10-"Nie lubię szczerości"

3K 244 39
                                    

Następnego dnia nie było już dzieci. Nie było występów. Nie było nawet śniadania. Nie było już niczego. Nikt nie chciał o niczym rozmawiać, nawet Foxy mi nie dogryzał. Po prostu jak na pogrzebie.
Oczywiście przychodzili jacyś faceci żeby posprawdzać parę rzeczy przy "naszych pomocnikach". W tym czasie zostaliśmy zamknięci w ciasnym i ciemnym pokoju, żeby im nie przeszkadzać.
Obecnie znajdowaliśmy się na scenie Foxy'ego. Fioletowa kurtyna była zasłonięta. Nikt sie nie odzywał. Słychać było tylko pociąganie nosem przez Chicę. Siedziałam obok niej na podłodze, więc mogłam ją jakkolwiek pocieszyć. Freddy krążył po scenie intensywnie nad czymś myśląc, Bonnie patrzył sie tępo w ścianę, a rudemu najprawdopodobniej się przysnęło, gdyż w pewnym momencie usłyszałam cichutkie chrapanie. Zapatrzyłam się na niego.
Szczerze? Mimo tego, że był dla mnie chamski i non stop kłóciliśmy się, to musiałam przyznać że był po prostu słodziutki jak spał. Ognistorude włosy opadające mu na czoło w kompletnym nieładzie, hipnotyzujące zielone oczy w tamtym momencie zamknięte, usta zamknięte, głowa spuszczona a ręce zaplecione na klatce piersiowej. Ubrany w czerwoną koszule i czarne potargane rurki wyglądał bardzo przystojnie. Co nie zmienia faktu, że jest nie do wytrzymania.
-Claudia,- szepnęła mi na ucho Chica.- co robimy w tej sytuacji?
-Zapytajmy Freddy'ego, on napewno powie nam...
-Nie!- dodała szybko- Nie tej chwili... Teraz napewno rozmyśla jak to... Och, to takie trudne.
-Wiem... Dla mnie to tez nie jest łatwe. Wiesz, nawet polubiłam te dzieciaki.
-Obudzimy Foxy'ego?- całkowicie zlekceważyła moją wypowiedź. Trochę zaskoczyło mnie jej pytanie.
-Ja wolę się mu nie narażać. Jak ty chcesz to go obudź.- wstała powoli i podeszła do chłopaka. Lekko nim potrząsnęła i odsunęła się od niego o dwa kroki. Rudy otworzył jedno oko i popatrzył na dziewczynę, po czym warknął zdenerwowany i z powrotem zamknął oko.
-Foxy, wstawaj.- mówiła pewnie, ale mimo wszystko bardzo cicho.
-Po co mnie budzisz?- mruknął w odpowiedzi dalej mając zamknięte oczy. Chcica pokazała mi gestem ręki żebym do niej podeszła. Nie mając pojęcia o co chodzi podeszłam powoli, stając koło niej.
-Otwórz oczy.- powiedziała łagodnie. Chłopak uchylił lekko oko i wtedy zrozumiałam po co dziewczyna mnie przywołała- sam mój widok rozbudził go na tyle, żeby lekko się uśmiechnął.
-Dobra, wy myślcie. Ja idę do jadalni.
-Ale...- zaczął Bonnie.
-Trudno.- powiedział i wyszedł.
-Claudia idź za nim.- rozkazał mi dotychczas milczący miś. Westchnęłam ciężko.
-Co ja, jego matka że mam go pilnować?- mruknęłam i wyszłam. Był wieczór, więc cała pizzeria była oświetlana tylko przez słabe żarówki, których nie było za wiele.
Chcąc go jak najszybciej znaleść i zaprowadzić z powrotem na scenę, poszła do jadalni, gdyż mówił że tam właśnie będzie. Weszłam do pomieszczenia i rozglądałam się po nim. Nigdzie nie było chłopaka. Poszłam wiec na korytarz.
Gdy już całkiem straciłam nadzieje na znalezienie go, dostrzegłam kogoś przy oknie przy drzwiach tylnich. Stał tam, lekko pochylony, oparty rękami o stertę pudeł, z głową spuszczoną w dół. Patrzyłam na niego od tyłu. Słyszał moje kroki, a mimo to nie odwrócił się w moją stronę. Zatrzymałam sie z nadzieją że jednak się odwróci, nazda mi, każe spadać i nie będę musiała z nim się więcej widzieć tego dnia. Ale on dalej stał nieruszony. Chciałam zawrócić lecz coś mnie przyciągało do niego, jak magnes. Podeszłam do niego i stanęłam po jego lewej stornie. Światło z malutkiego okienka idealnie oświetlał każdy, nawet najmniejszy detal jego pięknej twarzy. Claudia, ogarnij się. Przecież ty go nie lubisz. Jak możesz tak o nim myśleć? To było silniejsze ode mnie. Patrzyłam jak zahipnotyzowana na jego twarz, a ten ani drgnął.
-Nie patrz się tak, bo jeszcze się zakochasz.- podniósł głowę i spojrzał w malutkie okienko. Speszona odwróciłam głowę w lewo i zarumieniłam się. Dziewczyno, co ty ze sobą robisz. Jak jakaś idiotka. Zachowuj się w towarzystwie.
-Wiesz,- zaczął chyba po raz pierwszy poważnym tonem- nie lubię przy nich z tobą rozmawiać. Szczególnie przy Freddym. Zawsze się we wszystko wtrąca, poucza mnie. Dlatego uciekam od towarzystwa. By pomysleć w samotności...
Po raz pierwszy w życiu tak szczerze coś do mnie powiedział.
-Normalnie by ci tego nie powiedział. Chyba fakt, że już nigdy nie zobaczę dzieci mnie tak rozczulił.
-Czasami trzeba się komuś zwierzyć, wyżalić. Gdy człowiek tłumi w sobie emocje jest jeszcze gorzej, niż myślał że będzie.
Chłopak odwrócił sie tyłem do pudeł, oparł się o nie i spojrzał na mnie. Moje serce nie wiedzieć czemu zabiło mocniej pod wpływem jego spojrzenia. Co się z tobą dzieje, do jasnej cholery? Pomyśl trochę swoją głową pandy.
-Nie lubię szczerości. Nie lubię okazywać emocji. Czuje, że jeśli człowiek wie o tobie mniej, trudniej jest mu cię zranić.
-Też tak uważam. Dlatego staram się oszukiwać ludzi w wielu sprawach. Jeśli pytają się czego najbardziej się boje, zawsze kłamie. Wtedy nie znają mojego słabego punktu.
-Wiesz, i tak napewno nie zobaczymy więcej ludzi. Jest tylko nasza piątka. Trudno nam bedzie siebie zranić, ale będzie to możliwe.
-Szczególnie z twoim charakterem.- zaśmiałam się. Przez ten cały czas patrzyliśmy sobie w oczy.
-Czego najbardziej się boisz?
-Egh... No... Ciemności.- powiedziałam zawstydzona.- A ty?
-Boje się, że całe moje życie to fikcja.- popatrzył przed siebie.- Że pewnego dnia obudzę się w szpitalu, jako jakiś czterdziestolatek, który dowie się że był przez 20 lat w śpiączce i że to wszystko było jakimś...- przerwał nagle patrząc z kamienną twarzą przed siebie.
-Foxy?- spytałam trochę zaniepokojona.-Foxy?- powtórzyłam głośniej gdy chłopak nie odpowiadał.
-Uciekaj...
-Co? Dlaczego?- zapytałam zdenerwowana.
-Biegnij do jasnej cholery!- krzyknął na mnie. Odważyłam się spojżeć w kierunku w którym patrzył sie rudy. Stał tam "nowy" Bonnie. Patrzył się na nas czerwonymi ślepiami. Powili zbliżał się do nas. Rudy załapał mnie za rękę i pobiegliśmy razem. Słyszałam jego metaliczne kroki. Był coraz bliżej.
Udało nam się uciec. Z zawrotną prędkością wbiegliśmy na scenę i odsłoniliśmy kurtynę. Reszta popatrzyła się na nas zdezorientowana.
-Ci nowi...- ledwo wysapałam.
-Oni się... Ruszają.- dokończył za mnie Foxy. Widziałam przerażone twarze moich towarzyszy.

Nowa?| FNaFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz