Mamy problem | ISAAC

589 60 4
                                    

Isaac Lahey

Minęły dwa dni odkąd Lucy pobiegła do lasu.  Minęło czterdzieści osiem godzin odkąd nie weszła na stronę. Całe dwa dni szukałem jej w tym lesie, ale ciężko znaleźć kogoś, kogo nigdy nie nie widziało, nie czuło jego zapachu. Nie mogłem nic zrobić dla nieznajomej dziewczyny, sam nawet nie wiedziałem co mi odbiło by do niej napisać. Jestem do cholery wilkołakiem, a nie zwykłym nastolatkiem, który może mieć znajomych. Nie znam jej, nic o niej nie wiem, ja... Nawet nie wiem po co teraz łażę po tym cholernym lesie, ta dziewczyna nie znaczyła dla mnie nic. Byłem na siebie taki wściekły, że pazury same wysunęły się i zaczęły mi ranić wnętrze dłoni. Odetchnąłem głęboko parę razy i ruszyłem przed siebie, wąchając do okoła powietrze. Jestem idiotą, że w ogóle przyszedłem szukać tu czego kolwiek. Zapach i tak zdążył się ulotnić. Idiota. 

I wtedy mnie uderzyło. Stęchły, metaliczny zapach unoszący się wraz z wiejącym na północ, wiatrem. Bezmyślnie ruszyłem biegiem w tamtą stronę, starając się szukać rannych osób lub zwierząt. Nie mogłem rozróżnić czy krew należała do wilkołaka czy do człowieka ponieważ, zapach był już zbyt słaby.  Drzewa rozmazywały mi się od szybkiego biegu, zbyt szybkiego dla człowieka, a normalnego dla nas. Zdążyłem się już przemienić, więc rzuciłem się do biegu na czterech kończynach. Moje nozdrza łapały coraz to mocniejszy zapach krwi, byłem już blisko miejsca wypadku, ale nie słyszałem nikogo. Zwolniłem powoli swoje tępo i rozejrzałem się do okoła.

Zapach był bardzo silny, ale wciąż nie mogłem nic z niego odczytać. Spojrzałem w dół i wciągnąłem głośno powietrze. Moje serce  przyśpieszyło znacznie i teraz uderzało mocno o żebra. Stałem w okręgu rozłożonych pułapek na wilkołaki z ostrymi jak brzytwa zębami. Lewą nogą prawie wszedłem w jedną z nich.  Podniosłem wzrok, do okoła tego miejsca była zaczepiona żółto-biała taśma, chyba policyjna, ale nie byłem pewien, nie chciałem wiedzieć.  Dlaczego wcześniej nie dostrzegłem tego? Byłem, aż tak rozczarowany swoim poświeceniem dla głupiej, internetowej znajomości? Idiota, debil, głupek. 

Spojrzałem ponownie na pułapki, jedna z nich była we krwi. Zacząłem wąchać powietrze wokoło. Znieruchomiałem gdy zrozumiałem, ze to ludzka krew. Dokładniej kobieca. Czy to możliwe, że Lucy wpadła w pułapkę, przeznaczoną dla mnie i Scoott'a?  Na ziemi zauważyłem, wsiąkającą już, ciemną czerwień. Wyjąłem komórkę i wybrałem odpowiedni numer.

Jeden sygnał, drugi... trzeci...

- Co jest Isaac? - Odezwał się męski głos po drugiej stronie. 

- Derek, mamy problem.- Odezwałem się ponuro.

Writewithme.com ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz