-Doktorze Griffin! Jest pan proszony na salę operacyjną, prxywieźli chłopaka w tragicznym stanie, potrzebna jest jak najszybsza pomoc! - usłyszałem krzyk Esther, pielęgniarki.
Właśnie zacząłem moją najprawdopodobnej jedyną przerwę tego dnia, więc średnio chciałem ją kończyć już teraz. Jestem młodym, ale jak to stwierdzili koledzy po fachu, niesamowicie uzdalnionym chirurgiem, więc jeśli cokolwiek poważniejszego się dzieje, mogę mieć pewność, że zaraz ktoś po mnie przyleci, jak teraz Esther.
No ale co zrobić, praca to praca. Dopiłem ostatni łyk gorącej jeszcze kawy, wstałem i ruszyłem korytarzem w stronę odpowiedniej sali. Za mną, stukając obcasami potruchtała Esther.
- W jakim wieku ten chłopak? - spytałem się jej. Dopóki szliśmy był czas na pytania.
- Nie ma przy sobie dokumentów, ale szacujemy na około 18 lat - Est popatrzyła na mnie ze zdenerwowaniem - Jest bardzo wychudzony, ale na razie nic nie widać, bo wszędzie jest krew.
Eather jest bardzo dobrą pielęgniarką, ale ma nawyk wyolbrzymiania wszystkiego. Spodziewałem się więc, że nie będzie tak źle.
Kiedy wszedłem do sali, osłupiałem. Wcale nie przesadzała. Podszedłem do kogoś, kto leżał teraz na noszach. Na pewno nie wyglądał na 18 lat. Wyglądał jak wychudzony, zakrwawiony wrak człowieka. Oceniłem sytuację i dałem kilka poleceń pielęgniarkom stojącym obok, a sam zabrałem się za oczyszczanie ran i ciała z krwi. Krwotok na szczęście został zatamowany.
Kiedy udało mi się wszystko zmyć, z niedowierzaniem popatrzyłem na chłopca. Był cały w siniakach i ranach. I to wcale nie świeżych. Będę musiał z nim porozmawiać, kiedy się obudzi. Jeśli się obudzi.
Na razie pozostało nam tylko czekać. Został podłączony do kroplówki i na zmianę czuwały nad nim pielęgniarki. Poszedłem do mojego gabinetu aby wypełnić raport. Zwykle nie zajmuję się tego typu rzeczami, ale tym razem musiałem. Jako jedyny z lekarzy widziałem chłopaka.
Imię i nazwisko: xxx
Płeć : Mężczyzna
Data przybycia : 10.11
Stan: Ciężki
Obrażenia: Liczne rany, krwawienie, sińce, wychudzenie, złamana kość przedramienia...Z zamyślenia towarzyszącemu wypełnianiu fokumentów wyrwał mnie po raz kolejny głos Esther.
- Doktorze Griffin! Przyjechał kolejny chłopak. Ten jest potrącony przez samochód.Westchnąłem i poszedłem za pielęgniarką.
- A w sprawie tego pierwszego, kto zadzwonił po karetkę? Ktoś z rodziny? - spytałem.
- Nie, jakaś kobieta przechodząca obok go zauważyła. Kojarzy go. Mówiła, że miał jakąś trudną sytuację w rodzinie, czy coś takiego. Nic więcej nie udało mi się z niej wyciągnąć.
W zamyśleniu pokiwałem głową.
Weszliśmy do sali nr 15, w której leżał kolejny pacjent. Na szczęście w lepszym stanie.
Miał na oko 19 lat, był cały mokry i kilka rozcięć na czole i nodze. Natychmiast zabrałem się do oczyszczania i szycia rany, po czym wysłałem go na prześwietlenie. Miałem złe przeczucia co do nogi.
I nie myliłem się, oprócz wstrząsu mózgu miał nogę złamaną z przemieszczeniem. No pięknie.
- Zanieście go do dwunastki, tam gdzie leży tamten chłopak. Zaraz tam przyjdę - dałem polecenie czekającym pielęgniarkom.
Czeka mnie długi wieczór._______
Gdyby ktoś był ciekaw wyglądu Griffina, jest na zdjęciu u góry
~Y

CZYTASZ
scomiche. Przeciwieństwa
FanficMitch mieszka na ulicy Scott w willi pod miastem Mitch jest znienawidzony przez brata Scott ma kochającą rodzinę Mitch ma rany Scott ma nowy samochód Spotykają się w szpitalu. I ta jedna piosenka połączy ich na zawsze.