Rozdział 27

285 16 0
                                    

-Wstyd mi zrobiłeś w tym sklepie! - krzyczałam.
-Kochanie, nie krzycz bo obudzisz Yui. - objął mnie ramieniem.
-Dobrze. Ale, zastanów się czasem co mówisz, i gdzie to mówisz. Wszyscy w sklepie się z nas śmiali. - burknęłam.
-No dobra, przepraszam. - zatrzymał mnie, i pocałował namiętnie w usta. Ehh... Nie mogłam dłużej się na niego gniewać. Ji Yong jest taki hipnotyzujący i zarazem czarujący, że nie mogę mu się oprzeć. Później, oderwaliśmy się od siebie.
-Umm...
-To jak? Wybaczysz mi?
-Tak. Tylko, nie mów czegoś takiego przy ludziach. Ok?
-Ok. - przyciągnął mnie do siebie, i objął ramieniem.
-To, teraz do...
-Do auta. - uśmiechnął się.
-Mhm. - pocałowałam go w policzek, i szliśmy w stronę czarnego Audi, gdy z tyłu zaczęli nas gonić paparazzi.
-Kurwa! Chodź szybciej! - krzyknął, i pociągnął mnie z wózkiem. Na szczęście udało nam się uciec. Ja wzięłam małą na ręce i posadziłam ją z tyłu na foteliku, a Ji wkładał wózek do bagażnika.
-Wsiadaj! - rozkazał. Zrobiłam tak, jak ni kazał. Po chwili, pojawił się obok mnie zamykając drzwi od auta, i ruszył. Wcześniej słyszałam, jak te "hieny" o coś się pytały. Np. "Jak ma na imię wasza córka?", " Czy rzucisz karierę dla rodziny?", "Czy będziecie mieć następne dziecko?". Ja pierdole, co za ludzie! Ale oczywiście... Oni mają to w dupie, przecież to ich praca.
Popatrzyłam na Ji Yonga, był skoncentrowany na jeździe, i bardzo poważny. Spojrzałam na Yui, była taka grzeczna. Bawiła się małą, miękką piłeczką. Przeniosłam znów wzrok na Kwon'a. Pogłaskałam go po policzku, a on na chwilę się na mnie popatrzył i uśmiechnął się.
-Co się stało, maleńka? - zapytał rozbawiony.
-To ja powinnam się ciebie spytać. - patrzyłam na niego zmartwiona.
-Mnie? Przecież nic się nie stało. Nie masz się czego martwić, spokojnie. - wziął moją dłoń, i ucałował ją.
-To dobrze, bo już myślałam że coś się stało. - uśmiechnęłam się do niego, na co odwzajemnił to. Ji Yong powrócił do jazdy, a ja oparłam głowę o jego ramię.

***

-Ji?
-Tak?
-Położysz małą do łóżeczka? - zapytałam.
-Od course, honey. - pocałował mnie w czoło, i poszedł z naszą córką na jego rękach na górę. Ja poszłam do kuchni nalać sobie soku, i w pewnym momencie poczułam zimne ręce na mojej talii. To był Ji Yong. Położył swój podbródek na moim ramieniu.
-Szybki jesteś. - zaśmiałam się.
-Wiem. Chodź pod prysznic... - mruczał.
-Nie zgwałcisz mnie? - parsknęłam śmiechem.
-Nie obiecuje. - uśmiechnął się pedofilsko.
-Debil... - burknęłam. Po chwili, Ji przerzucił mnie przez jego ramię, i szedł w stronę schodów.
-Pożałujesz. - zagroził.
-Ji! Nie! Gdzie ty mnie niesiesz?!
-Do łazienki, kochanie. A tobie radzę się uspokoić, bo będę bardzo ostry dla ciebie. - klepnął mnie w tyłek, na co cicho jęknęłam.
-Pabo! - walnęłam go w plecy, a on się zatrzymał tuż pod drzwiami od toalety.
-Będziesz cierpieć przez całą noc, skarbie. - otworzył drzwi, i rzucił mnie na podłogę. Ja przerażona, odsuwałam się od niego do tyłu po podłodze, a on w międzyczasie zamykał drzwi na klucz.
-Czego ty chcesz?! - krzyknęłam.
-Ciebie, tylko ciebie. - uśmiech nie znikał z jego twarzy, i niespodziewanie "rzucił" się na mnie jak jakieś dzikie zwierzę.

Pożądliwa Miłość 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz