5-"A ty? Pamiętasz?"

3.3K 241 17
                                    

Była godzina 13. Siedzieliśmy w jadalni i jedliśmy pizzę przygotowaną przez Chicę. Siedziałam pomiędzy Bonniem a Freddym, obok Freddy'ego Chica i Foxy obok niej. Chłopak siedział naprzeciwko mnie, co trochę mnie niepokoiło. Dlaczego? Ponieważ ciagle się na mnie patrzył. Pewnie dalej był zły na mnie za to, że wyszłam bez jego zgody, ale co miałam zrobić, gdy Freddy mnie zawołał? Miałam mu się sprzeciwić, żeby nie podpaść rudzielcowi?
-To...- zaczęła niepewnie Chica.- Jak wam smakuje?
-Bardzo dobra- powiedział z pełną buzią Freddy.- Jakieś nowe składniki?- zapytał, a ona pokręciła przecząco głowa. Siedzieliśmy jak na szpilkach. W końcu wstałam i udałam się do swojego pokoju. Nie mogłam znieść tej sytuacji. Wszyscy są w porządku, rozmawiają ze mną, ale nie, ten musi być chamski i arogancki. Usiadłam na łożku i patrzyłam pustym wzorkiem w ścianę. Chciałam się choć na chwile odciąć od okrutnej rzeczywistości. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a w nich stanął szatyn.
-Mogę?- zapytał Freddy. Pokiwałam głową, na co ten wszedł zamykając drzwi i usiadł koło mnie.
-Chciałem... Chciałem cię przeprosić... Za Foxy'ego. To moja wina... Gdybym cię wtedy nie zawołał, napewno nie krzyczałby tak na ciebie...- patrzył przed siebie, nie mogąc się wysłowić.
-To nie twoja wina, że on się tak zachowuje. Tylko mam jedno pytanie- chłopak spojrzał na mnie z pytającym spojrzeniem.-Dlaczego?
Westchnął cieżko, jakby powiedzenie tego mogło mu zadać ból.
-Myślę, że powinnaś to wiedzieć. Kilka lat temu, gdy pizzeria została otworzona, nie było nas tu jeszcze. Przynajmniej nie w takim stanie. Stróżem nocnym był ojciec Foxy'ego. Pewnego razu nie miał go z kim zostawić, więc wziął go ze sobą do pracy.W pewnym momencie ojciec lisiastego tak po prostu odciął mu rękę. Nie wiadomo dlaczego, od tak. Gdy miał się już wykrwawić na śmierć, ojciec wziął go na ręce i poszedł z nim na zaplecze, by wsadzić go do stroju. Dlatego on sam zamiast prawej ręki ma hak. Jego ojciec krótko po tym zajściu zabił się, bo nie mógł sobie wybaczyć, co zrobił swojemu synowi. Przez wypadek w biurze, Foxy znienawidził wszystkich stróży nocnych także tych nowych, którzy nic nie wiedzą.
-A... Czy ty pamiętasz coś przed...- nie chciałam kończyć, bo już gdy chłopak opowiadał mi o wypadku miał łzy w oczach.
-Ja zostałem tym czymś krótko po nim. Mama wysłała mnie do sklepu. Wracałem z zakupami. Gdy przechodziłem koło tej pizzerii, usłyszałem głośną muzykę i śmiechy dzieci. Sam żyłem w biedzie, ale wiedziałem, że wszystkie dzieci miały tu urodziny. Wszedłem więc do pizzeri, ale gdy byłem w środku, ktoś wziął mnie od tyłu i uderzył w głowę. Kiedy się obudziłem, siedziałem w jakimś ciemnym pokoju, już w stroju. W kącie płakał chłopczyk. To był Foxy. On także miał strój. Od tamtej pory się przyjaźnimy. Uprzedzając twoje kolejne pytania, Chica i Bonnie nie wiedzą jak zginęli. Po prostu obudzili się już w strojach.- kilka ostatnich zdań wypowiedział, gdy z oczu lały mu się łzy. Przytuliłam się do niego i także rozpłakałam. Dlaczego życie było takie niesprawiedliwe? Dlaczego los dla nich, a właściwie dla nas taki okrutny?-A ty? Pamiętasz?
-Tak... Pewnego razu szłam do szkoły, gdy jakiś mężczyzna po prostu wbił mi nóż w brzuch. Nie wiem dlaczego, ale tak się stało i jest mi teraz z tego powodu źle. Ktoś odebrał mi wszystko. Mamę, tatę, siostrę i całą resztę. Odebrał mi życie...
-To...- zaczął, odsuwając się ode mnie.
-Nie kończ. Nie mów mi, że to niesprawiedliwe czy smutne. To złe, że ktoś taki jeszcze żyje... A zmieniając temat, ile macie lat?
-Ja mam 16, reszta 15 rocznikowo.
-Czyli tak jak ja.- uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił to. Czułam, że to będzie mój przyjaciel, w końcu od niego dowiedziałam się całej prawdy.
-Jutro poniedziałek, dlatego musisz wiedzieć, co będziemy robić. My siebie widzimy jako ludzi, ale ogółem jesteśmy w strojach animatroników. Inni widzą nas jaki roboty. Dzieci bardzo nas lubią, a my lubimy ich. Chica częstuje ich pizzą, Bonnie gra mi na gitarze, ja śpiewam, a Foxy zabawia jako pirat. Ty możesz... po prostu się z nimi bawić.
-Mam jeszcze jedno pytanie.
-Słucham?
-Dlaczego musicie... Musimy to robić?
-Powiedzmy że jesteśmy... Sługusami. Okrutnie manipulowanymi, by zabawiać dzieci.
-Ale kto jest za to odpowiedzialny?
-Nasz szef, właściciel restauracji. Phone guy, inaczej Scott. Stróż dzienny.
Witam :)
Jak rozdział?
PS. 706 słów.

Nowa?| FNaFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz