16 kwietnia
Przeprowadziłem się do Grega na parę dni, nie miałem zamiaru odzywać się do Sherlocka (znów) przynajmniej teraz, od kawalerki chcę się trzymać z daleka, do tej pory pewnie śmierdzi gnijącymi odpadkami (przez bałagan) i desperacją, a o Mary i Mycrofcie odpędziłem jak najszybciej myśli.
Przyjaciel przyjął mnie z otwartymi ramionami, choć nie pamiętam, kiedy ostatnio się z nim widziałem. Podjechałem taksówką parę przecznic od Baker Street, gdzie znajdowało się mieszkanie Lestrada. Kiedy zapukałem do drzwi, kątem oka zauważyłem, stojącą niedaleko limuzynę i od razu wiedziałem, do kogo należy.
Otworzył mi właśnie wychodzący Mycroft, który przewiercił mnie wzrokiem z kamiennym wyrazem twarzy, niewyrażającym żadnych emocji czy uczuć, podał chłodną dłoń na przywitanie i natychmiast ulotnił się szybko, ale z elegancją do limuzyny. Zaskoczony powędrowałem wzrokiem za wsiadającym Mycroftem, a po chwili w progu ujrzałem zapinającego koszulę u góry Grega, ze szczerym i szerokim uśmiechem.
- Witaj, John - podał mi rękę i poklepał po plecach, dalej szczęśliwy.
- Cześć, Greg - zdezorientowany jeszcze raz się odwróciłem, ale odjechał - Co tu robił Mycroft?
Moje pytanie musiało być niedorzeczne, bo Lestrade zmarszczył brwi.
- No wiesz... - zaciągnął ironicznie - ludzie w związkach się spotykają, bywają u siebie...
- Zaraz... - przerwałem - Ty... - teraz ja zmarszczyłem brwi i pokazałem palcem na jego osobę - i Mycroft?
Greg się zaśmiał i spojrzał na zegarek.
- No prawie już od roku, spostrzegawczy jesteś, muszę przyznać.
Zgłupiałem. Greg i Mycroft? Lestrade i starszy Holmes? Sherlock miał rację, z tym że jestem niedomyślny.
- Wchodź - wziął ode mnie niewielką walizkę i przeszedł do niewielkiego salonu.
Mieszkanie Grega było podobne do 221B, co prawda bardziej zadbane, mężczyzna nie posiadał sprzętu laboratoryjnego i jestem pewien, że w jego lodówce nie ujrzałbym ludzkiego mózgu czy płuca.
Usiadłem na niewielkiej brązowej sofie, a gospodarz krzątał się w kuchni, przygotowując dwie porcje bawarki. Podał mi czarny kubek, wypełniony prawie po brzegi herbatą z mlekiem i usiadł przede mną na fotelu.
Upiłem łuk i natychmiast odstawiłem. Za słodka, aż mnie zemdliło.
- Niedobra? - spytał, zaskoczony moim wyrazem twarzy.
- Nie słodzę.
- Oj przepraszam, przywykłem do Mycrofta - powiedział zawstydzony.
- Sherlock też słodzi.
- Holmesowie tak mają.
Przez chwilę nastała niezręczna cisza, więc wróciłem do przesłodzonego napoju, krzywiąc się znów.
- Nie, nie pij... John cieszy mnie twoja wizyta, ale oboje wiemy, że chcesz wrócić...
- Ehhh, do Mary? - dokończyłem, wzdychając.
- Oczywiście, że nie! - Prychnął złośliwie - do Sherlocka.
Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale zaniemówiłem. Zgiął mnie krótko. Zresztą nie mógłbym nawet zaprzeczyć.
Lestrade sięgnął po telefon do kieszeni.
- Cholera... - szepnął.
- Co się dzieje? Sherlock?! - zerwałem się na równe nogi, przerażony.
- Spokojnie, John! - odparował zdziwiony moją reakcją - Anderson spieprzył coś w biurze, z nowymi dokumentami - przetarł powieki opuszkami palców, wstał, kierując się po płaszcz, wiszący na wieszaku.
- Może pomóc?
- Nie, masz ważniejszą rzecz na głowie.
- Jaką? - spojrzałem niepewnie najpierw na mieszkanie, potem na Grega.
- Musisz zastanowić się jak wrócić do Sherlocka Holmesa - powiedział szybko i wyszedł, stawiając kołnierz. Nie zrobił tego tak zwinnie, jak brunet, ale wywarło kolejne zaskoczenie i niedomówienie na mojej twarzy.
Patrzyłem jeszcze przez chwilę na framugę drzwi, dopóki nie zauważyłem drewnianej ramki z niewielkim zdjęciem, stojącej na niewielkiej szafce z książkami. Podszedłem i wziąłem zdjęcie do ręki.
Przedstawiało Mycrofta i Grega. Nie całowali się, przytulali, nawet nie trzymali za ręce - jednak to było najromantyczniejsze i najbardziej czułe zdjęcie jakie mógłbym ujrzeć. Mężczyźni patrzyli na siebie z miłością, roześmiani i uśmiechnięci szeroko, (tak Mycroft się uśmiechał!) ukazując białe zęby. Nie było żadnego pięknego krajobrazu, zwykłe ciemnoniebieskie tło, ubrani zwyczajnie (garnitur dla starszego Holmesa jest codziennym ubiorem, a Grega koszula ze zwykłymi spodniami). Długo rozmyślałem nad tym zdjęciem, aż zdałem sobie sprawę, że nie tylko oni się uśmiechają. Odłożyłem ramkę i usiadłem, wzdychając.
Tacy właśnie byliśmy z Sherlockiem, nie musieliśmy ukazywać naszej miłości na siłę (tak jak z Mary), ale nie ukrywaliśmy się z nią. Nasza miłość była niewinna i czysta, a zarazem pełna pożądania. Pierwsza, ale dojrzała, przyjacielska czy platoniczna, a przy tym obsesyjna. Pełna sprzeczności, przez co jeszcze piękniejsza. Taka była.
...
No właśnie.
Była.
I już nie będzie.
22 kwietnia
Mieszkam dalej u Grega, jest godzina 2:40 w nocy, a ja dalej słyszę jęczenie, stękanie, krzyki i skrzypienie łóżka mojego współlokatora ze swoim kochankiem. Cholera, wiem, że powinienem się dostosować, ale ile można? (Przyganiał kocioł garnkowi). Na początku to znosiłem, jednak od dwóch dni zatyczki do uszu przestały pomagać, a z sufitu zaczął sypać się tynk, symbolizujący mocny seks nad moją głową. Mimo iż teoretycznie byłem (jestem?) gejem, to nie podniecały mnie ich odgłosy.
Nie, nie mogę już tak dalej.
Sięgnąłem po telefon i przełykając ślinę, wysłałem wiadomość.
"Śpisz? JW"
Po półtorej minucie zaciskania zębów i powiek otrzymałem odpowiedź.
"Nie usunąłem twojego numeru, John. Bardziej pomyślałbym, że przez prawie trzy lata ty zmienisz numer, a wracając do twojego sms'a to nie śpię, mój umysł nie potrzebuje tak długiego odpoczynku, jak przeciętny. SH"
O matko, odpisał. Czytając wiadomość gryzłem knycie lewej ręki.
"No dobrze, możemy wyjść na spacer?"
Kurwa mać.
Zęby wbiłem mocniej, zostaną ślady.
Serce bije jak oszalałe.
Tym razem otrzymałem wiadomość po piętnastu sekundach.
"Oczywiście, w Central Parku za 20 minut"
Nie musiał mnie pytać, wiedział, że jakby chciał to, bym znalazł się, tam za chwilę.
Wyszedłem szybko spod kołdry, ubierając spodnie leżące koło łóżka. Nie musiałem nawet cicho się wymykać, moi współlokatorowie byli tak zajęci wzajemnym orgazmem, że nie usłyszeli dźwięku, przekręcającego klucza w drzwiach.
Po drodze zakupiłem jeszcze Chesterfieldy w pobliskim automacie.
CZYTASZ
Pamiętnik Johna Watsona
FanfictionPierwsze fan fiction, coś dla miłośników Johnlocka! Nie zrażajcie się początkiem, z czasem się rozkręca.