Było jedno miejsce, w którym Camila nikogo nie udawała, była po prostu sobą. Mała, obskurna knajpka po drugiej stronie miasta, do której mało kto przychodził. Lubiłyśmy tam wcześniej bywać, dlatego z chęcią zgodziłam się pojechać tam z nią wtedy. Po raz kolejny żywiłam nadzieję na odbudowanie naszej przyjaźni. Byłam naiwna, prawda?
Mimo wszystko świetnie się razem bawiłyśmy. Śpiewałyśmy, śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy o wszystkim. Tylko nie tej sytuacji na plaży.
Przestałam zwierzać się Jamesowi. Miałam po dziurki w nosie ich sekretów. Nie szanowali mnie. Zapomniałam wspomnieć o tym, że na poprzedniej imprezie rozmawiali ze sobą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że to była ich pierwsza normalna rozmowa, nie odbywała się w moim towarzystwie i zamilkli, kiedy się pojawiłam.
- Jak długo zamierzasz jeszcze to ukrywać? Musisz wreszcie się do tego przyznać. Nie wyprzesz się tego, Camila. A jeśli będziesz potrzebować to możesz ze mną porozmawiać, ale lepiej porozmawiaj z... - zamilkł, kiedy mnie zobaczył.
Tylko tyle z tego słyszałam, nikt mi nic nie wytłumaczył. Zawarli ze sobą porozumienie, którego nie byłam częścią. Poczułam się zdradzona, wykluczona i wściekła. Odsunęłam się, więc od nich i postanowiłam od tamtego momentu radzić sobie sama. Wmawiałam sobie, że nie potrzebuję żadnego z nich.Dlatego też siedząc teraz w tej knajpce, rozmawiałam z Camilą i udawałam, że wszystko jest w porządku. Dawno nie było, ale nie chciało mi się po raz kolejny drążyć dyskusji i słuchać kłamstw. Słuchałam, udawałam zainteresowanie, śmiałam się z jej mało śmiesznych żartów i od czasu do czasu odzywałam się. Nie mówiłam nic istotnego.
Jest jedna rzecz, którą uwielbiałam tam najbardziej. Nie chodzi o otwartość Camili. Zawsze przychodząc tam starałyśmy się rozpocząć z kimś znajomość. Z kimś zupełnie obcym, z kimś, kto nas nie znał i nie oceniał. To było wspaniałe. Poznałyśmy już Alexandra – skrytego miłośnika sztuki, uwielbiającego ubierać się we wszystkie kolory tęczy i mniej skrytego, geja. Avę poznaliśmy, kiedy podeszła do nas, ponieważ spodobała się jej Camila. Śmiałyśmy się z tego, nawet przy niej. Nie była urażona, właściwie było jej wszystko jedno. Było jej wszystko jedno, z kim sypia, jak odbierają ją ludzie, czy podoba im się jej wygląd. Po prostu miała w dupie ludzi. Polubiłam ją. Nie pojawiała się za często w knajpce, a jak już się pojawiała to za każdym razem poznawała kogoś nowego, z kim wychodziła. Ines była inna. Czytała książkę sama w kącie, kiedy postanowiłyśmy się do niej dosiąść i rozpocząć rozmowę. Była inteligentną, bystrą i sympatyczną dziewczyną. Często czytała w naszym towarzystwie, ale jednocześnie nas słuchała. Nieraz wtrącała coś od siebie, opowiadała ciekawe historie lub wysłuchiwała naszych głupich przekomarzań, uśmiechając się. Miała świetne wyczucie stylu, którego jej zazdrościłam. Wszystko było idealnie dobrane. Sposób ułożenia włosów, czasem falowane, czasem proste, rzadko spięte. Biżuteria i makijaż. Była dwa lata starsza od nas. Zazdrościłam jej. Spodziewałam się, że Camila będzie onieśmielona w jej towarzystwie, ale ona wykazywała typową pewność siebie i wyniosłość. Dobrze nam się rozmawiało.
Czasem zdarzyło się, że podszedł do nas chłopak, który chciał poderwać którąś z nas, jednak my odsyłałyśmy go z fiaskiem i śmiałyśmy się z nieudanych zalotów. Był już słodki kujon, któremu spodobała się Camila, a którego imienia nawet nie pamiętam. Zdarzył się bad boy, który chciał zaimponować mi przerostem mięśni i jednocześnie znikomą inteligencją. Właściwie było ich dość dużo i nie chce mi się ich wszystkich opisywać. Ważne jest to, że żaden nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak chłopak, który podszedł do nas tamtego dnia.Był blondynem, miał niebieskie oczy, gęste brwi i pełne usta. Sama nie wiem, czemu zwróciłam na to uwagę, zazwyczaj tego nie robię. Nie, jednak wiem. Spodobał mi się. Uśmiechnęłam się, kiedy usiadł naprzeciw mnie, obok brunetki i zaczął rozmowę.
- Cześć dziewczyny. – uśmiechnął się do mnie. Oczywiste było, do kogo zamierza startować.
- Cześć.
- Jestem Arthur. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Nie.
- Tak – odpowiedziała dziewczyna w tym samym czasie. Uniosłam do góry brwi.
- Nie słuchaj jej. Jestem Lauren, a ona to Camila. Nie jest niemiła, choć może sprawiać takie wrażenie. Radzę ci jednak, abyś się nią zbytnio nie przejmował – zignorowałam dziewczynę.
- W takim razie mogę zostać?
- Pewnie.
- To świetnie. Chcecie coś do picia?
- Stawiasz? – spytała ożywiona nagle brunetka.
- Em, pewnie.
- W takim razie najdroższe picie z karty. Do tego jakieś ciastko – uśmiechnęła się.
- Nie słuchaj jej, nie musisz nam nic kupować.
- Musi, skoro chce tu siedzieć.
- Nie, Lauren, nie ma sprawy. Ty coś chcesz?
- Sok – uśmiechnęłam się i kiedy on przywoływał kelnera, aby złożyć zamówienie, ja spojrzałam na Camile, mam nadzieję, wzrokiem pełnym pogardy. Nie rozumiałam jej zachowania, a dziś wydaje mi się ono oczywiste. Dziewczyna od razu zauważyła, że patrzę na niego inaczej. Poczuła się zagrożona.
- Gdzie twoi kumple? – zapytała. Nie skrywała nawet niechęci do jego osoby.
- Nie ma. Właściwie jestem nowy w mieście i nie znam tutaj nikogo. Przyjechałem wczoraj.
- I od razu postanowiłeś wyrwać dziewczynę? Typowy facet.
- Właściwie nie. Owszem, jesteście piękne, ale miałem nadzieję, że uda nam się, choć zaprzyjaźnić.
- Pomyliłeś się.
- Wcale się nie pomylił – odpowiedziałam szybko – Mieszkamy gdzie indziej, ale myślę, że to nie jest wielkim problemem. Czasem tutaj wpadamy, więc możemy się jakoś zgadać i oprowadzić się, jeśli chcesz – zaproponowałam – Albo po prostu umilić ci czas.
- Byłbym bardzo zadowolony – uśmiechnął się szeroko.
- Nie mamy jednak za wiele tego czasu, więc nie licz na nic. Poza tym nie możesz być takim kaleką życiowym. Zacznij sobie lepiej radzić sam – dodała Camila. Miałam ochotę ją w tamtym momencie udusić.
- Tak, wiem. O mnie nie musisz się martwić.
- Chyba muszę, skoro wybrałeś takie miejsce, aby znaleźć sobie przyjaciół. Nikt normalny tutaj nie chodzi.
- My tutaj przychodzimy – zauważyłam.
- Z innych powodów. Raczej naśmiewamy się z ludzi, niż z nimi przyjaźnimy. No i my mamy przyjaciół, do tego mamy siebie i tak naprawdę powinieneś być wdzięczny, że w ogóle z tobą teraz rozmawiamy.
- Och, rozumiem. – odpowiedział po chwili chłopak – Jesteś jedną z tych dziewczyn.
- Jakich dziewczyn?
- Tych, które uważają, że świat leży u ich stóp i z nikim nie muszą się liczyć.
- Masz rację. Nie muszę się z tobą liczyć.
- Wystarczy. Nie chce mi się was słuchać – powiedziałam wreszcie, cicho wzdychając. Na usta cisnęło mi się, „Camila mam cię dość, mam cię cholernie dość", nie zamierzałam jednak zaczynać kłótni przy chłopaku. W ogóle nie chciałam zaczynać kłótni. Byłam na nie zbyt wykończona psychicznie.
Miałam nadzieję, że się uspokoją i było tak przez kilka minut. Dostaliśmy zamówienia, piliśmy w milczeniu, dopóki nie odezwał się Arthur, któremu od razu złośliwie odpowiedziała dziewczyna. Trwało to całą wieczność. Starałam się odzywać jak najrzadziej. Ucieszyłam się, kiedy brunetka wstała, mówiąc, że musi iść do łazienki.
- Lauren, chodź ze mną.
- Nie.
Niewątpliwie miała mi to za złe, jednak dawno nie miałam jej tak bardzo dość, jak tamtego dnia. To miał być miły wypad.
- Przepraszam cię za nią – szepnęłam, kiedy zniknęła z mojego pola widzenia.
- Nic nie szkodzi, jest zazdrosna.
- Nie, to raczej niemożliwe. Nie ma o co.
- Ciebie.
- Tym bardziej. Zresztą nieważne, nie rozumiem jej i zaczyna mnie denerwować. - uśmiechnął się smutno i podał mi swój telefon.
- Wpisz mi, proszę, swój numer. Zadzwonię do ciebie i umówimy się, tym razem bez twojej przyjaciółki.
Z chęcią przystałam na tę propozycję.
- Jesteś pewna, że to odpowiednie? Twoja koleżanka nie będzie mieć mi tego za złe? Na pewno jesteście tylko przyjaciółkami?
- Tak, a kim miałybyśmy być? – spytałam, marszcząc brwi.
Denerwowały mnie podchody każdego. Każdy coś sugerował, każdy twierdził, że zna Camile lepiej ode mnie i wyprowadzało mnie to z równowagi. Tak bardzo, że miałam ochotę zakończyć tę znajomość. Jaki sens ma przyjaźń z kimś, kogo kompletnie się nie zna?
- Odniosłem wrażenie... Zresztą nieważne.
Nie zdążyłam wyciągnąć z niego żadnych informacji, ponieważ do stolika powróciła ona. Ten dzień dłużył się w nieskończoność. Jedno z najgorszych popołudni mojego życia.
- Nie odezwałaś się do mnie ani słowem, odkąd wyszłyśmy z knajpy – zauważyła dziewczyna, próbując dotrzymać mi tępa, które nieświadomie przyśpieszyłam.
- Nie mamy raczej, o czym rozmawiać.
- Dobra, nie mam pojęcia, o co ci chodzi. Jak masz jakiś problem to mi to powiedz.
- Doskonale wiesz, o co mi chodzi! – krzyknęłam, zatrzymując się. – Zrobiłaś wszystko, aby uprzykrzyć mi to popołudnie. Doskonale wiedziałaś, że mi się spodobał, więc obrałaś sobie za cel odstraszenie go. Dlaczego to wszystko robisz?!
- Nieprawda.
- Prawda. Co ja ci takiego zrobiłam, że ostatnio ciągle próbujesz mnie zranić? Mogłaś powiedzieć, dałabym ci święty spokój.
- Lauren, to nie tak.
