Poniedziałek. Czyli dzisiaj mamy jakąś imprezę, czy coś w tym stylu. Mam zabawiać dzieci. Nigdy nie miałam do tego ręki, a miałam młodszą siostrę. Chyba nie lubię poniedziałków.
Około 7:40 do pizzeri przyszedł jakiś mężczyzna w stroju ochroniarza. Siedzielismy w jadalni, gdy on do nas przyszedł z kpiącym uśmieszkiem.
-No witam moich ulubionych pluszaków. Freddy, stary przyjacielu.- podszedł do szatyna i klepnął go w ramię. Ten zacisnął dłonie w pięści, lecz siedział nawet nie odwracając się w jego stronę.- Chica, jak zwykle przygotowałaś przepyszną pizzę! Bonnie, mam nadzieje, że zagrasz nam coś dzisiaj. I Foxy...- zaczął bez entuzjazmu.-Jak zwykle będziesz szkolił nowych majtków, kapitanie. I... Oh... Zapomniał bym o naszym nowym zwierzątku. Claudia, moja pandeczka, jak się dziś czujesz?- psychiczny uśmiech nie schodził mu z twarzy, a mnie ogarniała wsciekłość. Czemu on to robił?-Mam nadzieje, że wiecie co macie dzisiaj robić. Za dwadzieścia minut przyjdą przedszkolaki w ramach wycieczki do naszej pizzeri. I nie próbujcie rozmawiać z nimi waszym żałosnym ludzkim głosem, bo wiecie jak to się skończy. Pozdrawiam, zbierajcie się i pamiętajcie-jesteście naszą atrakcją, nie zepsucie tego!- wyszedł z jadalni. Wszyscy obecni byli bardzo zdenerwowani.
-No dobra kochani, zbierajcie się, mamy dzisiaj występ.- powiedział Bonnie,po czym wszyscy wstali i wyszli z pomieszczenia. Zostałam tylko ja i szatyn.
-Freddy... Czy to był...
-Tak.- odpowiedział szybko. Wiedział o co mi chodziło.- Tylko błagam, jeśli chcesz jeszcze nas zobaczyć nie sprzeciwiaj mu się.
Przytknęłam tylko i wyszłam z jadalni. Chciałam się przygotować choć trochę na ten występ. Udałam się więc do swojego pokoju i usiadłam na łożku. Nagle przeszła mi ochota na robienie czegokolwiek, więc znowu patrzyłam sie pustym wzrokiem w ścianę przede mną. Oddychałam spokojnie starając się nie myśleć o tym co się tak właściwie działo w tej pizzeri. Nagle coś mnie tchnęło by pójść do pokoju stróża nocnego. Wstałam więc z miejsca i wyszłam z pokoju.
Gdy dotarłam na miejsce, zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Jakieś plakaty, papiery, śmieci. Spojrzałam się na ścianę za biurkiem i zauważyłam czerwone plamy, prawdopodobnie z krwi. Nie wyglądało to na świeżą krew, jakby była tu od kilku lat. Podłoga też była w pewnym miejscu brudna od czerwone cieczy. Na biurku zauważyłam wodę do picia i chusteczki, więc wzięłam jedną, zamoczyłam ją w wodzie i przyłożyłam do jednej z plam. Zaczęłam ją wycierać, lecz nie dało się jej zmyć. Spróbowałam mocniej, lecz to było na nic. I w pewnym momencie przypomniałam sobie o czym opowiadał mi Freddy.
-O mój Boże.- szepnęłam sama do siebie.-To krew Foxy'ego...
To dlatego nie dało jej się zmyć.
Ponieważ był to ślad historii, która wydarzyła się przed kilkoma latami.
Ponieważ był to dowód tego, że ktoś prawie został zabity.
Ponieważ był to dowód, że to miejsce jest naprawdę przerażające.
-Co ty tutaj robisz? Po co tu przylazłaś? Nie masz lepszego zajęcia?- usłyszałam za sobą. W drzwiach stał Foxy, bardzo zdenerwowany.
-Jeśli nie chcesz mi się tłumaczyć, to lepiej stąd idź, bo zaraz zaprowadzę cię do Freddy'ego i inaczej sobie pogadamy.- nie myśląc dużo szybko wyszłam z pokoju tymi samymi drzwiami w których stał rudowłosy. Niestety lekko otarliśmy się o siebie ramionami, przez co poczułam delikatne mrowienie. Co się ze mną dzieje? Przecież ja się w nim nie zakochałam, a on mnie nienawidzi.
~Foxy~
Gdy wychodziła z biura, lekko musnęła swoim ramieniem moje. Nie wiedzieć dlaczego, przeszył mnie dreszcz. Kurde, przecież ja do niej nic nie czuje. Głupia panda, niezdyscyplinowana dziewczynka która nie wie nawet połowy rzeczy o nas, o tym miejscu. A jednak zaimponowała mi w nocy. Szybciej wpadła do biura. A przecież ja jestem najszybszy z całej czwó... piątki. Zaskoczyła mnie u to pozytywnie, czym zyskała u mnie plus.
Co w sumie nie zmienia faktu że dalej nie jest samodzielna i trzeba jej pilnować. Ciekawe jak sobie poradzi na występie.
-Najwyżej ją zawołam do pomocy, może się do czegoś przyda.- niechcący powiedziałem to na głos.
-Mówiłeś do mnie?- kurczę, jednak była na tyle blisko, żeby to usłyszeć.
-Chyba coś ci się przesłyszało, idź się szykuj.- powiedziałem tym swoim chamskim i aroganckim tonem. Sam nie wiem dlaczego miałem do niej taki stosunek. Byłem bardzo nieufny, co mogło na to wpłynąć. Jednak nie zamierzałem zmieniać tego, w stosunku do niej. Nie czułem takiej potrzeby. Może jeśliby zdobyła więcej plusów u mnie, rozpatrzyłbym tą możliwość...
Witam :)
Kolejny rozdział troszeczkę pózniej, bo nie miałam weny, ale też trochę przez szkołę. Jak wam sie podoba?
PS. 730 słów.
CZYTASZ
Nowa?| FNaF
FanfictionCzasami jedna chwila może przesądzić o twoim dalszym losie. Jeden wypadek może zmienić twoje życie nieodwracalnie. Jedna osoba, która nie powinna żyć uśmierca wiele innych.