Postanowiłam podziękować temu rudemu pajacowi za ratunek. Należało mu się. Powiedziałam blondynce co zamierzam, po czym wyszłam z pokoju. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem gdzie jest jego pokój. Wróciłam do pokoju gdzie dalej była fioletowooka.
-Chica...
-Korytarzem prosto, w lewo i ostatnie drzwi po prawej.- powiedziała, wiedząc o co mi chodziło. Podziękowała jej i ruszyłam do opisanego przez nią miejsca.
Gdy byłam przed drzwiami zawahałam się. A może jednak nie powinnam teraz dziękować? Może pózniej to zrobię? Tak chyba tak...
-Co ty tu robisz?- usłyszałam po swojej prawej. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zauważyłam rudą czuprynę.
-J-ja...no...
-Nagle nie możesz się wysłowić?- pierwszy raz bałam się cokolwiek powiedzieć, gdyż nie wiedziałam jak przybrać słowa, by przestał być dla mnie taki oschły przynajmniej przez minutę. Chłopak patrzył się na mnie niezwykle przenikliwym i wyczekujących spojrzeniem.
-Chciałam podziękować... za to, że mnie uratowałeś...
-To nic wielkiego, nie rób sobie nadziei. Zrobiłem to, bo... przechadzałem się po pizzerii, a nie chciałem żyć ze zwłokami w tej ruderze. A tak w ogóle to ja cię tylko dostarczyłem. To Bonnie tak naprawę cię uchronił przed śmiercią.-mimo iż popróbował to ukryć, widać było, że nie spodziewał się, że mu podziękuje. Miałam wrażenie, że lekko się zarumienił... A może mi się tylko wydawało?
-Mimo wszystko dziękuje...
-O 20 masz być w jadalni. Musimy uzgodnić pare spraw z innymi.- zmienił temat. Czyli jednak rozmowa była dla niego niezręczna. Przytaknęłam na jego słowa i odeszłam. Chciałam wrócić do pokoju i wszystko sobie na spokojnie przemyśleć. Nim zniknęłam za zakrętem, spojrzałam jeszcze raz na Foxy'ego, bo czułam, że się na mnie patrzył i nie myliłam się. Stał pod drzwiami i wlepiał we mnie wzrok, lecz sekundę po tym jak się odwróciłam w jego stronę, ten szybko odwrócił wzrok i wszedł do pokoju. Ja poszłam dalej.
W pokoju nie było już blondynki. To nawet lepiej. Tak, musiałbym się wtedy z nią użerać, a potrzebowałam naprawdę chwili samotności.
W nowym ciele.
W nowym towarzystwie.
W nowym otoczeniu.
W nowym życiu.
Usiadłam na łożku i patrzyłam się pustym wzrokiem w ścianę. W tamtej chwili słyszałam tylko tykanie zegara. Zaraz, co? Zegara?
Rozglądnęłam się po pokoju i faktycznie. Nad łóżkiem był zegar. Wskazywał godzinę 19:48. Czyli miałam około 10 minut na znalezienie się w jadalni. Postanowiłam się położyć na 5 minut, co tym razem mi się udało, gdyż zawsze miałam z tym problem. Jeszcze pięć minut mamo... Położę się na pięć minut... Z których potem robiło się pół godziny. Jednak uważam, że każdy tak ma, tylko niektórzy nie chcą się przyznać.
Moim budzikiem okazała się nie moja intuicja, a Chica, która weszłam do pokoju.
-Claudia! Claudia obudź się! Za chwilę mamy zebranie!- po słowach blondynki od razu się przebudziłam. Stanęłam na równe nogi i szybko wyszłyśmy z pokoju.
W jadalni czekali już Freddy i Bonnie. Nie było tam Foxy'ego, co było dziwne, bo była już 20.
-A gdzie jest lisiasty?- zapytała Chica.
-Myśleliśmy, że przyjdzie z wami.- powiedział zamyślony Bonnie. Po kilku minutach, spędzonych na rozmowach, do pomieszczenia wszedł wyraźnie zdenerwowany chłopak.
-Nie będę się wam tłumaczył gdzie byłem i co robiłem.- z miną totalnej ignorancji usiadł na krześle.
-Mógłbyś się choć raz nie spóźniać? Szczególnie w tak ważnej sprawie?-Freddy był niezadowolony z zachowania Foxy'ego. Ten tylko wywrócił oczami i prychnął pod nosem.- No dobrze... Więc skoro dołączyła do nas Claudia, musimy ustalić nową taktykę. Proponuje tylko trochę przerobić stary układ. Bonnie, ty pierwszy ruszasz się z miejsca i idziesz przez jadalnie. Chica, ty wyruszysz zaraz po Bonnie'm, przez kuchnię. Foxy, ty wiesz, co masz robić. Ja wyjdę na końcu, jak zawsze. Claudia... Będziesz tej nocy z Foxy'm.
-Ale...- chciałam zaprotestować.
-Będziesz z nim bezpieczniejsza, niż z kimkolwiek z nas. Poza tym, trochę mu pomożesz.
-Nie potrzebuję pomocy, świetnie sobie radzę sam.
-Foxy...
I tak spędziliśmy czas aż do 23. Po tym czasie chłopcy wyszli z jadalni. Zostałam tylko ja i Chica.
-To ja pójdę do kuchni pozmywać po kolacji.- rzuciła blondynka i wyszła z pomieszczenia. Ja w tym czasie postanowiłam udać się do swojego pokoju. W korytarzu było bardzo ciemno. Nagle ktoś przygwoździł mnie do ściany, chwytając za nadgarstki. W ciemności widziałam jedynie jedno, świecące za złoto oko.
-I żeby było jasne.- ktoś najwyraźniej był mocno zdenerwowany, gdyż jego ton głosu był bardzo stanowczy.- Nie jesteś mi potrzebna. Do niczego.
Witam :)
Kolejny, a właściwie drugi rozdział za nami. Żeby nie było wątpliwości- akcja dzieje się w 1993 czyli we FNaF 1. Mam nadzieję że rozdział się spodobał.
PS. 747 słów.
CZYTASZ
Nowa?| FNaF
FanfictionCzasami jedna chwila może przesądzić o twoim dalszym losie. Jeden wypadek może zmienić twoje życie nieodwracalnie. Jedna osoba, która nie powinna żyć uśmierca wiele innych.