- A jak?! – nie dałam jej dokończyć – Albo nie mów, nie chce słyszeć kolejnych kłamstw. Tylko to potrafisz robić, kłamać. Jesteś w tym mistrzynią. Na dodatek myślisz, że jestem głupia i się nie zorientuję. A ja wiedziałam od samego początku, wiedziałam i nie reagowałam. Mój błąd.
- Po prostu on mi się nie podobał, nie jestem pewna czy to chłopak dla ciebie. – szepnęła niepewnie.
- Nie masz prawa tak mówić! Nie, kiedy sama całujesz przypadkowych chłopaków na imprezie. Ciekawe czy wiesz w ogóle, kto to był i czy ma to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie? Zapewne nie. Nie pouczaj mnie, więc w sprawie mojego życia towarzyskiego. Wiesz, kto nie jest dla mnie? Ty. Za późno to zrozumiałam.
- Nie mów tak. Sama nie jesteś lepsza. Na imprezie podrywałaś Jamesa. Myślisz, że nie widziałam? Widziałam wszystko! Stałam na brzegu i was obserwowałam. Olałaś mnie, więc znalazłam sobie osobę, która była mną zainteresowana!
- Błagam cię. Między mną, a Jamesem nigdy nic nie było i powinnaś wiedzieć o tym najlepiej. Naprawdę tak bardzo potrzebujesz atencji, że zbliżyłaś się do osoby, która chciała cię jedynie przelecieć? I pewnie jeszcze mu się to udało. Brawo.
- Nie masz pojęcia, o czym mówisz.
- Może w tym tkwi problem? Jako twoja przyjaciółka, powinnam wiedzieć. To dowodzi tylko tego, że tak naprawdę nigdy się nie przyjaźniłyśmy.
- Nie, Lauren, nieprawda. Po prostu jesteś głupia i ślepa! Chcę zbliżyć się do ciebie, ale mi na to nie pozwalasz.
- Nie kłam, Camila. Oddaliłaś się ode mnie dawno. Nie ma cię ze mną i wiesz o tym. Po prostu uważasz, że jesteś pępkiem świata i wszystko kręci się wokół ciebie. Jeśli ty mnie olewasz, jest fantastycznie, ale jeśli zrobię to ja, to wtedy pokazujesz, jaka to jesteś biedna. Mam cię po dziurki w nosie, wiesz?
- Dobrze, że wreszcie wiem, co o mnie myślisz - odpowiedziała bez emocji. Udawała.
Wróciłyśmy do domu innymi drogami. Każda poszła w swoją stronę, każda musiała coś przemyśleć. Sama zastanawiałam się czy to był koniec naszej przyjaźni i czy tak nie będzie lepiej. Powinnam pewnie czuć żal, smutek czy coś podobnego. Nie czułam nic. To była nasza pierwsza tak poważna kłótnia.Moje życie w tamtym okresie to była komedia. To wszystko wydaje się takie proste z tej perspektywy. Mogę was jedynie zapewnić, że takie nie było, a na dodatek komplikowało się coraz bardziej z każdym dniem. Ale o tym następnym razem. Powiem wam coś. Tęsknię nawet za tymi kłótniami. Może nie są to najlepsze wspomnienia, ale przynajmniej wiedziałam wtedy, że jest blisko. Mogłam do niej podejść, porozmawiać z nią, przeprosić i zacząć wszystko od początku, ponieważ ona cały czas była gdzieś w pobliżu mnie. Dziś nie mam już takiej możliwości.
CZYTASZ
Bittersweet memories // camren
FanfictionDwie wspaniałe przyjaciółki o różnych charakterach. Stare i nowe przyjaźnie, znajomości i miłość. A gdzie miłość tam i kłopoty, nieporozumienia, kłótnie. Prawdziwa utrata i cierpienie. Wspomnienia, które niechciane same powracają. Wszystko to zlewa...