-Ale jak to się ruszają?!- Bonnie próbował zapanować nad emocjami.
-Dopiero uciekliśmy twojej "lepszej" wersji. Zaraz tutaj będzie.- wysapałam zmęczona biegiem. Nigdy nie miałam kondycji, mimo iż obiecywałam sobie że zacznę biegać.
-To co my mamy robić?- krzyknęła przerażona Chica.
-Idziemy do wentylacji. Natychmiast.- oznajmił Freddy. Miś podszedł do szybu wentylacyjnego i zaczął sie wspinać w górę. Za nim podążył Bonnie, Chica, ja i na końcu Foxy.
-Dobrze że poszedłem ostatni.- mruknął rudy. Spojrzałam w dół na szczerzącego się do mnie chłopaka.
-Zboczeniec jeden- powiedziałam i zaczęłam się szybciej wspinać. Wentylacja była na tyle wysoka, że mogłam na spokojnie uklęknąć na kolana. Przynajmniej nie musiałam chodzić jak pies.
Po chwili usiedliśmy żeby odpocząć. Moje kolana były obolałe od szurania nimi po metalowym podłożu.
Moje udo i Foxy'ego stykały się. Zrobiło mi się gorąco i poczułam lekkie mrowienie na ciele i pieczenie na policzkach. Potarłam rękami moje obolałe kolana, równocześnie patrząc w bok, byleby tylko chłopak po mojej prawej nie zauważył moich rumieńców. Nigdy się nie rumieniłam, więc co się nagle zmieniło?
-Nie musisz się odwracać. I tak wszystko widzę.- szepnął mi do ucha rudy. Spojrzałam na niego groźnie, a ten tylko się zaśmiał i zaczął bawić swoimi palcami. Ja za to zaczęłam się martwić, czy ten nowy Bonnie nas nie znajdzie. A co jeśli jest bardzo cichy i już tutaj jest?
-Zjadłabym coś...- westchnęła Chica. W tym samym momencie usłyszałam hałas gdzieś z daleka.
-Już tu jest... Idziemy! Szybko!- zarządził Freddy i ruszył dalej przez wentylacje. Próbowaliśmy iść jak najszybciej, lecz odgłosy z tyłu były coraz głośniejsze.
-Ooo, Freddy? Mógłbyś szybciej? On tu zaraz będzie.- odezwał się Foxy.- Freddy!
-Zaraz zedrę sobie skórę na kolanach! Poczekaj jeszcze chwilę, potem sufit będzie wyżej.
-W tym tempie to ja nawet do zakrętu nie zajdę.- zestresował się.
Im odgłosy były głośniejsze, tym w szybszym tempie biło mi serce. Moje kolana piekły niemiłosiernie, a świadomość, że zaraz będzie tu nasz przeciwnik wcale nie motywowała do dalszej walki z moimi stawami, wręcz przeciwnie.
Po chwili dotarliśmy do rozwidlenia.
-W prawo czy w lewo, Bonnie?- zapytał miś.
-Na prawo. Wtedy wpadniemy do schowka, daleko od nowych animatorów.
Skręciliśmy więc w prawo i mogliśmy w końcu stanąć na nogach, bo sufit był na tyle wysoko. Zerwaliśmy się do szybkiego biegu. Otworzyliśmy wejście do schowka i pojedynczo zeskakiwaliśmy. Znaleźliśmy się w małym, ciemnym pomieszczeniu z licznymi pudłami i zapasami wody, jak rownież sera, sałaty, pomidorów i innych składników.
-Oni napewno nas tutaj nie znajdą?- zapytałam.
-O tym miejscu nie wie nikt. Żaden pracownik, ani animatronik. Chowałem się tutaj z Freddym, gdy Chica chciała w nas wepchać swoją spaloną pizzę.- powiedział czarnowłosy.
-Czyli to tutaj zawsze byliście? To ja was szukałam po całej pizzeri, a wy się tutaj zabawialiście.- bulwersowała się blondynka.
-Mogliście mnie wtedy ze sobą zabierać. Ja zawsze musiałem za was jeść to coś. Potem chorowałem na żołądek.- mruknął rudzielec, a ja się zaśmiałam.
-Co się śmiejesz? Ciesz się lepiej że ciebie wtedy jeszcze nie było. Uwierz mi, nie chciałabyś tego nawet powąchać, a co dopiero zjeść.- Bonnie rownież się zaśmiał.
Usiedliśmy przy ścianie i odpoczęliśmy chwile po zmaganiach w wentylacji. Zjedliśmy i napiliśmy się wody.
-Jak twoje kolana?- zapytał z troską w głosie Foxy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że na kolach w moim czarnych leginsach mam ogromne dziury.
-Trochę bolą, ale to nic.- spojrzałam na zdartą skórę i lecącą krew. Foxy przyklęknął przy mnie i swoją własną koszule przyłożył do moich nóg, starając się jak najdelikatniej wytrzeć czerwoną ciecz.-Tak lepiej?
-Yhhm.- wymruczałam i przymknęłam oczy.
-Nie rób tak.- szepnął, bym tylko ja to usłyszała.
-Dlaczego?
-Bo tym samym sprawiasz, że tracę nad sobą kontrole.- uśmiechnął się cwaniacki i poszedł do Freddy'ego.
CZYTASZ
Nowa?| FNaF
FanfictionCzasami jedna chwila może przesądzić o twoim dalszym losie. Jeden wypadek może zmienić twoje życie nieodwracalnie. Jedna osoba, która nie powinna żyć uśmierca wiele innych.