12 sierpnia
Nigdy nie pomyślałbym, że Sherlock potrafi być tak romantyczny. Od naszego pamiętnego „pierwszego razu", każdego ranka budzi mnie pocałunkiem, gdy gotuję nam herbatę albo kawę, oczywiście z mlekiem (angielsko), obejmuje mnie w talii i komplementuje. Nawet podczas dochodzeń, nie ukrywa się z takimi gestami, jak złapanie mnie za rękę czy pogłaskanie po policzku, nie zraża go zniesmaczone spojrzenie sierżant Donovan czy znienawidzonego przez mojego kochanka Andersona. Nie raz Sally podchodziła do mnie i mówiła z zażenowaniem: „Zostaw tego psychopatę, jesteś w porządku, to nie jest mężczyzna dla Ciebie", ale zbywam ją machnięciem ręki, bo nawet sobie nie wyobraża, jakim Sherlock jest dla mnie darem. Kiedy kończę pracę w szpitalu, czeka na mnie, czasem chodzimy na długie spacery, a gdy mamy trochę więcej gotówki, spędzamy w pobliskich knajpkach czy barach. Nawet wieczory się zmieniły, oprócz (momentami irytującej) grze na skrzypcach, często oglądamy wypożyczone czy ściągnięte filmy, Sherlock nauczył się powstrzymywać przed opowiedzeniem fabuły, za co jestem mu wdzięczny. Czasem potrafimy przegadać całe wieczory i nie starcza nam czasu, na opowiedzenie wszystkiego, co nam przyjdzie do głowy, a innym razem milczymy, przyglądając się tylko sobie i nie jest to niezręczna cisza. „Po tym można poznać kogoś wyjątkowego. Kiedy można zamknąć ryj i wspólnie sobie pomilczeć." - jeden z moich ulubionych cytatów, z filmu „Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Co do seksu... to muszę przyznać, że Sherlock zrobił wielkie postępy i jest niesamowity, w dodatku bardzo często nam się przydarza. Dzięki naszemu związkowi, Sherlock stał się bardziej empatyczny i optymistyczny, przestał sięgać po morfinę, kokainę czy papierosy, uważa że wypełniłem mu pustkę, która od zawsze w nim tkwiła i chce być ze mną do końca życia. A ja chętnie spełnię tę zachciankę mojego detektywa.
29 sierpnia
Nasz związek wszedł w jeszcze wyższy poziom: poznałem rodziców genialnych braci Holmsów. Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, jacy są oni... zwyczajni. Bardzo mądrzy i kulturalni ludzie, ale nie cechowali się „wysokofunkcyjnym socjopatyzmem" - mój Sherlock lubi tak o sobie mówić, gdy ktoś chce mu wmówić, że jest psychopatą. Wracając, wydaję mi się, że mnie bardzo polubili, ale raczej nie wiedzą o relacjach, łączących mnie z ich młodszym synem. Sądzę, że, Sherlock nie chce się z nimi dzielić informacjami, przedstawił mnie jako najlepszego przyjaciela, nie zostali okłamani, to stuprocentowa prawda. Zostałem zaproszony do ich rodzinnego domu, przytulny, pełen własnoręcznych, drewnianych ozdób, prawdopodobnie robione przez pana Holmes (każdy ma swoje hobby). Poczęstowali mnie herbatą i pysznym ciastem jego mamy, czy cała rodzina jest taka utalentowana? Jednak najbardziej zachwycił mnie stary, dziecinny pokój, widać, że należał do małego geniusza, książek prawie tak dużo, jak u nas w mieszkanku, na ścianach pełno poklejonych notatek, zapisków czy plakatów, niewielkie łóżko, obok szafka nocna, a na nim zarudziały od herbaty kubek z inicjałami. Urocze. Przeglądałem jego pokój jeszcze chwilę, aż rzuciła mi się na oczy karteczka z napisem „Rudobrody". Chciałem zapytać, o co chodzi, ale pomyślałem, że może to drażliwy temat, skoro nigdy nic mi nie mówił i postanowiłem dać spokój, jednak dalej mam to w pamięci.
14 października
Miesiąc temu Sherlock miał sprawę, związaną z niezwykłą Irene Adler. Nigdy nie widziałem, żeby był tak zainteresowany, jakąkolwiek kobietą. Piękna jest, fakt, ale chodziło o coś więcej, była tajemnicza, inteligentna, inna - damska wersja Sherlocka. Ewidentnie podczas tej sprawy filtrowała z nim, co przeprawiało mnie o niewyobrażalną zazdrość, wyliczyłem pięćdziesiąt siedem dźwięków sms'a od niej. W końcu nie wytrzymałem i przejrzałem Sherlockowi telefon. Wiadomości były podobne: "Dobrze dziś wyglądasz", "Chodźmy na kolację", "Podobasz mi się". Mimo że Sherlock nie odpisał na żadnego sms'a, poczułem ukłucie w sercu.
- Co robisz?
Nie widziałem jak wchodzi, przyłapał mnie.
- Co? Ja? Nic - aż podskoczyłem i spadł mi telefon.
Spojrzał na mnie z przymrużeniem oka.
- John?
- Tak?
- Dlaczego przejrzałeś mój telefon? - podszedł do mnie bliżej.
- Sam nie wiem... - podniosłem go.
- Nie ufasz mi?
- Ufam.
- To dlaczego?
- Bo jestem idiotą, Sherlock, przepraszam.
Objął mi twarz dłońmi.
- Mam ochotę zrobić Ci krzywdę, jak tak mówisz.
Oho?
- Jak to?
- Bo jakbym chciał być z idiotą, to bym umówił się z Andersonem - słodko się zaśmiał, ukazując białe zęby.
Westchnąłem, spoglądając w górę.
- Chwila... - jego uśmiech stał się szerszy - czyżby mój mały Johnny jest zazdrosny?
Johnny? Naprawdę?
- Co? Nie-e... - byłem cholernie, ale nie pozwolę mu na tą satysfakcję.
- A mi sie wydaję, że tak! - przytulił mnie mocno.
- Jak mogę nie być o nią zazdrosny?! - nie wytrzymałem, uwalniając się z uścisku.
- O kogo?
- O Irene.
- Kto?
- Ehhh... ta „kobieta"
- Aaa, ona. Chyba zapomniałeś o mojej orientacji.
- Ale ty nie jesteś ani gejem, ani hetero, ani biseksualny, ani aseksualny...
- Moją orientacją jesteś Ty, John - pocałował mnie w usta.
- I nic Cię z nią nie łączy?
- Poza ostatnią sprawą, to nic, a to, że do mnie pisze, to tylko właśnie, po to, aby wzbudzić w Tobie zazdrość, bo doskonale wie o nas.
Zdałem sobie sprawę, że nie mam argumentów, więc skończyłem dyskusję, a Sherlock przytulił mnie i zaczął schodzić rękami w dół.
- Dziwne, ale nawet zły i zazdrosny jesteś seksowny - złapał mnie za tyłek.
Dalej chyba nie muszę mówić, jak się skończyło, a tym razem na stole w kuchni.
CZYTASZ
Pamiętnik Johna Watsona
FanfictionPierwsze fan fiction, coś dla miłośników Johnlocka! Nie zrażajcie się początkiem, z czasem się rozkręca.