy coś.
Westchnąłem głośniej i usiadłem. Iść gdzieś. Co prawda najchętniej obejrzałbym coś i...
- Właśnie! - krzyknąłem, przez co chłopak aż podskoczył - Chodźmy do kina!
Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Jeszcze nigdy nie byliśmy razem w kinie - zauważył - Sam byłem tam ostatnio... kiedy rodzice jeszcze żyli. Czyli dawno, bardzo dawno.
Zamyślił się na chwilę.
- Tak, to dobry pomysł. Chodźmy do kina - Uśmiechnął się szeroko.
- Super! W takim razie daj mi 15 na ogarnięcie się i wychodzimy. - ruszyłem w stronę szafy.
- Scott?
- Tak?
- Na co idziemy? - spytał z uśmiechem.
No tak. Tak dawno nie byłem w kinie, że zapomniałem, że najpierw trzeba sprawdzić repertuar i tak dalej.
- Idźmy na spontana - stwierdziłem - Zobaczymy, co akurat będzie leciało.
- Mi pasuje - powiedział wychodząc z pokoju, żeby też się przebrać.
Otworzyłem szafę, żeby znaleźć coś nadającego się na takie wyjście. Nie może być zbyt eleganckie ale też nie niechlujne... Boże, jakie to skomplikowane. Wreszcie wyciągnąłem zwykły, czarny t shirt i kurtkę ''bomberkę'' z jakimiś kwiatkami z przodu, której szczerze nienawidzę, ale wydała mi się w miarę odpowiednia.
Zszedłem na dół, gdzie Mitch odziany w za duży sweter w pasy z wielkim '69' z przodu właśnie zakładał buty.
- Skąd to masz?- parsknąłem śmiechem wyjmując moje trampki z szafy.
- Znalazłem w zlewie - odpowiedział, a widząc moją uniesioną brew dodał - Kupiłem, skąd się bierze ubrania?
Wzruszyłem ramionami i skończyłem wiązać sznurowadła.
- Swoją drogą te kwiatuszki też piękne - stwierdził, zakładając kurtkę.
- Czy ty coś sugerujesz? - spytałem.
- Ja? Już prędzej ty.
- A kto ma sweter z napisem 69?
- Możecie się ogarnąć i wsiąść do samochodu czy mam jechać sam? - usłyszeliśmy krzyk Tamashiego z przedpokoju.
Popatrzyliśmy jeszcze na siebie i ruszyliśmy w jego stronę.
_____
elo elo
była długa przerwa... w poprzednim rozdziale macie całe wytłumaczenie x
Pojutrze druga część, spokojnie, nie będzie takie krótkie.
btw, gdyby ktoś był zainteresowany, mam nowego ig z rysunkami, @/zombiemoral_art, byłoby super jakbyście ogarnęli ^-^
gdyby ktoś się zastanawiał jak chłopcy wyglądali w kinie... (z pominięciem fryzury Mitcha)
CZYTASZ
scomiche. Przeciwieństwa
FanfictionMitch mieszka na ulicy Scott w willi pod miastem Mitch jest znienawidzony przez brata Scott ma kochającą rodzinę Mitch ma rany Scott ma nowy samochód Spotykają się w szpitalu. I ta jedna piosenka połączy ich na zawsze.