Słońce delikatnie padało na nasze twarze, a na niebie nie widać było nawet najmniejszej chmurki. Idealna pogoda. Zacisnąłem mocniej moją dłoń na jego dłoni. Jego proste, czarne włosy błyszczały delikatnie, a oczy z długimi rzęsami były zamknięte. Uśmiechnąłem się i poprawiłem ramię, na którym się opierał. Nastawiłem twarz bardziej w stronę promieni słońca. W tle słyszałem ciche ćwierkanie ptaków. Zupełnie jak w bajce. Znów obróciłem głowę w jego stronę. Tym razem oczy miał otwarte i wpatrywał się we mnie hipnotyzująco, trzymając rękę nq moim kolanie. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale wtedy dwie wielkie, wytatuowane ręce chwyciły jego drobne ramiona i zaczęły wyrywać go ode mnie. Chciałem krzyczeć, ale jedyne co mogłem zrobić to siedzieć i patrzeć. Ręce cały czas szarpały go w swoją stronę, a on płakał. Łzy ciekły mu po twarzy i cały czas powtarzał "Nie odchodź, Scott, proszę. Potrzebuję cię. Potrzebuję..." Chciałem go złapać i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że tu jestem, ale nie mogłem. Jego głos zamienił się w szept, a twarz pozostawała cała we łzach. Dłonie szarpnęły go do tyłu, kiedy zdążył powiedzieć "Potrzebuję..." i zniknął w czarnej przestrzeni.
Podniosłem się dysząc ciężko. Cały byłem zlany zimnym potem.
Co to do cholery było?
Opadłem spowrotem na łóżko nadal drżąc z emocji. To tylko sen... Dlaczego więc czułem, jakby to działo się na prawdę? Nie jestem przesądny, ale miałem wrażenie, jakbym przeżywał jeden z tych całych proroczych snów, o których pełno jest w książkach. Ale co miałby niby oznaczać? Co miałoby oznaczać ro błagalne "potrzebuję cię"? Czy mój mózg już do reszty powaliło, czy to... prawda? W końcu wczoraj udało mi się go uspokoić. Czy to oznacza, że ktoś ma mi go odebrać? Śmieszne, że już o nim myślę, jak o kimś ważnym. Ale przecież jest moim przyjacielem. Małym, zagubionym, płaczliwym przyjacielem. Trochę jak dziecko. Obróciłem głowę w jego stronę. Jest tam, odetchnąłem z ulgą.
Sen powoli zaczął się zamazywać, podobnie jak obraz przed moimi oczami. I znów usłyszałem ten głos.
So count your blessings every day, it makes the monsters go away. And everything will be okay. You are not alone. You are right at home. Goodnight...
CZYTASZ
scomiche. Przeciwieństwa
FanfictionMitch mieszka na ulicy Scott w willi pod miastem Mitch jest znienawidzony przez brata Scott ma kochającą rodzinę Mitch ma rany Scott ma nowy samochód Spotykają się w szpitalu. I ta jedna piosenka połączy ich na zawsze.