Lekko się wystraszyłam, ale po chwili ktoś mnie puścił i odszedł w przeciwną stronę. Domyśliłam się, że to był Foxy. Nikt inny nie był tu dla mnie taki oschły.
Poszłam do swojego kąciku i zamknęłam za sobą drzwi nieźle wkurzona. Zostało mi 20 minut do północy, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Pójść do Chici, może do Bonniego? Albo lepiej do Freddy'ego? Tak, chyba ostatnia opcja była najlepsza. Dalej zdenerwowana wyszłam z pokoju i zdałam sobie sprawę, że kompletnie nie wiem, gdzie brunet ma pokój. Ruszyłam wiec korytarzem prosto i na prawo. Potem chciałam znowu pójść na prawo lecz usłyszałam czyjąś rozmowę.
-Co ona ci zrobiła? Przecież to nie była jej wina, że ten idiota ją zabił, a ty zachowujesz się jak dziecko! Myślałem, że jesteś choć trochę mądrzejszy...
-Ja się zachowuje jak dziecko? Nie masz prawa tak do mnie mowić! Kim ty jesteś, że uważasz, że możesz mi wmawiać jak mam się zachowywać? Nie jesteś moją matką. Przestań się mieszać w to, co robię a tym bardziej jaki mam stosunek do pandy. Może to i nie jej wina, ale wiedz jedno: jeśli myślisz, że zdołasz mnie do niej przekonać, to się grubo mylisz. Ona nie jest i nigdy nie będzie jedną z nas. Zawsze przynajmniej jedna osoba będzie uważała, że ona do nas nie pasuje i że powinna zniknąć. I tym kimś zawsze będę ja! Nawet nie próbuj mnie przekonywać do zmiany decyzji.
-Foxy...- drugą osoba był właśnie brunet, który był w tamtym momencie bardzo zły, co było słychać w jego głosie .- nawet mnie nie denerwuj. Wiem, że jest ci cieżko ją zaakceptować, ale staraj się ją chociaż tolerować. Ona jest teraz bardzo zagubiona...
-Nie obchodzi mnie to.
-A czy już zapomniałeś, jaki ty byłeś na początku? Jak przez cały miesiąc się do nikogo nie odzywałeś? Nie pamiętasz już, jak było ci ciężko?
-Co to ma z nią wspólnego?- w głosie lisiastego słychać było zdenerwowanie.
-To, że ona przynajmniej stara się być miła dla nas, a ty mimo to jesteś dla niej podły. Postaraj się chociaż w nocy nauczyć ją czegoś. Bądź choć przez chwile dobry i przestań się wyżywać na Bogu ducha winnej dziewczynie. I... Chroń ją w miarę możliwości, dobrze? Nie chce, by pierwszej nocy coś jej się stało...
-Ehh... No dobra, spróbuje. Ale jeśli ona mnie zdenerwuje lub nie wykona mojego rozkazu...
-Spokojnie, zaufaj mi, zaufaj jej. Nie bądź taki uprzedzony.
-Czy to wszystko, mogę już iść?
-Tak, idź już... Możesz nawet teraz po nią pójść. Za chwile północ.- usłyszałam tylko ciche prychnięcie pod nosem i ponieważ wiedziałam, że Foxy umie naprawdę cicho chodzić, szybko poszłam w stronę przeciwną do tej w którą zmierzałam. Gdy byłam już w połowie korytarza, usłyszałam wołanie za sobą, a po chwili przede mną pojawił się wyraźnie zdenerwowany rudzielec.
-Ogłuchłaś, czy jak? Za chwile północ, a ty się włóczysz po korytarzu. Chodź ze mną.- grzecznie poszłam za nim.
Gdy byliśmy już na miejscu, ujrzałam scenę w formie pirackiego statku. Na środku wisiała fioletowa kurtyna.
-Teraz omówimy sobie kilka zasad. Po pierwsze: masz zawsze mnie słuchać, bez względu na to, co będzie się działo. Po drugie: nie robisz nic bez mojego rozkazu. Po trzecie: nie wolno ci się mi sprzeciwiać. Jasne?- pokiwałam szybko głową. Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie, po czym kontynuował.- Cieszę się. Do godziny drugiej w nocy siedzimy za kurtyną. Potem lekko ja rozchylimy i ja o 3 wybiegnę z pokoju. Jeśli nie się uda, facet trochę posiedzi w szpitalu a na jego miejsce przyjdzie nowy, a jeśli nie, to wrócę tutaj i potem wyjdę jeszcze dwa razy. Ty w tym czasie nie rób nic. Nic nie mów, nie wychylaj się. I nawet nie próbuj wychodzić gdziekolwiek bo jak kto...-nagle zegar wybił północ. Szybko weszliśmy za kutynę i usiedliśmy na dwóch krzesłach ustawionych naprzeciwko siebie. Były one małe i niewygodne. Siedzielismy w całkowitej ciszy. Chłopak tylko kilka razy na mnie spojrzał, a tak tylko siedział i patrzył się na podłogę. Po chwili zegar wybił drugą. No nieźle, dwie godziny na robieniu... Tak naprawdę niczego.
-Wstań.- wykonałam jego polecenie.- Złap za kurtynę i pociągnij ją kawałeczek do siebie, tylko nie za dużo, bo w innym przypadku będziesz musiała stać pod ścianą, bo będzie cię widać.- spełniłam jego prośbę, a on zrobił to samo. Potem usiedliśmy znów na krzesłach. Kolejna godzina w bezczynności. Dlaczego wytrzymałam? Bo zaczęłam przysypiał już o pierwszej w nocy. Zegar wybił godzinę 3.
-Wychodzę. Pamiętaj co ci mówiłem: nie wychodź.- powiedział Foxy i wybiegł z zawrotną prędkością zza kurtyny, po czym zniknął mi z pola widzenia.
Witam :)
Ja rozdzialik? Od razu uprzedzam, że nie stosuje się tu do rozkładu pizzeri, który wymyślił twórca gry. Mam jakiś tam własny i jego będę się trzymać.
PS 781 słów
CZYTASZ
Nowa?| FNaF
FanfictionCzasami jedna chwila może przesądzić o twoim dalszym losie. Jeden wypadek może zmienić twoje życie nieodwracalnie. Jedna osoba, która nie powinna żyć uśmierca wiele innych.