Scott, problemy.

564 49 5
                                    

Dzisiaj niedziela. Piękny i spokojny dzień. Lubię niedzielę, bo tylko wtedy nie mam sportu i mogę się skupić na muzyce. To znaczy - zwykle mogę. Dzisiaj nie. Tata organizuje przecież to cholerne przyjęcie dla sławnych osób, więc nie będę miał ani chwili spokoju. Trzeba się będzie z nimi witać, gadać... A na dodatek będzie Lindsey! Czy można mieć gorszy dzień?!

Kiedy zszedłem na dół do kuchni, Tamashi już wszystko przygotował.

- O której ty wstałeś, że już zdążyłeś wszystko zrobić?! - spytałem.

- Szkoda gadać. Pół nocy tu siedziałem - odpowiedział niepewnie.

Nigdy nie rozumiałem jak to jest pracować. Teoretycznie to pracuję, na treningach, ale nie dostaję za to nic, więc to nie jest prawdziwa praca. Chociaż już bym wolał pracować najciężej jak się da, niż być z Lindsey.

- Scott? Halo, Scott!- usłyszałem głos z salonu. Wysoki głos. To ona.

Kiedy wszedłem do jednego z naszych salonów, zobaczyłem ją. Fakt, jest piękna. Ma długie, rudo-blond włosy, dobrą figurę i duże, zielone oczy. Ale tu nie o wygląd chodzi. Moja dziewczyna jest po prostu okropna.

- I jak? Wiesz już kto będzie, Scottie? - spytała przesłodzonym głosem. Boże, jak ja jej nienawidzę.

- Częściowo - odpowiedziałem niechętnie - Na pewno będzie Megan Fox, Jake Gylenhaal i Angelina Jolie. O resztę spytaj ojca, bo to on wszystkim zarządza. Tyle tylko zapamiętałem z tego, co mówił.

- Super, a Zack Efron będzie? Wiesz, że go uwielbiam, a chciałabym sobie zrobić z nim zdjęcie i w ogóle...

Westchnąłem. Nie, nie wiedziałem o tym. W sumie to bardzo mało wiem o Lindsey. Myślę, że ona też mnie nie lubi i na pewno zdradza, ale zostaje ze mną ze względu na kasę. Właściwie to wisi mi to, czy mnie zdradza, czy nie. Nie kocham jej.

- Nie wiem - wymigałem się - Może się czegoś napijesz?

- Nie, dzięki. O której się zaczyna?

- No nie wiem... Osiemnasta?

- Dobra, to wtedy przyjdę, a teraz lecę na zakupy z Laylą.

Layla to najlepsza przyjaciółka Lindsey. Jest nieco lepsza niż ona, ale równie przesłodzona. Raz w życiu widziałem ją na oczy, bo Li jest o mnie zazdrosna i boi się, że Layla mnie odbije. No cóż.

- Jasne - odparłem. Mimo, iż gadamy jakieś 10 minut, już mam jej dość. Nie wiem, jak wytrzymam z nią na bankiecie. Chociajż jest szansa, że bardziej zajmie się Vanessą Hudgens niż mną, ale to też nie pewne.

******

Czas minął bardzo szybko. Ledwo podniosłem oczy znad telefonu i już była osiemnasta, a do drzwi pukali aktorzy, reżyserzy i inni kaskaderzy czy oświetleniowcy. Od progu wita ich Raven. Tata stwierdził, że robi większe wrażenie niż Josephine, bo jest młodsza. Ku mojemu zdziwieniu, pierwszy przychodzi Brad Pitt, bez Angeliny. Oni zawsze przychodzą spóźnieni! Okazało się, że Angie miała jeszcze jakiś plan filmowy do odrobienia i nie przyszła. Ojciec zajął się rozmową z Bradem, kiedy Raven otwierała drzwi Jennifer Lawrence. Postanowiłem, że ulotnię się do pokoju i zejdę dopiero, gdy będą wszyscy. Nie lubię witać ludzi.
Usiadłem do fortepianu i zacząłem grać nową piosenkę. Była na prawdę świetna, ale znowu mój głos wszystko zepsuł. Czy ja na prawdę jestem taki beznadziejny?
Od razu popsuł mi się nastrój. Boże, moje życie jest okropne. Wszyscy tylko się mnie czepiają, nic mi nie wychodzi, moja dziewczyna jest jak z najgorszego koszmaru...
Usłyszałem wołanie. O wilku mowa! Li wparowała do mojego pokoju i od progu usta jej się nie zamykały.
- Scottie, nie uwierzysz co mi się pezydażyło! Kiedy szłam po sklepach napisali, że jest przecena, więc tam nie weszłam, bo zawsze jak jest przecena to z ciuchami jest coś nie tak i poszłam sobje dalej, a to był mój ulubiony sklep! No i jak wracałam to się okazało się, że tak na prawdę... Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

Otrząsnąłem się. Kompletnie nie zwracałem uwagi na to co ona mówi, ale miałem dość kłamania. Ten jeden raz chciałem powiedzieć prawdę.

- Nie. Kompletnie nie obchodzi mnie to, co mówisz. I to nie od teraz. Nigdy nie obchodziło! Zawsze tylko pieprzysz o głupotach i zawsze mnie wkurzasz. Nigdy cię nie kochałem i wiem, że ty też mnie nie kochasz. Jesteś ze mną tylko dla kasy, a ja z tobą tylko dlatego, że ojciec mnie do tego zmusza! Mam cię dość odkąd wypowiesz pierwsze słowo i wejdziesz do pokoju. Nienawidzę cię!

kiedy wreszcie skończyłem i ochłonąłem trochę, popatrzyłem na twarz Lindsey. Płakała. Popatrzyła na mnie przez łzy, a potem powiedziała:
- Ja też cię nienawidzę - i zaczęła płakać jeszcze mocniej.

Kiedy myślałem już, że nie może być gorzej, do pokoju wpadł ojciec.
- Co tu się dzieje?! - wrzasnął - Czemu płaczesz, Lindsey?
Dziewczyna już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale znów zaniosła się płaczem. Wyręczyłem więc ją z odpowiedzi.
- Zerwaliśmy.
- Co?! - zdenerwował się tata - Ona ci jest potrzebna!
- Nie, to tobie jest potrzebna, żeby utwierdzić cię w przekonaniu, że nie jestem kimś, kim jestem!!! - krzyknąłem i wybiegłem.

Ominąłem salony i salę bankietową, aby nikt mnie nie zobaczył i pobiegłem na zewnątrz. Szybko skierowałem się w stronę miasta. Dzięki tym wszystkim treningom jestem bardzo wytrzymały, więc biegłem długo. Bieg pozwalał mi zapomnieć o niej. Zacząłem myśleć o czymś innym o tacie i o tym, co mu powiedziałem.

Żeby utwierdzić cię w przekonaniu, że nie jestem kimś, kim jestem.

scomiche. PrzeciwieństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz