Rozdział 1 || To było moje dziecko

5.8K 376 257
                                    

-Pandora -


Szczęka mi opadła, gdy tylko zarejestrowałam jego słowa, a żołądek wywrócił się, wywołując mdłości. 

Byłam z Ashtonem.

...Ja...

– Proszę pana! – wymamrotałam, oblizując nerwowo moje spierzchnięte usta. – Można zmienić partnera?

– Daj mi chwilkę, – odparł, udając że zastanawia się nad odpowiedzą – nie.

– Pan nie rozumie! – kontynuowałam, a oczy wszystkich skupiły się na mnie. – Ja nie mogę być z Ashtonem!

– Co jest ze mną nie tak? – Ashton zachichotał, kopiąc oparcie mojego krzesła.

Ignorowałam go, skupiając mój wzrok wyłącznie na panu Blackwellu, w duchu prosząc go o zrozumienie.

– Zachowujesz się niedorzecznie, Pandora – westchnął zaczynając wyjmować plastikowe dzieci. –Wszystko będzie w porządku.

Zacisnęłam zęby, znowu garbiąc się na krześle i splatając moje ręce na klatce piersiowej. Mógł myśleć, że jestem niedorzeczna, ale nie zrozumiał tego, że ja po prostu psychicznie nie mogłam pracować z Ashtonem. Nie tylko przywilej odwalenia całej roboty będąc częścią jego grupy powodował, że miałam ochotę się zabić.

Był zapatrzonym w siebie chuliganem, który czerpał przyjemność ze znęcania się nad innymi. A ja po prostu nie miałam czasu ani ochoty na użeranie się z nim.

Ashton niezdarnie założył plecak na ramiona i przeskoczył nad ławką, zgrabnie lądując po drugiej stronie. Wywróciłam oczami, gdy ciężko usiadł na krześle obok mnie. Przyglądałam się, jak mierzwi swoje włosy, a zaraz potem skupia na mnie całą swoją uwagę.

– Cześć słońce.

– Nigdy mnie tak nie nazywaj – schyliłam się, by podnieść moją torbę spod ławki i przytulić  do mojej piersi.

– To w takim razie jak mam cię nazywać? – zachichotał, pytająco marszcząc swoje brwi. – Przyszła żono?

– A może tak Pandora? – zasugerowałam zajadle, rzucając krótkie spojrzenie na zegar.

Jeszcze tylko dwie minuty.

Mogę to zrobić?

– Nieee, to nudne – skrzywił się, opierając brodę na rękach. – Potrzebujemy ksywek.

– Niekoniecznie.

– Zamknij się i pomyśl! – skarcił mnie, kopiąc w moją kostkę.

Mruknęłam z irytacją, ale nie skomentowałam tego i dalej delikatnie pocierałam kostkę. Jak miałam wytrzymać z tym dwa tygodnie, skoro nie mogłam znieść dwóch minut?

– Jest dzisiaj twój brat? – Ashton zapytał, stukając palcami o ławkę.

– Chyba tak – odparłam powoli, patrząc na niego ze zdezorientowaniem. – Czemu pytasz?

– W takim razie podwiozę cię do domu.

Rejestrowałam jego słowa, mrugając tak szybko jak mogłam. Musiałam uporządkować swoje myśli.

Ashton chciał mnie zawieźć do domu?

Kiedy urosło mu serce?

– Dlaczego? – spojrzałam na niego podejrzliwie.

– Nie wiem, – wzruszył ramionami, przyglądając się profesorowi, który właśnie stanął przed naszą ławką – może dlatego, że teraz mamy to coś?

Project Daddy || a.i [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz