#1 Ciąg nieprzewidzianych zdarzeń

3.6K 136 11
                                    

Byłam szczęśliwą szesnastolatką. Miałam wszystko, co tylko chciałam. Ten dzień zmienił wszystko. Przebywałam wtedy u mojego chłopaka Dave'a. Spędzaliśmy czas wspólnie z jego rodziną. Sielankę przerwał nam dzwonek mojego telefonu. Byłam pewna, że to mama, jednak się myliłam. Spojrzałam na wyświetlacz gdzie pisało: numer prywatny. Odebrałam, a w słuchawce usłyszałam:
- Isabella Swan?
- Tak, to ja.- odpowiedziałam śmiejąc się z Dave'a i jego młodszej siostry Seleny.
- Mam dla Pani niezbyt dobre wiadomości. Czy może Pani swobodnie rozmawiać?- otworzyłam oczy przerażona i szybko odeszłam na bok, po czym rzuciłam do słuchawki:
- Słucham, o co chodzi?
- Panno Swan, Pani rodzice są w szpitalu. Mieli wypadek samochodowy, czy mogłaby Pani przyjechać do szpitala?
- Tak, oczywiście. Już jadę. Dziękuję.- rozłączyłam się i poszłam do salonu. Informacja o wypadku wstrząsnęła mną. Momentalnie stałam się blada, a na mojej twarzy widać było przerażenie. Dave spojrzał na mnie i podchodząc zapytał:
-Issa? Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku, Dave.- szepnęłam. Chłopak patrzył na mnie nie rozumiejąc.
- Moi rodzice... Oni... Oni mieli wypadek... Są... Są w szpitalu... Ja... Ja muszę tam jechać.- załkałam, a David przytulił mnie do siebie i powiedział:
- Pojadę z Tobą.
W drodze do szpitala w ogóle się nie odzywałam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy rodzicach. Gdy Dave parkował natychmiast wybiegłam z samochodu i pobiegłam do szpitala. Na recepcji przedstawiłam się, a recepcjonistka wskazała mi kobietę, która spojrzała na mnie i powiedziała:
- Isabello...
- Kim Pani jest?
- Isabello, jestem z pogotowia opiekuńczego. Twoi rodzice...
- Co z nimi? Gdzie oni są?- łzy zalśniły w moich oczach. Kobieta spojrzała na mnie i powiedziała:
- Isabello, oni nie żyją.
- Co?! Czy to jakiś żart?! Jak Pani śmie w ogóle tak mówić?!- wydzierałam się na nią przez łzy. Do szpitala wbiegł Dave i od razu mnie przytulił.
- Issa? Iss? Kochanie? Co się stało? Dlaczego płaczesz? Isabella?!
- Przepraszam, kim Pan jest?- odezwała się ta kobieta.
- Jestem chłopakiem Isabelli, a Pani to...?
- Emma Montez. Jestem z Pogotowia Opiekuńczego. Jestem tu, by zabrać Isabellę do ośrodka, skąd zostanie odebrana i pojedzie do rodziny zastępczej.- wtuliłam się w Dave'a i zaszlochałam.
- Chwila, jak to zabrać do ośrodka? A rodzice Isabelli? Nie może jej pani tak zabrać.- powiedział tuląc mnie do siebie. Opiekunka spojrzała na mnie, a następnie na Dave'a i powiedziała:
- Rodzice panny Swan nie żyją.- rozpłakałam się wtulając się w chłopaka mocniej. Dave gładził mnie po plecach uspokajająco.
- Czy można coś zrobić, żeby Isabella została z nami aż znajdzie się dla niej rodzina zastępcza?- spytał.
- Owszem, ale Twoi rodzice musieliby się na to zgodzić.
- Z tym nie będzie problemu. Zaraz tutaj będą.
- Dobrze. Isabello? Czy chcesz zostać z rodzicami swojego przyjaciela?- spytała mnie Emma, smutno pokiwałam głową i wtuliłam się w Dave'a. Chciałam zostać tylko z nim. Chciałam, żeby to był zły sen. Niestety tak nie było. Gdy rodzice Dave'a przyjechali od razu zgodzili się przyjąć mnie pod swój dach. Byłam im za to bardzo wdzięczna. Za parę dni moje życie miało wywrócić się do góry nogami. W "nowym" domu u Wildów usiadłam na swoim łóżku i poddałam się wspomnieniom. Do pokoju po paru minutach zajrzała siostra mojego ukochanego Selena.
- Iss? Mogę?- spytała cicho
- Pewnie, chodź. Co Cię do mnie sprowadza? Coś się stało Sel?- zapytałam troskliwie uśmiechając się smutno.
- Nie. Wszystko w porządku. Mogłabym mieć do Ciebie prośbę?
- Jasne, co to za prośba?
- Obiecaj mi, że nawet jak wyjedziesz to będziemy miały ze sobą kontakt. Proszę.
- Oczywiście, że będziemy miały kontakt Sel. Jesteś moją przyjaciółką. Jesteś jak moja młodsza siostrzyczka, której nigdy nie miałam. Muszę mieć z Tobą kontakt.- uśmiechnęłam się i przytuliłam ją do siebie.
- Jutro pogrzeb.- szepnęłam.
- Tak, wiem. Nie martw się Iss. Będzie dobrze.- obiecała i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Po pogrzebie zaraz wyjeżdżasz?- spytała. Pokiwałam głową i zwiesiłam głowę w geście bezradności. Selena przytuliła mnie do siebie mocno i szepnęła:
- Będzie dobrze Iss. Obiecuję. Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę!- krzyknęłam, a do pokoju wszedł Dave.
- Spakowałaś się już?- pokiwałam głową. Spojrzał na Sel i zapytał:
- Selena? Mogłabyś zostawić nas samych?- zgromiłam go wzrokiem, ale wiedziałam, że chce się ze mną pożegnać i porozmawiać. Spojrzałam na Dave'a, a Sel smutno powiedziała:
- Będzie dobrze.- po czym wyszła. Dłużej nie mogłam kryć łez. Zaczęły spływać mi po policzkach, a Dave mnie przytulił.
- Skarbie... Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.- uśmiechnął się. Z wysiłkiem powstrzymałam łzy i wtuliłam się w niego. Przesiedzieliśmy razem całą noc. Nadszedł dzień pogrzebu. Odświeżyłam się i zeszłam na dół na śniadanie. Rachel- matka Dave'a i Seleny spojrzała na mnie z troską i powiedziała:
- Isabello, pamiętaj proszę, że Cię kochamy i zawsze jesteś u nas mile widziana.- pokiwałam głową i powiedziałam:
- Dziękuję. Dziękuję za wszystko.- po policzkach znowu spływały mi łzy, a Rachel przytulała mnie.
- Isabello, zjedz śniadanie. Niedługo musimy iść.- uśmiechnęła się do mnie, a ja zaczęłam powoli jeść. Jakiś czas później wychodziłam z domu, w którym spędziłam większą część mojego życia. Płakałam. Cały pogrzeb przepłakałam. Tak strasznie mi ich brakowało. Wiedziałam, że kiedyś spotkamy się tam na górze, ale potrzebowałam mieć ich przy sobie. Odeszli ode mnie zbyt szybko. Nie potrafiłam pogodzić się z ich śmiercią. To bolało. Wszyscy składali mi kondolencje. Miałam dość.
- Isabello, już czas.- powiedziała opiekunka z ośrodka opiekuńczego. Pożegnałam się z Wild'ami i wsiadłam do auta z kobietą. Odjechałyśmy na lotnisko. Bałam się, ale byłam pewna, że opiekunka dopilnuje tego, by wszystko było dobrze.

***
Rozdział 1 gotowy :) zapraszam do komentowania :)

Całkiem Inna Historia ZmierzchuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz